Stanisław Bernatt nie pisał o statkach z papieru
Stanisław Bernatt o czasach powojennych napisał: "(...) czasy były pełne przeróżnych wydarzeń, zachodzących na wielkim tle historycznych przemian. Tym wielkim tłem historycznym była likwidacja na Śląsku panowania niemieckiego i początki repolonizacji tej ziemi. W ramach akcji repolonizacyjnej zakrojonej szeroko (...) byłem maleńkim kółkiem, ale zaklinam się, że nie zbywało mi na obrotach".
Jeden z największych marynistów polskich urodził się 28 maja 1899 r. w Warszawie, w rodzinie lekarskiej. Tam ukończył szkoły. Studiował historię w Warszawie i Monachium (w 1925 r. uzyskał tytuł doktora filozofii). Miał różne zainteresowania (historia, filozofia, przyroda, morze, pisarstwo, dziennikarstwo i in.). Jeszcze na studiach był dziennikarzem w Katowicach (od 1924 r.), a następnie korespondentem "Kuriera Poznańskiego" w Berlinie (1926 r.) i dziennikarzem w Gdyni (1930 r.). Do 1939 r. zatrudniony był w poznańskim koncernie wydawniczym "Drukarnia Polska S.A.".
- W czasie wojny pracował w Lublinie w firmie "Paptor", handlującej "papierówką" (drewnem na papier). Tam nabył doświadczenia w dziedzinie papiernictwa i tam też zastał go koniec wojny. Ale jeszcze podczas jej trwania, 31 stycznia 1945 r., Kierownictwo Grup Operacyjnych Ministerstwa Przemysłu w Lublinie, skierowało go do dyspozycji głównego pełnomocnika Grupy Operacyjnej Śląskiej, a 23 marca 1945 r., Centralny Zarząd Przemysłu Papierniczego w Łodzi upoważnił go, jako pełnomocnika do "lustrowania przedsiębiorstw przemysłu celulozowo – papierowego, tekturowego, przetwarzania papieru i w zakładach poligraficznych na przyłączonych terenach południowo – zachodnich". Wyjeżdżając z Lublina na Śląsk, 2 lutego 1945 r. otrzymał też od radzieckich władz wojskowych, tzw. "komandirowkę" wraz z pisemną prośbą o udzielenie mu pomocy – opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Wraz z posuwaniem się frontu na Zachód, rozpoczął lustrowanie zajmowanych ziem wg otrzymanych pełnomocnictw. Poprzez Górny Śląsk i Opolszczyznę trafił na Dolny Śląsk. Centralny Zarząd Przemysłu Papierniczego 11 maja 1945 r. upoważnił go do zorganizowania Dolnośląskiego Zjednoczenia Przemysłu Przetworów Papierowych. Siedzibą Zjednoczenia, jak i władz wojewódzkich była wówczas Lignica (później zmieniono nazwę na Legnica).
- Stanisław Bernatt trafił do Legnicy w drugiej połowie czerwca 1945 r. Pierwsze dni spędził tam w budynku szkolnym. Znalazł w końcu mieszkanie i jednocześnie stwierdził, że w mieście nie było fabryk papieru. Mieszkanie nie podobało się jego żonie, a i tak zajęte zostało przez urzędników Delegatury Poczt i Telegrafów. Znalazł drugie mieszkanie przy dzisiejszej ulicy Jaworzyńskiej. Jeździł po Śląsku, aż w końcu dotarł do Jeleniej Góry, Cieplic i Sobieszowa. Tu w końcu odnalazł liczne fabryki papieru – mówi dyrektor.
Tymczasem, 29 lipca 1945 r., wraz z wieloma pracownikami różnych polskich urzędów, musiał opuścić Legnicę (z jedną walizką jak wspomniał) bowiem prawie całe miasto zajęły wojska Armii Czerwonej, a marszałek Rokossowski ulokował tam swój sztab (tak już zostało i do początku lat 90’. w mieście stacjonował Sztab Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej). Grupa Operacyjna Bernatta przeniosła się do Jeleniej Góry.
- Stanisław Bernatt nie tylko zajmował się odbudową przemysłu papierniczego na Dolnym Śląsku (przez dwa lata prowadził fabrykę papieru w Dąbrowicy, zaangażował się w uruchomienie odlewni żeliwa w Barcinku) i innych zakładów pracy, m.in. w Jeleniej Górze (od 1950 r. był kierownikiem zaopatrzenia w Celwiskozie). Te działania miały wpływ na jego zdrowie (rozedma płuc). Toteż w 1956 r. przeszedł na rentę inwalidzką. Będąc człowiekiem wysokiej kultury był jednocześnie częścią inteligencji starszego pokolenia, która osiedliła się na Dolnym Śląsku. Był jednym z wielu, którzy do końca życia nie wyjechali do wielkich miast i pozostał na prowincji. Dzięki temu Jelenia Góra zyskała człowieka o szerokich horyzontach, który z czasem stał się jednym z twórców klimatu kulturalnego w Jeleniej Górze – mówi Stanisław Firszt.
Stanisław Bernatt brał czynny udział w przygotowaniu Tez Jeleniogórskich i powstaniu "Nowin Jeleniogórskich" w 1958 r. Był też organizatorem zbiórki złomu brązowego na płaskorzeźbę księcia Bolesława Krzywoustego, która do dzisiaj zdobi hol w miejskim ratuszu. Współorganizował imprezę funkcjonującą do dzisiaj pn. Wrzesień Jeleniogórski, organizując zapomniane już dzisiaj wystawy kwiatów. Był członkiem wielu towarzystw i stowarzyszeń, m.in. Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Róż, Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Towarzystwa Kynologicznego, Polskiego Związku Wędkarskiego i Towarzystwa Przyjaciół Jeleniej Góry. W latach 1965 – 1976 był redaktorem "Rocznika Jeleniogórskiego". Dużo pisał i publikował, współpracując, m.in. z "Problemami", "Turystą", "Poznaj świat", itp. Sercem był mocno związany z regionem. Wygłaszał liczne prelekcje i odczyty. Pisał artykuły, które inicjowały badania naukowe, m.in. wraz z Andrzejem Grodzickim na temat występowania i wydobywania złota w Karkonoszach i na Dolnym Śląsku (1975) co dało początek badaniom archeologicznym prowadzonym przez Józefa Kaźmierczyka w latach 1975 – 1993 i kontynuowanym przez Stanisława Firszta w latach 1984 – 2008.
- Będąc na rencie, Stanisław Bernatt powrócił do swoich dawnych zainteresowań morskich. Korespondował w tych sprawach m.in. z Instytutem Oceanografii Uniwersytetu w Kalifornii oraz wieloma instytucjami i ludźmi morza. Zaowocowało to wieloma publikacjami, m.in. "Słowniczkiem morskim" (z przedmową Aleksandra Brücknera), "Morze w humorze", "125 dykteryjek morskich", artykułami w miesięczniku "Morze" oraz 25 broszurkami z cyklu "Miniatury Morskie", m.in.: "Tragiczny rejs" (1958), "Góra lodowa na kursie" (1958), "Na pastwie losu" (1958), "Stalowe trumny" (1958), "Tajemnice Skapa Flow" (1958), "W szponach tajfunu" (1958), "Zaginione żaglowce" (1958), "zdradziecka torpeda "(1958), "Zwyciężony przez sztorm"(1959),"Toną olbrzymy" (1959), "Tylko kapitan"(1959), "Ośmiornice mają błękitną krew"(1960), "Słowa mkną po dnie oceanów"(1960), "Łzy oceanu" (1962),"Rekiny i delfiny" (1963), "Hebanowy most przez Atlantyk" (1965), "Albatrosy, mewy i fregaty" (1965), "I żółwie łapie się na lasso" (1966),, "Halo, "Thresches"! ,Halo, "Thresches"!" (1966), "Lakonia płonie" (1967), "Fortele wojenne na morzu"(1969), "Pojedynek wywiadów na Pacyfiku" (1970) – wylicza dyrektor.
Pierwsze broszury tej serii były autorstwa Stanisława Bernatta. Autorami następnych były takie sławy, jak Andrzej Perepeczko, Jerzy Pertek, Jerzy Miciński, Sławomir Sierecki, Jan Piwoński, Andrzej Urbańczyk. Wszystkie okładki projektował wspaniały Adam Werka. "Miniatury morskie" ukazywały się w latach 1958 – 1978. Wydawnictwa morskie rozsławiły Stanisława Bernatta w całej Polsce, jako jednego z najlepszych pisarzy i publicystów marynistycznych.
- Osobiście już w latach 60’ zetknąłem się z twórczością Stanisława Bernatta ("Morze", "Miniatury morskie". To on, m.in. zaszczepił mi "morskiego konika". Mieszkając wówczas w Legnicy, nie myślałem, że zamieszkam w Jeleniej Górze, gdzie żył i tworzył mój idol i nie mogłem przewidzieć, że będę członkiem Towarzystwa Przyjaciół Jeleniej Góry, które on współtworzył, a także, że będę członkiem redakcji "Rocznika Jeleniogórskiego", którego on był redaktorem. Ten wspaniały marynista, regionalista, działacz społeczny i animator kultury (tak, jak byśmy powiedzieli dzisiaj), a jednocześnie gawędziarz i pełen humoru człowiek, zmarł w Jeleniej Górze, 18 marca 1979 r. i tu też został pochowany. Za swoją działalność był odznaczony, m.in.: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1977), odznaką "Za zasługi dla województwa Jeleniogórskiego" (1978), odznaką "Zasłużony dla Dolnego Śląska" oraz odznaką "Zasłużony Pracownik Morza" oraz wyróżniony tytułem "Jeleniogórzanina Roku 1973" – opowiada Stanisław Firszt.