Dlaczego do dzisiaj nie ma stylu karkonoskiego?

Mea

Każdy region, także w Polsce, oprócz odmiennych walorów przyrodniczych i krajobrazowych wyróżnia się od innych własną, nieco inną kulturą i charakterystycznym tylko dla niej stylem, tak w budownictwie, jak również w sposobie urządzania wnętrz mieszkalnych, wyrobie przedmiotów codziennego użytku, strojów oraz lokalnej sztuki ludowej.

Niekiedy styl taki wytwarzał się przez setki lat i poprzez powielanie tych samych lub podobnych wzorców przez lokalną społeczność stawał się jej sztandarem rozpoznawczym. Działo się to przeważnie w środowiskach ludności wiejskiej, najbardziej konserwatywnej i przywiązanej do tradycji ojców.

- Przejawiało się to w wielu formach działalności, tak dla własnych potrzeb, jak i najbliższego otoczenia. Wytworzyły się nawet zawody, które często były głównym źródłem utrzymania rzemieślników i wytwórców, np. budownictwo lokalne, stolarstwo, meblarstwo, snycerstwo, kowalstwo, garncarstwo, plecionkarstwo, tkactwo czy krawiectwo. W chwilach wolnych od prac polowych, przeważnie w okresie jesienno- zimowym, część mieszkańców wsi i małych miasteczek zajmowała się także: wycinkarstwem, rzeźbiarstwem, piernikarstwem, malarstwem, grafiką, hafciarstwem, koronkarstwem, zabawkarstwem i wytwarzaniem, np. papierowych i bibułkowych kwiatów. Wzorce dla swoich wyrobów miejscowi wytwórcy czerpali z otaczającej ich przyrody i wielowiekowej tradycji. Wpływ na te działania miały lokalne zwyczaje związane z obrzędowością (często sięgającą jeszcze czasów pogańskich), czy np. sąsiedztwo klasztorów i dużych miast – opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.

Sztuka ludowa bujnie rozkwitała jeszcze do połowy XIX wieku. Postępujące później procesy rozwoju gospodarczego (rewolucja przemysłowa) i wynikające z nich działania urbanistyczne, komunikacyjne i kulturowe do końca XIX w, spowodowały zanik dawnej, autentycznej wytwórczości w lokalnym stylu. Pojawiająca się stopniowa unifikacja kultury, zbliżenie się "kultury miejskiej" do wsi, masowe, maszynowe wytwarzanie wielu przedmiotów codziennego użytku i wyrobów artystycznych oraz ubiorów, wyparły ręczną wytwórczość chałupniczą.

- Drastycznie spadło zapotrzebowanie na tę ostatnią, która zaczęła być postrzegana jako przeżytek i przejaw zacofania, prymitywizmu i plebejskiego kiczu. Lokalne społeczności zaczęły się nawet wstydzić swojego stylu. W wielu regionach zaprzestano zupełnie takiej działalności i zastąpiono ją zaopatrywaniem się w to, co oferował handel przedmiotami, wytworzonymi w fabrykach i dużych warsztatach. Groziło to całkowitym ujednoliceniem i "naturalną śmiercią" lokalnych stylów i kultur.

W końcu XIX i na początku XX wieku znaleźli się jednak ludzie, przeważnie artyści z dużych i mniejszych miast, którzy zachłysnęli się sztuką ludową. Tak było w Tatrach (Jan Kasprowicz, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Stanisław Iganacy Witkiewicz, Stanisław Wyspiański, Karol Szymanowski) i tak było w Karkonoszach (Carl Hauptmann, Erich Fuchs). Wytworzyła się nawet moda na ludowość – mówi dyrektor.

Ogromny wpływ na przetrwanie lokalnych stylów miał też postępujący rozwój turystyki. Pojawiło się ponownie zapotrzebowanie na wyroby rzemiosła i sztuki lokalnej, bo to one właśnie przyciągały, głównie ludzi z miast. Oni to stali się odbiorcami tych wyrobów i to dla nich utrzymywano lokalny styl w: budownictwie, wystroju wnętrz, strojach i wyrobach codziennego użytku. Dawny, charakterystyczny tylko dla danego miejsca nastrój i klimat oraz możliwość przywiezienia z wyprawy różnych, dostępnych tu tylko, pamiątek, uchował tradycyjne style w wielu regionach. Tak zachowały się na terenie Polski (choć z modyfikacjami), np. "styl zakopiański" czy "łowicki".

- Lokalna kultura i jej styl służyły do połowy XIX wieku głównie miejscowej ludności, a później, co trwa aż do dzisiaj po odpowiednim dostosowaniu, służą gościom, kuracjuszom i turystom (ale już nie w każdym regionie Polski). Podstawą trwania autentycznego stylu lokalnego jest przede wszystkim utrzymanie jego ciągłości przez ludność autochtoniczną. Na Dolnym Śląsku i w Karkonoszach ta ciągłość została przerwana w 1945 roku. Dawniej istniał tu odrębny styl, który moglibyśmy dzisiaj nazwać "stylem karkonoskim". Do końca XVIII wieku miał on charakter autentyczny, żywy, służący lokalnej społeczności posługującej się nawet własną gwarą. Wraz z rozwojem turystyki, w ciągu XIX w., styl ten zaczął zanikać w czystej formie. Wcześniej budowano tu charakterystyczne dla tego regionu domy, urządzane wg miejscowego wzorca i zwyczaju. Wnętrza wypełniano meblami często ręcznie malowanymi, wiele przedmiotów codziennego użytku zdobiono snycerką, na ścianach wieszano obrazy malowane na szkle, a mieszkańcy ubierali się w bogato zdobione stroje (odświętnie). Rozwijały się zawody i wytwórczość, tj.: budownictwo, meblarstwo, snycerstwo, rzeźbiarstwo, kowalstwo, tkactwo, hafciarstwo, koronkarstwo, piernikarstwo, itp. – wymienia Stanisław Firszt.

Kiedy w początkowym okresie rozwoju turystyki w naszym regionie, opartej w dużej mierze na odwiedzinach przede wszystkim cieplickiego kurortu, powstał tu cały przemysł pamiątkarski, oparty na: wyrobach szklarskich, grafice ilustracyjnej, wytwarzaniu lasek z głową Rübezahla, produkcji wyrobów zdobionych haftem i koronkami, artystycznych wyrobach z drewna oraz wytwarzaniu malarskich "Landschaftów karkonoskich" wspierany, m.in. przez Schaffgotschów. Prawdziwa sztuka ludowa tego terenu zaczęła zanikać.

- Zauważyli to członkowie Riesengebirgs=Verein (Towarzystwa Karkonoskiego) już pod koniec XIX w. i zaczęli gromadzić wszystko, co było autentyczne i pochodziło z tego obszaru. Tak powstało, m.in. Muzeum Towarzystwa (dzisiaj Muzeum Karkonoskie) i jego zbiory. Przewodniczący Towarzystwa Hugo Seydel zauważył też, że w regionie zanikają dawne zawody i umiejętność artystycznej obróbki drewna, dlatego z jego to inicjatywy w 1902 r. utworzono w Cieplicach sławną później Szkołę Snycerstwa, aby całkowicie nie zniknęła tu dawna tradycja. Wszystko to nie uchroniło przed całkowitym upadkiem i zanikiem autentycznej wytwórczości lokalnej, charakterystycznej dla tego regionu, ale pozwoliło na jej bazie stworzyć miejscowy "styl karkonoski" w wielu dziedzinach wytwórczości, skierowany głównie do turystów i kuracjuszy. Miejscowi wytwórcy, rzemieślnicy i budowniczowie czuli regionalnego ducha, ponieważ wyrośli tu na wielowiekowej tradycji i byli prawdziwymi autochtonami z dziada pradziada – mówi dyrektor.

W latach 1945 – 1948 większość autochtonicznej ludności niemieckiej z całego regionu wyjechała, bądź została wywieziona na i tam kultywowała później swoje dawne tradycje. To samo do dzisiaj robią Lwowiacy i Wilniacy, przesiedleni w Karkonosze, w tym samym czasie. Przesiedleńcy z terenów wschodnich II Rzeczypospolitej i tzw. Centralnej Polski przywieźli ze sobą własne tradycje i zwyczaje, a to co zastali tutaj było dla nich obce, niezrozumiałe i trudne do przyjęcia, bo niemieckie. Tradycja "stylu karkonoskiego" została przerwana. Nikt nie chciał go kontynuować, a na jego miejsce nie mogło wytworzyć się nic nowego, bowiem nowi mieszkańcy nie tworzyli monolitu kulturowego. Byli to ludzie przyzwyczajeni do wielu różnych stylów i odmiennych tradycji, przywiezionych ze stron rodzinnych. Ten kocioł kulturowy cały czas wrzał.

- Jeszcze inaczej było w niektórych wsiach, gdzie osiedlili się ludzie z tej samej miejscowości skąd przyjechali. Kultywowano tam własne tradycje i zwyczaje, które w niewielkim stopniu uzupełniano o niektóre wątki lokalne. To rozbicie, wyspowość i pomieszanie tworzyło tylko coś w rodzaju kotła, w którym do dzisiaj wrze, ale nie tygla, w którym wszystko to, co zostało przywiezione mogło się stopić w jedną całość. Od lat 60’, kiedy ustabilizowały się już procesy osadnicze i pojawiła się nowa generacja miejscowych autochtonów, nieśmiało zaczęto wracać do korzeni (choć nie polskich) tego regionu. Przemysł turystyczny wymagał bowiem podjęcia kroków, aby można było zaoferować odwiedzającym te strony coś charakterystycznego, coś innego niż w innych regionach Polski. Zaczęto więc przypominać i przejmować dawne wzorce oraz tradycję wypracowaną tu przez wieki. Szło to bardzo marnie, bowiem nie zajmowali się tym autentyczni autochtoni z dziada pradziada. Pewne próby nawiązania do tradycji lokalnej podjęła wówczas Szkoła Rzemiosł Artystycznych w Cieplicach, współpracująca z nieistniejącą dzisiaj "Cepelią". Na Dolnym Śląsku pojawiła się gra liczbowa "Liczyrzepka", a w Legnicy produkowano wino "Liczyrzepa". Wszystko to było niewystarczające i mało kreatywne – opowiada Stanisław Firszt.

Próby odtworzenia w całości dawnego "stylu karkonoskiego" nie powiodły się i nie mogły się powieść. Wynikało to bowiem z odrębności kulturowej i różnej mentalności Polaków i Niemców oraz z faktu, że niczego nie można tworzyć i narzucić odgórnie, administracyjnie. Efektem jest sztuczność, pozoranctwo, bierny opór i w konsekwencji wielkie nic. Tworzy się jednak obecnie nowy "styl karkonoski", oparty na niektórych podstawowych, głównych elementach dawnego stylu dzięki współczesnym autochtonom, dla których ta ziemia jest małą ojczyzną. Wymaga to jednak czasu.

- Proces ten dodatkowo cały czas zakłócają i utrudniają nieprzemyślane działania osób, wprowadzających na nasz teren istniejące już typowo marketingowe i gotowe style z innych regionów Polski, a szczególnie wszędobylski "styl karpacki" (powinien być tylko w Karpatach) inaczej zwany "zakopiańskim" (powinien być tylko w Zakopanem i okolicy), "tatrzańskim" (powinien być tylko w Tatrach) lub "góralskim" (góral to nie człowiek z dowolnych gór, ale mieszkaniec Tatr). Jego ekspansja dotyczy też innych regionów kraju, a ciupagi można kupić nawet nad Bałtykiem. "Tatrzański marsz" przez Polskę, wsparty kontrowersyjnymi decyzjami różnych, miejscowych samorządów, niszczy inne style regionalne, a u nas skutecznie opóźnia, psuje i niszczy proces tworzenia się nowego stylu karkonoskiego, który może być postrzegany obecnie jako mniej atrakcyjny, bo sztuczny, "szwabski" i nie polski – wyjaśnia Stanisław Firszt.

Tworzącemu się stylowi trudno jest się bronić przed istniejącym już od wielu lat stylem, do którego niektórzy mają szczególny sentyment. - Dla tych, co popierają w Karkonoszach "styl karpacki" (dzieje się to szczególnie w Karpaczu bo występuje zbieżność nazw "Karpaty – karpacki", "Karpacz – karpacki, a może karpaczański"), aż się prosi przypomnieć i zaśpiewać piosenkę: Góralu, czy ci nie żal? (wchodzić na cudze tereny i niszczyć miejscową tradycję), Góralu wracaj do hal! - mówi Stanisław Firszt.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO