Jak cieplickie ptaki odfrunęły na zawsze
Po 1945 roku, tak się złożyło, że większość dawnych zbiorów Schaffgotschów (biblioteka, zbiory muzealne) znalazło się ,,pod opieką’’ Uzdrowiska Cieplice, a pośrednio pod kuratelą Dyrekcji Uzdrowisk na Dolnym Śląsku. O ich losie decydowali ludzie nie mający żadnego pojęcia o zbiorach muzealnych i muzealnictwie.
Dodatkowym elementem braku ochrony ich znacznej części był fakt, że zbiory historyczne podlegały wówczas Ministerstwu Kultury i Sztuki, które jako tako było nimi zainteresowane. Natomiast zbiory przyrodnicze podlegały Ministerstwu Oświaty, które ,,swoją częścią” mało się interesowało chyba, że w kontekście przekazywania niektórych obiektów w formie pomocy dydaktycznych szkołom różnych szczebli.
Nie dziwi więc fakt, że kiedy w Szczawnie Zdroju (wówczas miejscowość ta nosiła nazwę Solice) tworzono muzeum, pracownicy tamtejszego Uzdrowiska zwrócili się z prośbą do Naczelnej Dyrekcji Uzdrowisk o zgodę na wypożyczenie z Cieplic Śląskich Zdroju, z Uzdrowiska „niewielkiej” (biorąc pod uwagę całość zbiorów) części eksponatów. Wyraził na to zgodę naczelny dyrektor, obywatel Lengi. Na mocy tej decyzji 10 grudnia 1947 roku, wg spisu i protokołu p.o. kierownika Biura Komisji Zdrojowej, Witold Ogiński wraz z kierowniczką cieplickiego Muzeum przy Zespole Państwowych Uzdrowisk Cieplice Śląskie Zdrój, Marią Langdo i pracującym tam konserwatorem – preparatorem Kurtem Martinim, przekazali (a właściwie wypożyczyli) kierownikowi Muzeum w Solicach Zdroju (dzisiaj Szczawnie Zdroju), Franciszkowi Lipowskiemu i kierownikowowi Biura tamtejszej Komisji Zdrojowej Aleksandrowi Poznańskiemu: 498 ptaków, 752 motyli, 66 innych owadów i 4 gąsienice.
Sprawa byłby zakończona, ale 11 marca 1951 roku w Cieplicach Śląskich Zdroju odbyło się ważne spotkanie przedstawicieli ministerstw i polskich muzealników w sprawie podziału tutejszych zbiorów (broni i kolekcji przyrodniczych). Broń (wg ustaleń) miała trafić do Poznania, Krakowa i Warszawy, a zbiory przyrodnicze do Państwowego Muzeum Zoologicznego w Warszawie i Instytutu Zoologii i Antropologii w Warszawie. W związku z tym, kierowniczka cieplickiego Muzeum Maria Langdo w dniu 23 lutego 1952 roku poprosiła Uzdrowisko Szczawno Zdrój o zwrot muzealiów przekazanych w 1947 roku, aby mogła przekazać je z tysiącami innych do Warszawy.
Adresat nie mógł do końca wyjaśnić co się z nimi stało, twierdząc, że jeszcze w 1950 roku przejęła je szkoła Podstawowa w Szczawnie, a w 1951 roku trafiły one na wystawę inauguracyjną otwieranego tam właśnie Domu Kultury.
Jak się okazało nie była to prawda, bowiem w tej sprawie wypowiedziało się 20 marca 1952 roku Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Wałbrzychu. Według złożonych wyjaśnień, nie udało się utworzenie Muzeum w Szczawnie Zdroju, więc pożyczone z Cieplic muzealia w 1948 roku złożono w budynku przy ul. Armii Czerwonej, w skrzynkach wyściełanych słomą. W związku z tym, kiedy z czasem, skrzynki były rozłamane a przez wyłamane deski sterczała słoma, głowy i ogony ptaków’’, zabrała je stamtąd Milicja i ,,zabezpieczyła’’. I dalej, wg relacji Prezydium: ,, W schyłku 1950 roku Przewodniczący Komisji Ob. Kobyliński Bolesław spotkał na ulicy w Szczawnie chłopaka z ptakiem w rękach i zapytał skąd on go posiada i czy może sprzedać ( w celu ujawnienia źródła pochodzenia ptaka). Chłopak odpowiedział, że nie ma potrzeby kupować, gdyż w parku, za wybitą szybą jest dużo ptaków w skrzynkach i można sobie wybrać co się podoba”.
Można przypuszczać, że przechowywane w takich warunkach preparaty, modele dermoplastyczne ptaków już wtedy mogły ulec znacznej destrukcji. W dalszej części wyjaśnień Prezydium, cieplickie muzealia trafiły następnie do Szkoły Podstawowej w Szczawnie, ponieważ „ptaki były poniszczone i źle przechowywane, straciły kolory”. Ze szkoły trafiły do Domu Kultury w Szczawnie Zdroju i tam uzupełniono je o inne okazy - modeli ptaków, przekazanych przez mieszkańców tamtego Uzdrowiska.
Na tym sprawa się skończyła. Warszawa nie upierała się o te obiekty, a Muzeum w Cieplicach, które i tak musiałoby je przekazać do Muzeum i Instytutu Zoologii w Warszawie, nie miało żadnego interesu, aby sprawę tę wyjaśnić zakończyć.
I tak decyzje ,,odgórne” niektórych nieodpowiedzialnych, nie znających się na rzeczy i nie mających pojęcia o muzealnictwie decydentów, doprowadziły do zniszczenia setek cennych obiektów dolnośląskiego, polskiego i europejskiego i światowego dziedzictwa przyrodniczego.