Skąd ul. Wincentego Pola?

Jel

Cieplice – 1847 rok. To był „sezon na poetów”. Przyjechali: Kornel Ujejski, Wincenty Pol, Roman Zmorski… Wszyscy jeszcze młodzi, mający niewiele ponad 20 lat i sławę dopiero przed sobą. Dziś z tej trójki kojarzony jest przez współczesnych co najwyżej Wincenty Pol i – chcielibyśmy się mylić – chyba wyłącznie dlatego, że jedna z ważnych ulic naszego miasta nosi jego nazwisko.

Przy okazji wyjaśnia się, skąd w Jeleniej Górze nazwisko Pola, jako nazwa ulicy. W innych miastach poeta nie ma takiego wzięcia. Choć w Krakowie, Gdyni, Rzeszowie, Bydgoszczy czy Jaślie takie ulice istnieją, a w innych miastach są też pomniki, czy raczej tablice pamiątkowe – jak w Gdańsku - poświęcone temu poecie i geografowi, uczestnikowi powstania listopadowego. Co ciekawe – W. Pol, który na rozmaite sposoby walczył o Polskę był synem Franciszka Pohla ,Niemca z Warmii, a został odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem bojowym – Krzyżem Virtuti Militari…

Podróż do Cieplic i studiowanie ksiąg z obfitej biblioteki Schaffgotschów było tylko jednym z epizodów w jego przebogatym życiu, które mogłoby służyć za kanwę i historycznego filmu, i melodramatu. Poza udziałem w powstaniach, ratowaniem życia w okresie „rzezi galicyjskiej” (1846), uwięzieniem w carskim cyrkule, itp. u schyłku życia zaczął tracić wzrok, co dla poety, geografa, podróżnika było ogromnym dramatem. Ale także jako niewidomy uczestniczył w wielu zajęciach naukowych, cały czas podkreślając – a działo się to w okresie zaborów – że Polska ma wszelkie prawa, by istnieć jako autonomiczny kraj.

Wincenty Pol w Cieplicach, ale także w trakcie całej swojej podróży przez Śląsk jawił się, jako i bystry obserwator życia. Uważnie postrzegał wszelkie przejawy codzienności. Pisał: „Wyjąwszy miasta powiększe, gdzie język niemiecki przeważa, mówi lud tu powszednio dwoma językami, i język polski do niemieckiego ma się tutaj, jak dom do ulicy; wszystkie domowe sprawy załatwia lub pomimo wolnie językiem polskim, wszystkie zadomowe językiem niemieckim.”

Cieplice wówczas pełne były pensjonatów, których nazwy mogły przyprawić o zawrót głowy. „Pod Białą Różą”, „Pod Srebrną Różą”, „Pod Następcą Tronu”, „Pod Białym Łabędziem”, „Pod Złotą Tęczą”, ‘Pod Złotym Promieniem”, „Pod Białym Gołębiem”, „Pod Złotą Strzałą”… - to niektóre z nich Najskromniej brzmiał w tym towarzystwie „Nowy Paryż”. Dziś…? „Jaś”, „Małgosia”, „Edward”, czy „Lalka” nawet się nie umywają do tamtych fantazji…

Źródło: fragment przygotowywanej do wydania książki o Cieplicach, Sobieszowie i Jagniątkowie.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO