Komandor, podporucznik, baron Burkard von Müllenheim–Rechberg
Jednym z najważniejszych epizodów II wojny światowej na morzu było zatopienie pancernika "Bismarck" przez zespół okrętów brytyjskich. Pewną rolę w tej bitwie odegrał polski niszczyciel "Piorun". A wszystko zaczęło się 18 maja 1941 r. kiedy to z Gdyni (wówczas Gothenhafen) wypłynął zespół okrętów niemieckich, biorących udział w operacji "Rhenübung", mającej na celu atakowanie morskich szlaków handlowych na Atlantyku.
W skład zespołu, którego dowódcą był admirał Günther Lütjens, oprócz towarzyszących mu mniejszych okrętów, wchodziły: ciężki krążownik "Prinz Eugen" i nowoczesny pancernik "Bismarck", którym dowodził komandor Ernst Lindemann. Adiutantem dowódcy i czwartym oficerem artylerii na tym okręcie był komandor podporucznik Burkard baron von Müllenheim – Rechberg, mieszkaniec Hirschberg (dziś Jelenia Góra).
- Burkard baron von Müllenheim–Rechberg wywodził się z rycerskiej rodziny rodem z Badenii i Alzacji. Jego przodkowie jak mało kto znali się na myślistwie, toteż cesarz Ferdynard II Habsburg (1619 – 1637) powołał Gebharda von Müllenheima na wielkiego łowczego. On to w 1625 r. przeniósł się do Warszawy, gdzie był wielkim łowczym u Władysława Zygmunta Wazy, późniejszego króla Władysława IV. W 1635 r. otrzymał polski tytuł szlachecki i liczne dobra w Prusach. Rodzina Müllenheimów tradycyjnie wiązała się ze służbą wojskową. Burkard von Müllenheim–Rechberg urodził się 25 czerwca 1910 r. w Spandau. Jego ojciec zginął w I wojnie światowej, toteż po jej zakończeniu rodzinie przyszło żyć w bardzo skromnych warunkach. Za namową matki, Burkard po zdaniu matury, w Naumburgu w 1929 r., wstąpił do marynarki wojennej (Reichsmarine). Uzyskał stopień oficerski jako artylerzysta. W początkach lat 30. rodzina Müllenheim–Rechberg przeniosła się do Hirschberg (Jelenia Góra). W tym czasie Burkard służył na nowych krążownikach lekkich "Königsberg" i "Karlsruhe" – opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Od 1935 r. służył w Szkole Marynarki w Mürwik jako dowódca sekcji. Jesienią 1938 r. został asystentem attache morskiego w Londynie. Od października 1939 r. był czwartym oficerem artylerii na pancerniku "Scharnhorst", a po jego uszkodzeniu w walce, przeniesiono go jako pierwszego oficera na niszczyciel a"Erich Giese". Kiedy okręt ten został zatopiony pod Narwikiem (w walkach o Narwik w 1940 r. brała udział polska Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich i polskie okręty wojenne, m.in. ORP "Burza" i ORP "Grom", który zatonął od bomb lotniczych 4 maja), Burkard von Müllenheim został przeniesiony na czwartego oficera artylerii, na pancernik "Bismarck", biorący udział we wspomnianej operacji "Rheinübung".
- Po wyjściu z Gdyni zespół okrętów niemieckich przeszedł przez Kattegat kierując się na północ. Zespół został wykryty przez angielskie samoloty zwiadowcze. Natychmiast w stan pogotowia postawiono: krążownik liniowy "Hood" (duma brytyjskiej floty), pancernik "Prince of Wales", krążownik liniowy "Repulse" i dziesięć niszczycieli. Zespół niemiecki wymykał się Anglikom. Został wykryty 23 maja koło Islandii przez ciężkie krążowniki "Norfolk" i "Suffolk". Tymczasem na spotkanie "Bismarcka" zbliżały się, wspomniane wyżej, pancernik i krążownik liniowy. Rano 23 maja doszło do wymiany ognia. Szósta salwa "Bismarcka" trafiła "Hooda". Jeden z pocisków wpadł do komory amunicyjnej i spowodował potężną eksplozję, która rozerwała okręt angielski na strzępy. Z 1397 ludzi jego załogi, uratowało się tylko 3 – mówił dyrektor.
Okręty niemieckie rozdzieliły się, a Anglicy poprzysięgli zemstę za "Hooda". Za wszelką cenę chcieli zatopić niemiecki pancernik. W rejon gdzie płynął "Bismarck" wysłali dodatkowo: 4 pancerniki, 3 krążowniki liniowe, 2 lotniskowce, 12 krążowników i kilkadziesiąt niszczycieli. W nocy z 23 na 25 maja samoloty z lotniskowca "Victorius" zaatakowały niemiecki pancernik torpedami. Następnego dnia (26 maja) zrobiły to samoloty z lotniskowca "Ark Royal". Zostały uszkodzone stery "Bismarcka" i stracił on sterowność, ale zdołał umknąć.
- Pierwszy wykrył go polski niszczyciel "Piorun". Przewaga okrętu niemieckiego była miażdżąca. Cała salwa z polskiego okrętu nie mogła wyrządzić żadnej szkody pancernikowi, a jeden pocisk z pancernika był śmiertelny dla "Pioruna". Mimo to, komandor porucznik Eugeniusz Pławski rozkazał otworzyć ogień ze słowami: "Trzy salwy na cześć Polski!" i natychmiast kazał wycofać się, ukrywając okręt za zasłoną dymną. Następnie niszczyciele angielskie dokonały na "Bismarcka" wzmożony atak torpedowy. Niemiecki okręt został prawie unieruchomiony. Następnego dnia do "Bismarcka" zbliżyły się angielskie pancerniki "Rodney" i "King Georg V", i rozpoczęły morderczy ogień siejąc wielkie zniszczenia na niemieckim okręcie, którego "dobił" torpedami krążownik "Dorsetshire". O godz. 11.37 "Bismarck" przechylił się i zatonął. Z załogi liczącej 2403 marynarzy uratowano 110, a wśród nich najstarszym stopniem był komandor podporucznik Burkard von Müllenheim – Rechberg – mówi Stanisław Firszt.
Trafił on do niewoli w Wielkiej Brytanii, a następnie przeniesiono go do Kanady, do obozu jenieckiego. Tam od 1942 r. rozpoczął studia prawnicze. W listopadzie 1946 r. powrócił do Niemiec, gdzie kontynuował naukę na Uniwersytecie J. W. Goethego we Frankfurcie nad Menem.
- Matka Burkarda von Müllenheim, ostatnim pociągiem w 1945 r., wyjeżdżającym z Hirschberg przed zbliżającymi się wojskami sowieckimi, wyjechała do Niemiec. Tam spotkała syna, który w 1952 r. rozpoczął służbę dyplomatyczną w rządzie RFN, m.in. był konsulem generalnym w Toronto, w Kanadzie i ambasadorem w Tanzanii oraz Demokratycznej Republice Konga. W 1954 r. ożenił się z Polką z domu Jaduczyńską. Kiedy w 1975 r. przeszedł na emeryturę, zaczął pisać książkę o "Bismarcku" (jej pierwsze wydanie ukazało się w USA w 1980 r.). Opisał w niej, m.in. epizod "walki" "Pioruna" z "Bismarckiem" – opowiada dyrektor.
W 1984 r. odwiedził swoje rodzinne miasto Hirschberg (już od prawie 40 lat Jelenia Góra). Tu przeżył interesujący dla niego incydent.
- Po latach wspomniał go tak: "W pewnym momencie, właściwie robiąc zdjęcie naszego dawnego domu, poczułem na moim ramieniu rękę milicjanta, zostałem zatrzymany i spędziłem ponad półtorej godziny w komisariacie. Wreszcie zjawił się młody, inteligentnie wyglądający oficer (...) Faktycznie, zwracając się do mnie po niemiecku, stwierdził, że cała sprawa zostanie zaraz wyjaśniona". Burkard von Müllenheim, już w luźnej rozmowie z tym oficerem (ciekawe kto to był) wspomniał, że napisał książkę o "Bismarcku" i wtedy usłyszał od niego: "Ale, ale, jak pan był na "Bismarcku", musiał Pan słyszeć o "Piorunie"!" Słowa te ogromnie uradowały i zdziwiły komandora, bowiem nie przypuszczał, że w komunistycznym państwie, jakim była PRL, ktokolwiek wiedział o walkach polskich marynarzy na Zachodzie – cytował Stanisław Firszt.
Burkard von Müllenheim – Rechberg wraz z rodziną mieszkał w Herrsching k. Monachium. W 2001 roku wyszło pierwsze polskie wydanie jego dzieła (najlepszego w temacie) o "Bismarcku" (B.F. von Müllenheim – Rechberg, Pancernik "Bismarck", Gdańsk 2001). Baron Müllenheim – Rechberg, zmarł 1 czerwca 2003 r., w Herrsching i tam został pochowany.