„Iwana” mógł przyćmić „Walter”
Jelenia Góra ma stosunkowo mało pomników poświęconych ludziom zasłużonym, którym mieszkańcy winni być wdzięczni za coś ważnego, czego dokonali oni dla dobra ogółu. W ciągu ostatnich przynajmniej dwustu lat osób takich w stolicy Karkonoszy było kilkanaście, ale wraz ze zmianami narodowościowymi, politycznymi i nawet estetycznymi większość poświęconych im pomników i tablic została zdjęta, zrzucona z piedestałów, całkowicie zniszczona, albo tylko usunięta w miejsca mniej eksponowane lub po prostu ukryta.
Do takich monumentów należał pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej, popularnie nazywany przez jeleniogórzan „Iwanem”. Dzieje tego pomnika, najważniejszego w całej Kotlinie Jeleniogórskiej, pod którym całe pokolenia mieszkańców Jeleniej Góry pod świetlanym przywództwem władz lokalnych składały wieńce i wiązanki kwiatów, są nieznane większości dzisiejszym jeleniogórzanom.
Jego projekt powstał w 1951 roku, w czasie największego rozkwitu stalinizmu, z inicjatywy Powiatowego Związku Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Wykonał go artysta rzeźbiarz Jan Serafin. Monument ustawiono przy centralnym placu miasta, tj., na placu im. Bolesława Bieruta (dzisiaj skrzyżowanie ul. Bankowej, Długiej i Wolności). Pod nim odbywały się wszystkie manifestacje i święta w czasach PRL (1 maja, 22 lipca, Rewolucji Październikowej, itp.). Pomnik ten przetrwał wszystkie zawieruchy dziejowe aż do końca lat 80. XX wieku. Już od lat 60. XX wieku był dla wielu mieszkańców symbolem polskiego zniewolenia przez Rosję sowiecką i niechcianą wizytówką „Czerwonej Kotliny”. Był obiektem drwin i prób zniszczenia. Dopiero w 1990 roku władze Jeleniej Góry zdecydowały się go usunąć, co stało się nad ranem 9 listopada 1991 roku. Ostatecznie „Iwan” wylądował na starym cmentarzu komunalnym pod kaplicą cmentarną, wśród grobów swoich pobratymców. Po trzydziestu latach od tego wydarzenia, większość mieszkańców o tym dziele już zapomniała, a nikt właściwie nie pamięta kto je stworzył.
A był to artysta plastyk Jan Serafin, który urodził się 11 listopada 1897 roku w Otyniu na Kresach Wschodnich dawnej Rzeczpospolitej (po wojnie w dokumentach, jako miejsce urodzenia miał wpisane ZSRR). Wtedy ziemie te należały do Cesarstwa Austriacko-Węgierskiego. Serafin wziął udział w I wojnie światowej jako żołnierz cesarza Franciszka Józefa. Nie ma informacji co się z nim działo w okresie do końca II wojny światowej. W każdym razie, po jej zakończeniu osiadł w Cieplicach Śląskich Zdroju i - co ciekawe - zajął dom po najwybitniejszym rzeźbiarzu niemieckim działającym w naszym regionie, nauczycielu i dyrektorze Szkoły Snycerskiej Cyrillu dell’ Antonio. Przejął nie tylko meble i sprzęty po cieplickim mistrzu snycerstwa, ale też jego pracownię, projekty, prace rzeźbiarskie, rysunki i szkice. To on zaprzepaścił cały dorobek dell’ Antonia.
Jan Serafin miał dwóch synów, którzy wychowywali się w domu niemieckiego mistrza pod okiem ojca polskiego rzeźbiarza. Nie dziwi więc fakt, że obaj przejawiali duże zdolności plastyczne. Jeden z nich Eligiusz Serafin w 1953 roku, po zakończeniu służby wojskowej, dzięki pomocy wojska, rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Właśnie wtedy w Cieplicach Śląskich Zdroju narodził się pomysł budowy pomnika gen. Karola Świerczewskiego „Waltera”. Powstał Komitet Budowy Pomnika, którego zadaniem była zbiórka pieniędzy na ten cel. Wg. wstępnych założeń, pomnik miał być wykonany z granitu. Postać gen. „Waltera” miała mieć 4,5m wysokości, plus cokół. Miał stanąć w centralnym punkcie miasta Cieplice Śląskie Zdrój przy placu Piastowskim, obok Pawilonu „Lalka” przy wejściu do Parku Zdrojowego. Zakładano, że koszt jego budowy wyniesie 80 tys. ówczesnych złotych. Wszystko początkowo szło dobrze, ale po śmierci Stalina sprawy zaczęły się komplikować. Do 1955 roku zebrano tylko 40 tys. złotych, a po przeszacowaniu, faktyczny koszt budowy momentu określono na 150 tys. złotych (w tamtych czasach litr mleka kosztował 2zł, a kilogram soli 1,20zł).
Rzeźbiarzom zależało na budowie pomnika, bo mieli za niego dostać stosowne honorarium. Na pomoc władz lokalnych nie mogli za bardzo liczyć, a społeczeństwo też nie kwapiło się do dobrowolnych składek. Dlatego Eugeniusz Serafin, syn Jana Serafina próbował wystosować pismo w tej sprawie „do kogo trzeba”. Jego brudnopis zachował się do dzisiaj. Pismo datowane jest na 14 kwietnia 1955 roku. Czytamy w nim, m.in.:
„Do Ministra Obrony Narodowej Marszałka Polski Konstantego Rokossowskiego.
Obywatelu Ministrze piszę w sprawie którą zainteresowany jest cały nasz kraj (…) o sprawie bliskiej naszego serca, o sprawie która jak nigdy – w chwili obecnej jest sprawą wielkiej wagi. Sprawa 10-lecia istnienia Polski Ludowej i wyzwolenia Śląska z czym nierozerwalnie związane jest Imię Generała Karola Świerczewskiego. Doceniając to wielkie wydarzenie mieszkańcy miasta Cieplice postanowili w centralnym miejscu miasta wznieść pomnik generała Waltera. (…) Na zbudowanie pomnika potrzeba 150 tysięcy złotych (…) będzie to pierwszy pomnik w Kraju postawiony wielkiemu Polakowi rewolucjoniście. (…) To wielkie przedsięwzięcie jest zbyt kosztowne jak na małe miasto Cieplice, ale nie powinno to być powodem zaniechania budowy pomnika. Może w tym wypadku przyszłyby na pomoc jednostki wojskowe stacjonujące w okolicach Jeleniej Góry, które dałyby kilku żołnierzy do niwelacji terenu. (…) Pomnik generała Karola Świerczewskiego w Cieplicach – pierwszy pomnik w Kraju będzie symbolem walki o lepszą przyszłość – zwycięstwa dobra nad złem.
Z żołnierskim pozdrowieniem kpr. rez. Serafin Eugeniusz”.
Jakaś pomoc nastąpiła bo teren zniwelowano i ustawiono granitowe bryły z których miała powstać rzeźba i cokół, co widać na zachowanych fotografiach. Jednak po październiku 1956 roku wszystko w Polsce się zmieniło. Rokossowski przestał być marszałkiem Polski, wyjechał do ZSRR i został tam sowieckim marszałkiem. Polacy starali się zrzucić jarzmo stalinizmu i zerwać z niechlubną przeszłością pierwszych lat powojennych. Budowa pomnika stanęła w martwym punkcie.
W czasie „popaździernikowej odwilży” Polska Ludowa zaczęła się trochę zmieniać. Odczuli to też mieszkańcy Kotliny Jeleniogórskiej. Powstały sławne „Tezy Jeleniogórskie”, powstały liczne towarzystwa i stowarzyszenia społeczne i zaczął ukazywać się tygodnik ilustrowany ziemi jeleniogórskiej „Nowiny Jeleniogórskie”. W pierwszym numerze tego czasopisma z 3-9 kwietnia 1958 roku, na str. 2 w rubryce „Nowiny tygodnia” czytamy: ”Mieszkańcy Cieplic z niepokojem patrzą na rozpoczętą bryłę pomnika przed wejściem do parku. Warunki klimatyczne nie pozwalają kończyć rzeźby, ale warto by zrobić ankietę na łamach naszego pisma, czy pomnik ten winien stać w tym niekorzystnie wybranym miejscu”.
W rezultacie tych oddolnych działań, pomnik gen. Karola Świerczewskiego „Waltera” nigdy w Cieplicach nie stanął. Gdyby tak się stało, swoją wielkością przyćmiłby „Iwana” w Jeleniej Górze. Z pewnością w latach 90. XX wieku byłaby konieczność jego przeniesienia. Na cmentarz w Cieplicach byłoby to niemożliwe, bo od początku jest on w zarządzie Parafii Rzymskokatolickiej w Cieplicach prowadzonej przez Ojców Pijarów, a jedyna kwatera wojskowa na tej nekropolii dotyczy żołnierzy niemieckich (większość o polskich nazwiskach), poległych w I wojnie światowej.
Gdyby ten monument stanął w Cieplicach to mogło się to stać (o zgrozo!) w 40. Rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.