Mroźny początek XX wieku

TEJO

Wszystkim, których tegoroczne mrozy i śniegi zaskoczyły, chcieliśmy przypomnieć, że chłodne pory roku zdarzały się także w latach poprzednich. I to nie tylko przy okazji zimy z przełomu lat 1979/80, do dziś noszącej zaszczytny tytuł „Zimy stulecia”.

Za niemieckich czasów śniegiem też potrafiło sypnąć. Najbardziej srogie zimy zdarzały się na początku XX wieku. Ponieważ nasza kraina była wówczas mniej ucywilizowana, syberyjskie mrozy aż takiego paraliżu nie wprowadzały.

Węgiel był powszechnie dostępny, a w mieszkaniach stały zabytkowe dziś już piece kaflowe. Ludzie raczej nie dbali o czystość środowiska, tylko o to, aby się ogrzać. A że centralnego ogrzewania nie było, nie trafiały się też – co logiczne – jego awarie. Skoro było zimno, dymy z kominów zaścielały niebo, ale mieszkańcy nie narzekali na chłód w pokojach.

Powszechny dostęp do prądu elektrycznego był kwestią przyszłości, więc nie ogłaszano wówczas dwudziestego pierwszego stopnia zasilania. To – jak się zapewne pamięta – w latach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej było zakamuflowanym określeniem możliwości wyłączenia napięcia w każdej chwili.

Za to kłopotem zimą dla mieszkańców dawnej Jeleniej Góry mógł być gaz. To właśnie on stanowił główne źródło światła w wielu kamienicach, a płynął z gazowni, w której dziś mieści się dyspozytornia zakładów energetycznych.
Jednak nawet z przerwy w dostawie gazu tragedii nie robiono, bo każdy zapobiegliwy jeleniogórzanin miał pod ręką lampę naftową i odpowieni zapas paliwa.

Tak oto zima okazywała się dla naszych poprzedników głównie źródłem radości. Ślizgano się na lodowiskach. Turyści, mimo niesprzyjających warunków, udawali się w wysokie góry. I choć wówczas nie było ani telefonów komórkowych, ani ratowników górskich w formacjach profesjonalnych, wypadki zdarzały się rzadko. Pewnie zdyscyplinowanym Niemcom na myśl nie przyszło, że można zejść ze znanego szlaku.

Z zimy cieszyli się także jeleniogórscy tramwajarze. To właśnie z powodu śnieżnej pory w roku 1914 przedłużono linię tramwajową do Ober Giersdorf, czyli Podgórzyna Górnego.

Zimą doczepiano do tramwaju dodatkowy wózek, do którego amatorzy nart mogli załadować swoje deski. Jak wynika z relacji kronikarskich, obydwa pojazdy w szczycie sezonu były bardzo zatłoczone.

Zresztą w Hirschberger Talbahn zimy się nie bano. Nawet kiedy nie spadł jeszcze żaden płatek śniegu, tramwajarze pokazywali solidne pługi do walki z zaspami na torach. I zima też się nie bała.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO