Magiczne wzgórze nad Jeziorem Modrym

TEJO

Schronisku pod Skalną Wieżą, czy też Wieżycą (Turmsteinbaude) stuknie niebawem osiemdziesiąt lat. Tylko tyle? Ludziom, którzy dziś odwiedzają popularną Perłę Zachodu, wydaje się, że drewniany stylowy budynek z charakterystyczną wieżyczką stoi na skałach przy Jeziorze Modrym od zawsze.

<b> Ręką wyrzeźbione </b>
Historia tego magicznego miejsca ma nierozerwalny związek z pięknem krajobrazu, którego w okolicy nie ukształtowała natura, ale ludzie.
Jezioro Modre jest, bowiem, sztucznym akwenem powstałym w latach 1924-1925 po budowie zapory na Bobrze (1912) – jednej z większych wodnych realizacji inżynierskich po zalaniu sztucznego Jeziora Pilchowickiego. Poniżej schroniska wzniesiono wówczas niewielką elektrownię wodną Boberroehersdorf (Bobrowice), która uchowała się do dziś.

Wcześniej były tam raczej dziewicze tereny, do których mało kto się zapuszczał. Jednak leżące w bezpośrednim sąsiedztwie Turmsteinbaude wzgórza Helikon i Hausberg wpisały się w turystyczno-rekreacyjną panoramę Hirschbergu już pod koniec XVIII wieku.
Wspominaliśmy o pierwszym udokumentowanym pisemną relacją spacerze, jaki w 1800 roku odbył w ym miejscu John Quincy Adams, dyplomata amerykański, późniejszy prezydent USA.
Zwiedził okolice dwóch wspomnianych wzgórz. Opisał niesamowite widoki, jakie zobaczył. Ale do miejsca, gdzie w 1927 roku postawiono charakterystyczny drewniany domek zapewne Quincy nie dotarł.

Szlak odwiedzało wielu turystów, w tym Czesi. Świadczą o tym zachowane z tamtych czasów pocztówki. Na jednej z nich niejaki Borys zachwala uroki miejsca. – To piękna kraina te Karkonosze. To już mój trzeci pobyt w Hirschbergu – pisze do swojego przyjaciela. I pewnie nie bez powodu wybiera widokówkę przedstawiającą most kolejowy nad Borowym Jarem.

Niemieccy „architekci krajobrazu”, którzy postanowili – skutecznie zresztą – upiększyć dalszą część Sattlerschlucht (Borowego Jaru), wytyczyli ścieżkę wiodącą wzdłuż brzegu Bobru, aż do skalnych brzegów Jeziora Modrego. A na nich, w okolicach Turmstein (Wieżowej skały, lub Wieżycy) wzniesiono gospodę, nastawioną dla sobotnio-niedzielnych gości, którzy mogli tam, po dość długim spacerze z Jeleniej Góry, zaspokoić pragnienie i coś zjeść.

Później – w miarę rozwoju popularności szlaku – powstały tam miejsca noclegowe. Wzniesiono taras widokowy na kamiennej podporze, kamienną wieżę. Całe schronisko rozbudowano. Uzyskało ono kształt, który pozostał niemal niezmieniony do dziś.

<b> Podwójna cena
za ciemny chleb </b>
Pewnie zdziwiłby się wspomniany Quincy Adams, gdyby po latach mógł przenocować w takim miejscu.
W swojej relacji pozostawił opis jednej z wędrówek po Karkonoszach. Czytamy w nim, czym raczono turystów w roku 1800 i w jakich warunkach spali mieszkańcy podgórskich miejscowości.
– Mogli nam dostarczyć tylko czarnego chleba, mleka i masła, za które kazali nam zapłacić dwa razy drożej niż by to kosztowało w jakimkolwiek śląskim mieście. (…) Chaty z bierwon (desek) mają tylko jedną kondygnację i stryszek na siano. Dół podzielony jest na cztery części, z których jedna stanowi oborę dla bydła, druga mleczarnię, trzecia – mieszkanie dla całej rodziny, a czwarta to małe pomieszczenie na przyjęcie gości. Mieszkanie służy za kuchnię, jadalnię i sypialnię. Przez cały rok pali się tam ogień. Szeroka ława biegnie wzdłuż ścian i wszyscy na niej śpią, bo nie mają łóżek – opisuje Adams.

Utyskuje na brak możliwości utrzymania higieny i na smród panujący w chatach.
– Zagroda, w której trzymają nawóz, jest tak blisko domu, że czuje się (fetor) już z dalszej odległości. Gospodarze są tak brudni jak inni w najnędzniejszych chatach Europy. Domy są pełne dzieci, ubranych tylko w koszulinę, ale najczęściej chodzą gołe i są pokryte robactwem – to słowa amerykańskiego dyplomaty.
Dodał, nie bez przekąsu, że gospoda, w której nocował w Szklarskiej Porębie, nie była taka zła, choć dużo cech łączyło ją z opisywanymi szałasami. Jak można się domyśleć, podobne warunki panowały w innych tego typu przybytkach.

<b> Skromna wygoda </b>
W Turmsteinbaude, po ponad 120 latach, warunki były znacznie lepsze. Goście, którzy zdecydowali się zostać na noc przy szumiących nurtach Bobru przepływającego przez Jezioro Modre, mogli wypocząć w kilku skromnie, acz wygodnie urządzonych pokojach na piętrze gospody.

Na tarasie zainstalowano parasole i stoliki. Niewyszukane, choć podobno smaczne dania serwowała gospoda, która mieściła się na parterze.
Jedynie do higieny można by mieć nieco zastrzeżeń. Schronisko nie było podłączone do kanalizacji. Z istniejących na zewnątrz wygódek ścieki spływały wprost do jeziora…
A po nim można było popływać wypożyczonymi kajakami, rozkoszując wzrok pięknem okolicznych lasów i wzgórz. I podziwiać stalowy most, z którego – po wykutych w skale stopniach – dochodziło się do schroniska oraz do kajakowej przystani.

Kto, wracając do Jeleniej Góry spacerowym traktem zgłodniał, mógł wpaść jeszcze na przekąskę do restauracji na wzgórzu Hausbergu (spaliła się w latach 50-tych ubiegłego wieku).

Nie wiadomo, natomiast, czy spacerowiczom nie przeszkadzały zakłady przemysłowe, które Niemcy zbudowali nad Bobrem. Była tam, między innymi, papiernia i wspomniana już elektrownia.
Podobno, w latach drugiej wojny światowej, pracowali tam jeńcy z Anglii i Francji. Gruzowiska podjazdów i ramp dla samochodów ciężarowych zachowały się tam do dziś.

<b> Narodziny i upadek
Perły Zachodu </b>
Pierwszy etap rozwoju schroniska zamknął rok 1945 i przejęcie Hirschbergu przez Polaków. Turmsteinbaude zostało na cztery spusty zamknięte z nieokreślonych bliżej powodów.

Dopiero 8 kwietnia 1950 roku schronisko zostało przejęte przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze i nazwane Perłą Zachodu. Źródła podają, że miała to być nazewnicza konkurencja dla Morskiego Oka w Tatrach, które określano mianem Perły Galicji.

Obiekt znów stał się jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc okolic Jeleniej Góry. Z miejsca weekendowego wypoczynku przekształcono go w restaurację czynną codziennie, oczywiście z możliwością noclegu.

Niedługo jednak to piękne miejsce cieszyło się popularnością. Czarną robotę wykonała Celwiskoza ze swoimi trującymi ściekami, które zanieczyściły i zasmrodziły Bóbr. Doszły do tego nieczystości z miejskiej sieci kanalizacyjnej, które do lat 80-tych były w większej części wpuszczane bezpośrednio do rzeki.
Nurtem Bobru płynęły odchody i brudy, a panujący fetor stał się stokroć bardziej uciążliwy dla turystów niż węchowe doznania, których na początku XIX wieku doznawał w okolicach Jeleniej Góry John Quincy Adams.
Perłę Zachodu przemianowano na „perłę smrodu”. Stała się miejscem raczej przez turystów omijanym. Zapuszczali się tam tylko niewrażliwi na fetor śmiałkowie.

<b> Nowa i stara
twarz Wieżycy </b>
Całkowitą klęskę ekologiczną zahamowała likwidacja wspomnianych Zakładów Włókien Sztucznych „Chemitex–Celiwiskoza” i budowa oczyszczalni ścieków w latach 80-tych ubiegłego wieku. Pomogły też, paradoksalnie, powodzie, które w naturalny sposób wymyły ścieki.
Oczyszczono z trujących osadów dno Jeziora Modrego po uprzednim spuszczeniu z niego wody. Powoli na Perłę Zachodu zaczęła wracać normalność. I ryby od dawna tam niewidziane.

Gastronomiczna normalność pojawiła się tam dopiero po 1989 roku. Wcześniej, spragnieni ożywczego kufla zimnego piwa turyści, musieli do tego napitku coś zamówić, bo chmielowy nektar sprzedawano – absurdalnie – „tylko do konsumpcji” i po godz. 13 (jak zresztą we wszystkich wyszynkach z „procentami”).

Można takoż było skosztować specjałów kuchni zbiorowego żywienia z lat PRL: niezbyt świeżej pasztetowej, śledzia, galaretki z nóżek, ewentualnie mało ciekawie wyglądającego jajka na twardo w sosie tatarskim.

Ostatnio uroczysko nabiera trzeciego oddechu, choć – historycznie rzecz biorąc – wcale nie jest takie stare, ale sporo przeszło przez 80 lat swojego istnienia. Nieco przydała mu ścieżka rowerowa oddana do użytku, jak na ironię, 22 lipca 2003 roku, w dniu dawnego święta państwowego ustroju, w którym schronisko i cała okolica podupadły (nieprawidłowości przy jej budowie wykraczają poza temat tego artykułu).

Wnętrza niewiele się zmieniły od powstania: wciąż czuć tam specyficzny klimat dawnych schronisk i restauracji. Brakuje tylko kajaków na Jeziorze Modrym oraz atrakcji na szlaku do Jeleniej Góry: świątyni dumania na Helikonie i restauracji na Hausbergu. Gdyby to się ostało, to byłoby jeszcze piękniej.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO