Czar Jagniątkowa przyciągnął noblistę
Czescy protestanci uciekający przed katolickimi prześladowaniami religijnymi, założyli w 1650 roku osadę, w której na początku wieku XX osiedlił się jeden z pierwszych laureatów literackiej nagrody Nobla, Gerhart Hauptmann. Zapewne dzięki niemu Agnetendorf (dziś Jagniątków) zyskał europejską sławę. Do popularności miejsca przyczyniło się także tysiące turystów.
Żadne niemieckie góry, nawet wysokie Alpy w Bawarii, ze swoją ponurą gwałtownością i dziką siłą nie dorównują Karkonoszom. Ich siła grzmotów, ich pioruny błyskawic, ich ciasnota ciemności zimowych nocy… – opisywał w patetyczno-romantycznym tonie okolice Agnetendorfu Gerhart Hauptmann. Ale skusiły go te krajobrazy, widok ruin Kynast (zamku Chojnik).
Zapewne zafascynowany był tym pejzażem, jak jego romantyczny idol, Goethe, który takie właśnie klimaty uwielbiał.
<b> Fortuna przed Noblem
i rezydencja dla kochanki </b>
W 1912 roku za twórczość pisarz dostaje nagrodę Nobla. Jednak już jedenaście lat wcześniej ma taką fortunę, że może zbudować sobie rezydencję w Agnetendorfie (Jagniątkowie). Posiada także posiadłości i wille w Berlinie oraz na wyspie Hiddensee.
Na trzecie siedlisko wybiera malowniczą łąkę z widokiem (wówczas nie przysłoniętym jeszcze drzewami) na miejscowość, Chojnik i Karkonosze.
W sierpniu 1901 roku wprowadza się do imponującej rezydencji, która powstała zaledwie w ponad rok. Nazywa ją „Wiesenstein”, czyli – w wolnym tłumaczeniu na polski „Łąkowym kamieniem”.
Zbudował ją nie tylko dla siebie, ale i swojej kochanki, Margarety Marschalk. Dla niej porzucił pierwszą żonę, Marię, dzięki której mógł poświęcić się literaturze, ponieważ pochodziła z bardzo bogatej rodziny i wniosła spory posag.
Ciekawi rozterek miłosnych pisarza, które podobno trwały aż dziesięć lat, mogą o nich przeczytać w „Księdze namiętności”, która powstała właśnie wskutek rozdarcia uczuć artysty.
Przyszły noblista osobiście dogląda tempa przebiegu prac, przyjeżdżając od czasu do czasu na plac budowy. Angażuje berlińskiego architekta Hansa Griesebacha, znanego z udanych projektów mieszczańskich rezydencji w stylu historyzmu.
Znanemu malarzowi Avenariusowi zleca wykonanie polichromii na suficie przestronnego holu willi, zwanym później Rajskim Holem. Malowidła do dziś uważane są za arcydzieło secesyjnych zdobień. Na parterze charakterystycznej wieżyczki Hauptmann urządza pracownię, na piętrze – powstaje gabinet. Szerokie okna pokazują karkonoskie krajobrazy. Pisarz widzi Śnieżkę, Śnieżne Kotły i Szrenicę.
<b> Czarodziejski Jagniątków </b>
Zapewne Hauptmann nie dowiedziałby się o urokach Agnetendorfu, gdyby nie turyści, którzy już w połowie XIX wieku odkryli magię tej osady.
Jej mieszkańcy, podobnie jak wielu z sąsiednich miejscowości (Sobieszowa, czy Cieplic) trudnili się szlifierką szkła. Było też wielu rzemieślników prowadzących pracownie tkackie.
Napływ letników oraz miłośników zimowych pejzaży sprawia jednak, że Agnetendorf staje się miejscowością turystyczną. Pieniądze pozostawiane przez gości stają się siłą napędową rozwoju osady.
Powstają wygodne – jak na tamte czasy – hotele i pensjonaty. Deutscher Kaiser (Niemiecki Cesarz) oraz stojący na przeciwko Beyers Hotel (Hotel Beyera). Tam właśnie utworzono bazę dla tragarzy lektyk, które były jedną z atrakcji przyciągającej turystów.
Na okolicznym wzgórzu budowany jest pensjonat Bismarkhoehe (dziś Grzybowiec). Położony na wysokości prawie 800 metrów nad poziomem morza, z tarasami widokowymi, staje się celem licznych wycieczek.
W Agnetendorfie powstaje urząd pocztowy, który tę funkcję spełnia do dziś.
Zainteresowanym wypoczynkiem i podziwianiem malowniczych krajobrazów nie przeszkadzają niedogodności komunikacyjne.
Podróż tramwajem z Jeleniej Góry do Sobieszowa zajmuje ponad godzinę. Stamtąd – dojazd dorożką lub saniami zimą – to co najmniej 45 minut. Szerokość wytyczonej kilkaset lat temu drogi praktycznie do dziś się nie zmieniła. Ale mimo to podgórska osada bije rekordy popularności i zyskuje sławę coraz bardziej popularnego letniska i zimowiska.
<b> Wsparciem sekretarz Kästner </b>
Do takiego właśnie kurortu trafia wspomniany już Gerhart Hauptmann. Dokładnie 10 sierpnia 1901 roku.
Nie sposób potwierdzić, czy bywa w samym centrum Jagniątkowa, choć – znając wrażliwość pisarza na ludzkie tematy – wykluczyć tego nie można.
Na pewno w Wiesensteinie dowiaduje się, że dostał nagrodę Nobla. Pismo z tą wiadomością z 1912 roku zachowało się do dziś.
Pomaga mu sekretarz Erhart Kästner, niemiecki pisarz i felietonista, zatrudniony przez noblistę w 1937 roku. To on sporządza notatki, listy, pisze na maszynie teksty dyktowane przez Hauptmanna. Letnią porą obydwaj pracują w ogrodach rezydencji, przy skromnym stoliku, ławce i dwóch fotelach z wikliny.
<b> Noblista apolityczny
spodobał się Leninowi </b>
Hauptmann jest świadkiem historii. Z Agnetendorfu śledzi w prasie wydarzenia pierwszej wojny światowej i klęsce Niemiec. W rezydencji dowiaduje się o dojściu do władzy kanclerza Adolfa Hitlera. W zaciszu willi czyta doniesienia z frontów drugiej wojny światowej. Nie ukrywa braku sympatii ani wsparcia dla nazistów.
Choć jest pisarzem bardzo poczytnym – jego książki sprzedają się w dużym nakładzie – wycofuje się z życia publicznego.
W rezydencji dowiaduje się także o klęsce Trzeciej Rzeszy. Tam także przyjmuje, u kresu życia, sowieckiego komendanta Armii Czerwonej, która wkracza do Jeleniej Góry i okolic.
Trwają wysiedlenia Niemców ze zdobytych tak zwanych Ziem Odzyskanych. Hauptmann pozostaje dla sowietów niewygodnym lokatorem, jednak – najpewniej z powodu podeszłego wieku i wielkiej sławy – trudnym do wypędzenia.
Germanista i znawca biografii noblisty Jerzy Łukosz napisał sztukę teatralną o ostatnich dniach Hauptmanna. Czytamy w niej, że sowiecki oficer długo z pisarzem rozmawiał. Przyznał, że niemiecki literat był ulubionym autorem… Włodzimierza Lenina.
To może nie dziwić, bo problemy społeczne, ludzka bieda i inne podobne sprawy to niektóre z tematów podejmowanych w powieściach i dramatach Hauptmanna.
Jednak ten pozostawał nieprzejednany i nie utożsamiał swojej twórczości z polityczną ideologią: ani z socjalizmem w wydaniu sowieckim, ani z narodowo-socjalistyczną wizją Rzeszy.
Zapewne pozycja noblisty spowodowała, że jego ciało (zmarł w Wiesensteinie latem 1946 roku w wieku 84 lat) aż siedem tygodni czekało tam na możliwość przewiezienia do Niemiec. Zapewne o takim wątku nie pomyślał w żadnej ze swoich naturalistycznych powieści… W końcu spoczął w Hiddensee na Rugii.
<b> Z rezydencji – dom wczasowy </b>
Z willi Hauptmanna wywieziono niemal całe wyposażenie. Jak na ironię losu rezydencję Wiesenstein przekazano Towarzystwu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i nazwano Warszawianką.
W budynku urządzono najpierw dom opieki dla dzieci, potem – centrum kolonijne.
Secesyjne ozdoby zamalowano, a sama willa – jak większość podobnych zabudowań – zaczęła popadać w ruinę.
Podobnie jak większość zabudowań turystycznego centrum Agnetendorfu, po 1945 roku nazwanego Agnieszkowem, a potem – Jagniątkowem.
Pomysłodawcy tej nazwy kierowali się podobno łacińskim źródłosłowem niemieckiego miana (agnes – po łacinie – to jagnię).
W dawnym Hotelu Deutscher Kaiser powstają mieszkania komunalne. W Hotelu Bayera – Dom Wypoczynkowy „Grunwald” zarządzany przez Fundusz Wczasów Pracowniczych.
Kres działalności Grunwaldu to początek lat 90-tych ubiegłego wieku. Do dziś budynek straszy pustką i ruiną. Trudno uwierzyć, że było tam niegdyś towarzyskie i turystyczne centrum Jagniątkowa.
<b> Niepełny powrót
do świetności </b>
Blask odzyskuje za to dawna rezydencja noblisty Hauptmanna. Przypominają sobie o niej Niemcy, a czasy po upadku muru berlińskiego pozwalają na współpracę i odnowienie podupadłego Wiesensteinu. Z całą pewnością dzięki Lotharowi Herbstowi, Dolnoślązakowi pochodzącemu z niemieckiej rodziny, byłemu redaktorowi naczelnemu Polskiego Radia Wrocław.
– Wyobrażał sobie jagniątkowską willę jako dom spotkań artystycznych, literackich, naukowych, jako miejsce styku polsko-niemiecko-czeskiego, jako punkt na mapie Środkowej Europy, gdzie ludzie mówią wspólnym językiem. Mową dobrych intencji – podaje Andrzej Zawada z Lubuskiego Pisma Literacko-Kulturalnego Pro Libris.
– Kiedyś bracia Hauptmannowie tłumaczyli na niemiecki „Chłopów” Władysława Reymonta. (Dzięki temu tłumaczeniu polski pisarz dostał literacką nagrodę Nobla – KP). Teraz Polacy chcą wytłumaczyć sobie Hauptmanna – dodaje autor.
W sierpniu roku 2001, w stulecie wprowadzenia się pisarza do rezydencji, zostaje ona otwarta – po dokładnym remoncie – dla wszystkich chętnych. Willę nawiedza ówczesny premier Jerzy Buzek.
Stopniowo odzyskiwane są przedmioty i meble z dawnego wyposażenia. Dziedziniec willi ozdobiony jest posągiem Haneczki, jednej z bohaterek powieści pisarza.
W Wiesensteinie najpierw powstaje instytut studiów literackich, potem – muzeum miejskie. Zachęca stylowym wystrojem, możliwością zobaczenia na multimedialnych urządzeniach dawnych filmów o pisarzu. Można nawet posłuchać archiwalnych nagrań, na których czyta swoje dzieła. Jest też odlew jego prawej ręki, popiersie i wystawa dokumentująca pobyt i działalność Gerharta Hauptmanna.
Jagniątków, choć wszedł w granice administracyjne Jeleniej Góry, nie odzyskał tego blasku, który widać na dawnych pocztówkach z Agnetendorfu. Jednak wciąż swoją atmosferą czaruje. Choć polscy znani i zapewne majętni pisarze jakoś nie zamierzają się tu osiedlać.