Kiedy w Karkonoszach chodzono na grubego zwierza

Stanisław Firszt

W czasach, kiedy obszar całej Polski, tj. ok. XI wieku, zamieszkiwało tylko około 1 mln mieszkańców, było sporo terenów porośniętych dziewiczymi lasami. Jeszcze w XII wieku, np. tereny górskie (Sudety) i kotliny śląskie uważano za prawie niezamieszkałe. Przechodziły przez nie nieliczne szlaki handlowe i strategiczne, a wzdłuż nich stały drewniane obiekty wojskowe i administracyjne. Miały one ogromne znaczenie w czasie konfliktów zbrojnych, a w czasie pokoju kontrolowały przepływ ludzi i towarów. Wokół szlaków były nieprzebyte bory pełne dzikiej zwierzyny.

Dlatego w te właśnie tereny wyprawiali się władcy i możni na łowy, celem zdobycia większej ilości mięsa lub tylko dla zabawy. Pierwsze legendy o powstaniu, tak Jeleniej Góry, jak i odkryciu cieplickich źródeł termalnych, wiążą się właśnie z polowaniami. Wówczas, tj. na przełomie XII i XIII wieku, na całym obszarze Gór Kaczawskich, Rudaw Janowickich, w Karkonoszach, Górach Izerskich i w samej Kotlinie Jeleniogórskiej żyły liczne zwierzęta, które w ostępach leśnych występują tu i do dzisiaj, ale nie w takiej ilości. Stada jeleni i saren, watach dzików i stad dzikiego ptactwa zasiedlały wszelkie możliwe nisze tego obszaru. Nad rzekami spotkać było można żeremia bobrów, a w rzekach pływały, m.in.: szczupaki i jesiotry. Żyły tu też drapieżniki: niedźwiedzie, wilki, rysie i żbiki, a także orły i sokoły, które dzisiaj na tym terenie już nie występują, a gdy się pojawią jest to ogromna sensacja.

Na terenach podmokłych mogły zamieszkiwać łosie, których ogromne stada pasły się w dolnośląskich borach. O ilości tych zwierząt w tamtych czasach świadczą przekazy, m.in. z 1186 roku, mówiący, że w czasie polowania urządzonego przez księcia Bolesława I Wysokiego, w krótkim czasie ustrzelono 860 sztuk tych wielkich i wspaniałych zwierząt. Polowania odbywały się za pomocą łuków, oszczepów i toporów, a ich urządzanie przynależało wyłącznie władcom. Kłusownictwo karane było śmiercią, a nad lasami mieli pieczę nadleśniczowie i gajowi podlegli wielkiemu łowczemu książęcemu. Wielkie polowania odbywały się bardzo rzadko, a małe, urządzane dla rozrywki, nie wpływały na pogłowie tak zwierzyny łownej, jak i drapieżników.

Z czasu, kiedy w 2 poł. XIII wieku książęta śląscy rozpoczęli wielką akcję kolonizacyjną, obejmującą także tereny Kotliny Jeleniogórskiej i otaczających ją gór, wszystko zaczęło się powoli zmieniać. Karczowanie lasów, osuszanie terenów pod uprawę, zakładanie nowych wsi i osad, uprawa roli, poszukiwania górnicze i intensywna hodowla, spowodowały stopniowe kurczenie się obszarów zasiedlonych wcześniej przez dzikie zwierzęta. Malało pogłowie zwierzyny płowej, a co za tym idzie ilość drapieżników. Dodatkowo coraz więcej osób miało prawo do polowań, połowów i odłowów (możni właściciele ziemscy, klasztoty, itp.). Polowania nie były już tak wielkie, ale były bardziej intensywne. Zwierzęta zabijano i odławiano dla mięsa, skór, dla pozyskiwania surowców leczniczych, a często tylko dla zabawy.

Tereny dzikie, kurczyły się wprost proporcjonalnie do terenów zajmowanych przez ludzi. Nieunikniony był zatem konflikt między dziką przyrodą a gospodarką człowieka. Jelenie, sarny i dziki niszczyły pola uprawne, więc trzeba było zmniejszyć ich ilość. W ten sposób niedźwiedzie, wilki, rysie i żbiki musiały szukać pożywienia innego niż dotychczas. Sprzyjały temu wypasy zwierząt hodowlanych w górach. Pasterze pędzili tam stada bydła, owiec, a nawet gęsi. Drapieżniki tylko na to czekały. Zwierzęta hodowlane chroniono stawiając zagrody i utrzymując psy pasterskie, ale straty były i tak duże. W związku z powyższym trzeba było po prostu wyeliminować zagrożenie, zabijając bezwzględnie wszystkie drapieżniki. Dla futer, tłuszczu i dla celów medycznych, polowano też na bobry. Także ryby i ptaki (nawet małe) były odławiane.

W czasach pokoju, myślistwo i łowiectwo było mimo wszystko pod kontrolą właścicieli lasów, a kłusownictwo tępiono bezwzględnie. Gorzej rzecz się miała w czasach wojennych, kiedy to urządzano wielskie polowania dla zaopatrzenia wojska w mięso, a kłusownictwo kwitło bezkarnie.

Złote czasy dzikiej przyrody i dużej różnorodności gatunków odeszły bezpowrotnie wraz z okresem średniowiecza. Pod koniec tego okresu myśliwi coraz częściej zaczęli używać do polowań skutecznych kusz, a później także broni palnej. Jeszcze w XVI i XVII wieku w Karkonoszach i Kotlinie Jeleniogórskiej spotkać można było nie tylko stada jeleni, ale też i coraz mniej liczne drapieżniki. Wiemy o tym z bardzo ciekawych dla nas przekazów pisanych. Pierwszym z nich jest "Zwierzyniec śląski" (Theriotropheum Silesiae), autorstwa Caspara Schenckfeldta (1563 – 1609), wydany w Legnicy, w 1603 roku. Ten wybitny lekarz jeleniogórski i cieplicki, a także przyrodnik, opisał w tym swoim dziele, wszystkie znane mu wówczas stworzenia żyjące na Śląsku, w tym w Karkonoszach i Kotlinie Jeleniogórskiej.

Wśród opisanych przez niego, znanych do dzisiaj zwierząt, tj.: jelenie, sarny, dziki, borsuki, lisy, zające, ptaki, gady, płazy i owady znalazły się także te, których już tutaj nie ma. Największym z nich był niedźwiedź, który choć rzadko, ale występował, a jego ilość była na tyle duża, że w XVI wieku urządzano na niego nawet jeszcze polowania. Drugim drapieżnikiem tego obszaru był wilk. W XVI wieku był jeszcze bardzo rozpowszechniony. Watahy wilków atakowały stada, a wygłodniałe także ludzi. Schwenckfeldt podał przypadek z października 1588 roku, kiedy to wilki zaatakowały kobietę w Podgórzynie, która wracała do domu. Gdyby nie pomoc sąsiadów, kamienie i kije, jej los byłby przesądzony.

Już w XVI wieku w Karkonoszach i Kotlinie Jeleniogórskiej bardzo rzadko widywano rysie i żbiki, a to z uwagi na fakt wcześniejszych, licznych polowań na miejscowe ptactwo i mniejsze zwierzęta futerkowe, np.: kuny, zające, itp. O stanie fauny karkonoskiej w XVII wieku, dowiadujemy się pośrednio także ze zbioru opowiadań (legend) o Duchu Góra, spisanych przez Johanna Praetoriusa, a właściwie Hansa Schultza (1630 – 1680). Dowiadujemy się z nich, że tereny, które zajmowało "królestwo Ducha Gór" (Karkonosze) należały wówczas do Schaffgotschów. Hrabia Hans Ulryk miał tutaj swojego łowczego, który mieszkał w górach w swoim domku i zagrodzie. Obchodził on teren wraz ze swoim psem, tropiąc kłusowników. Polowania urządzane przez Schaffgotschów, często z psami, które ujadały i czyniły hałas w górach. Do tego dochodziły odgłosy rogów myśliwskich i porykiwania rannych zwierząt. Najczęściej polowano w dolinach górskich, nie tylko na jelenie, ale też na wilki. Hans Ulryk w góry zapraszał też, m.in. swojego szwagra, księcia legnickiego, Jerzego Rudolfa. Razem z nim z wielkiej łodzi, na Wielkim Stawie łowili ryby. Udało się im nawet złowić wielkiego szczupaka.

Nie lepiej było w czasach syna Ulryka, Krzysztofa Leopolda Schaffgotscha. To on zbudował kaplicę na Śnieżce i opanował zupełnie "Królestwo Ducha Gór". Nadal polowano intensywnie. Zdarzało się, że i na wilki i niedźwiedzie, o czym świadczy fakt odnalezienia, w 1656 roku rozszarpanej przez jakiegoś drapieżnika, krowy (za co obwiniono Ducha Góra). W stawach górskich i rzekach łowiono ryby za pomocą sieci i więcierzy. Odławiano duże ilości szczupaków, karpi i pstrągów.

Nie przepuszczano też avifaunie. W Karkonosze wyruszali ptasznicy, którzy za pomocą sieci łowili ptaki. Ładne z wyglądu i śpiewające zabierali do klatek i sprzedawali, inne zabijali i sprzedawali w pęczkach na mięso, będące przysmakiem na pańskich stołach. Intensywne odłowy spowodowały naruszenie równowagi w ekosystemie Karkonoszy. Ok. 1630 roku, widziano jeszcze dość liczne gawry (legowiska niedźwiedzi), m.in. w okolicach Gruszkowa, między Jagniątkowem a Karpaczem, między Przesieką a Zachełmiem i między Michałowicami a Sobieszowem. Bardzo rzadko widywano samego niedźwiedzia. W ciągu XVIII wieku, prawie zupełnie wyginął. Prawdopodobnie ostatniego osobnika zabito tu w 1804 roku.

Wilki były jeszcze dość liczne w XVII wieku, do tego stopnia, że władze królewskie w Wiedniu, wydały w 1606 roku zarządzenie dla nadleśniczych i gajowych, aby zabijali wilcze szczenięta, w okresie Zielonych Świątek. W związku z rozwijającą się hodowlą, już po zajęciu Śląska przez Prusy, w 1740 roku wydano zarządzenie o bezwzględnym zabijaniu wilków. Za jednego, w zależności od jego wielkości płacono trzy lub cztery talary. W 1788 roku, za zastrzelenie wilka była nagroda w wysokości jednego talara. Akcja była tak udana, że na pocz. XIX wieku w Karkonoszach pozostał tylko jeden wilk, który i tak padł. Rysie i żbiki wyginęły tu ze względu na wycinkę leśnych zarośli, brak odpowiedniej ilości pożywienia i niekontrolowane odstrzały, już w końcu XVIII wieku. To samo spotkało: orły przednie, orły cesarskie, bieliki, orła krzykliwego, krótkoszpona i rybołowa.

Wyginęło też wiele pomniejszych gatunków zwierząt i roślin. Karkonosze zmieniły się bardzo. Dopiero w 2 poł. XIX wieku rozpoczęto ochronę przyrody tego obszaru, a to za sprawą Riesengebirgsverein (Towarzystwa Karkonoskiego) i jego przewodniczącego, Hugo Seydela. Dzisiaj ochroną przyrody znacznych obszarów Karkonoszy, zajmuje się od 1959 roku, Karkonoski Park Narodowy. Skutki tych działań są widoczne. Wróciły, co prawda, nieliczne orły i wilki. Miejmy nadzieję, że na stałe.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO