Mieczysław Buczyński – wybitny muzealnik
W dniach 15 – 16 września 2020 roku Władze Miasta Jeleniej Góry, bez wcześniejszych konsultacji i uzgodnień, wykorzystując epidemię koronawirusa, rozpoczęły nagle proces (zgłaszając taki zamiar w trybie pilnym!), połączenia Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze z Muzeum Miejskim „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze, stawiając ten projekt pod głosowanie Rady Miejskiej (odbyło się to zdalnie, w szybkim tempie 23 września 2020 roku).
Wydarzenia te wywołały przerażenie i smutek jeleniogórskich muzealników i wszystkich, którym bliska sercu jest kultura naszego regionu i miasta. Dokładnie podobnym smutkiem muzealników i innych ludzi kultury ogarnęła śmierć Mieczysława Buczyńskiego, starszego kustosza, kierownika Działu Szkła Artystycznego Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze. Jego pogrzeb odbył się 16 września 2005 roku.
Mieczysław Buczyński był jednym z najwybitniejszych muzealników nie tylko w historii powojennej naszego regionu, ale i całego Dolnego Śląska. Urodził się 27 października 1941 roku w Dobrowodach, pow. Podhajce w woj. tarnopolskim – na Kresach Wschodnich. Jego ojciec, żołnierz II Armii Wojska Polskiego zginął podczas forsowania Nysy Łużyckiej i został pochowany prawdopodobnie na cmentarzu wojskowym w Zgorzelcu. Matka, Józefa, z czteroletnim synem trafiła w 1945 roku na, tzw. Ziemie Odzyskane. Zamieszkała w Płakowicach koło Lwówka Śląskiego.
W 1959 roku rozpoczął we Wrocławiu studia z historii sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim. Początkowo pracował we Lwówku Śląskim. Od 2 stycznia 1967 roku, dzięki wstawiennictwu starszego kolegi, późniejszego wieloletniego dyrektora Muzeum Okręgowego w Jeleniej Górze Henryka Szymczaka, ówczesny kierownik Muzeum Regionalnego w Jeleniej Górze Zbisław Michniewicz przyjął Go do pracy w charakterze asystenta. W instytucji tej przyszło Mu pracować do niespodziewanej śmierci - 10 września 2005 roku (nie doczekał emerytury, której tak się bał). Bez reszty oddał się pracy muzealnej, poświęcił dla niej wszystko, karierę naukową we Wrocławiu, życie osobiste, zdobywanie dóbr doczesnych i pogoń za zaszczytami, stanowiskami nic nie wartym splendorem.
W 1983 roku odmówił przyjęcia proponowanej Mu funkcji dyrektora Muzeum, bo wolał się skupić na swojej pracy. Zgodził się tylko pełnić to stanowisko do chwili powołania nowego dyrektora. Jego miłością było szkło artystyczne, którego był niekwestionowanym znawcą. Przez 38 lat budował jego kolekcję w Muzeum, chociaż przy tej okazji mógł zbudować własną. Dla niego byłoby to nieetyczne, nie zgodne z kodeksem muzealnika, którego cały czas przestrzegał. Brzydził się kłamstwem, oszustwem, kombinatorstwem, wywyższaniem się, fałszywym koleżeństwem, wykorzystywaniem służbowych i społecznych stanowisk, wynoszeniem się nad innymi, intrygami i wszystkim, co w człowieku jest najgorsze.
Fizycznie i moralnie był Wielkim Człowiekiem, wzorem dla innych, a jednocześnie był specjalistą i autorytetem dla wszystkich muzealników. Dla każdego zawsze znalazł czas i starł się dzielić własną wiedzą, a także pomagał we wszystkim. Przez szacunek dla Niego nigdy nie byłem z Nim po imieniu, choć mi to zaproponował. Prawie do końca Jego życia zwracałem się do Niego „Panie Mietku”. Dopiero w szpitalu, parę dni przed Jego śmiercią, na Jego prośbę ze łzami w oczach zwróciłem się do Niego po imieniu i mocno się uściskaliśmy. Inni wykorzystywali ten Jego życzliwy stosunek do ludzi i bardzo szybko korzystali z tego. Często było to nawet niesmaczne, kiedy to młodzi ludzie mówili do Niego po imieniu. On udawał, że wszystko jest w porządku, ale w duchu przykro Mu było, że nie okazywali Mu szacunku.
Pan Mietek był gorliwym katolikiem o wielkim sercu. Przez całe życie wspomagał Parafię Św. Erazma i Pankracego. Ze swojej niewielkiej pensji wydzielał kwoty na pomoc innym. Nigdy nie prosił o podwyżki i nagrody. Często prosił mnie (gdy byłem dyrektorem Muzeum Okręgowego w Jeleniej Górze), abym należne Jemu pieniądze oddawał innym młodszym kolegom. Nie dbał o siebie. Chodził w tych samych ubraniach, aż się rozpadły. Ludzie, którzy Go nie znali i pierwszy raz mieli okazję zobaczyć Go w Muzeum, mogli przypuszczać, że widzą jakiegoś dozorcę czy palacza w kotłowni (taka istniała wówczas w Muzeum). Karierowicze i jego fałszywi przyjaciele mieli Go za naiwniaka, człowieka nieumiejącego wykorzystać swojej pozycji. On o tym wiedział, ale nie robił z tego problemu. Wszystkich starał się rozgrzeszać z wszelkich win i patrzył na nich z miłością, nawet na tych, którzy Jemu źle życzyli.
Przy taki stylu i podejściu do życia nie dorobił się nigdy niczego. Żył bardzo skromne i nie dbał o to, co o nim mówili ludzie. Ci, którzy poznali Go bliżej, natychmiast stawali się Jego przyjaciółmi, a on stawał się dla nich wzorem i autorytetem. Za jego wiedzę i skromność cenili Go także wybitni polscy i zagraniczni naukowcy. Nawet Jego codzienny „podły” strój, na Mieczysławie Buczyńskim zdawał się być najwspanialszym garniturem. Wszyscy czuli się w Jego obecności nieswojo i z respektem.
Pan Mietek był fanem sportu, a szczególnie piłki nożnej. Parę lat przed śmiercią zdradził mi, że ma wielki problem, bo właśnie odbywały się jakieś mistrzostwa, a On miał czarno – biały telewizor i trudno Mu było odróżnić zawodników. Postanowiłem, że muszę zdobyć dla niego pieniądze na zakup kolorowego telewizora. Wystąpiłem dla Niego o nagrodę miasta za szczególne osiągnięcia. Pech chciał, że w naszym regionie była wówczas powódź i w chwili, kiedy otrzymywał nagrodę pieniężną z rąk Zofii Czernow, natychmiast oddał ją z przeznaczeniem na pomoc powodzianom.
Był kimś wyjątkowym. Liczyli się z Nim wszyscy: władze lokalne, dyrektorzy instytucji, pracownicy muzeum, itp. Łagodził zapędy wielu ludzi i uspokajał złe nastroje, postępowanie i najgorsze instynkty tkwiące w niektórych osobach. Obawiano się Jego oceny.
Po Jego śmierci ujawniły się „złe moce”, które były przez Niego temperowane. Gdyby do dzisiaj żył Mieczysław Buczyński, nie wydarzyłoby się wiele smutnych i niepotrzebnych wydarzeń w kulturze całego regionu. Z pewnością i dzisiaj stanąłby w obronie muzeów przed nieprzemyślanymi pomysłami ich łączenia i zwróciłby się do Władz Jeleniej Góry z prośbą o odstąpienie od tego pomysłu.
Po Jego śmierci, dzięki mojej decyzji, w 2008 roku kolekcja szkła artystycznego Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze otrzymała Jego imię. Mieczysław Buczyński nigdy nie dostąpił jakichś szczególnych podziękowań i wyróżnień. A był to człowiek, który zasługuje na trwałe upamiętnienie, np. nazwą ulicy czy placu.
W tym zapomnieniu nie jest jedynym wybitnym jeleniogórzaninem.