Co kiedyś pito w cieplickim zdroju?
Pytanie zawarte w tytule wydaje się bardzo proste, biorąc pod uwagę fakt, że tutejsze gorące źródła wody leczniczej udostępniono potrzebującym i kuracjuszom zapewne już w II połowie XII wieku.
Nie zapominajmy jednak, że nie wszyscy przybywający w to miejsce potrzebowali leczenia, nie mówiąc o miejscowych stale mieszkających w samym kurorcie i w jego najbliższych okolicach. Ci na codzień używali przecież nie wody ze zdroju, ale czystej wody ze zwykłych studni, mleka i różnego rodzaju soków i wywarów. Ale najbardziej rozpowszechnionym wówczas trunkiem było piwo, będące w powszechnym użyciu już od wczesnego średniowiecza, od czasów pierwszych władców piastowskich.
Piwo pszeniczne i jęczmienne pojawiało się na książęcych i rycerskich dworach, ale też w klasztorach i karczmach dostępnych dla wszystkich poddanych. Piwa były bardzo różne - od bardzo słabych, w rodzaju dzisiejszych kwasów chlebowych po dość mocne z dużą ilością alkoholu.
Pito z bardzo różnych powodów. Po pierwsze, aby się rozweselić, po drugie, aby polepszyć sobie samopoczucie ("Na frasunek dobry trunek") i po trzecie - z powodu najnormalniejszego alkoholizmu.
Wraz z przyjęciem chrześcijaństwana naszym terenie, pojawiło się wino niezbędne w liturgii, które z czasem trafiło na klasztorne i książęce stoły, a później także rycerskie i mieszczańskie. Na terenie Polski rozpowszechnione było również picie syconych miodów.
O powszechności spożywania trunków od najdawniejszych czasów naszej państwowości świadczy pośrednio, m.in. zapis Galla Anonima, mówiący o żałobie po śmierci króla Bolesława I Chrobrego w 1025 roku: "Ani klaskania, ani brzęku cytry nie słyszano po gospodach czy tabernach". O pospolitości takich miejsc, w których toczyło się życie kulturalne i towarzyskie, gdzie spotykano się na zabawach i grach, a nawet, w których odbywały się sądy i śluby, gdzie tańczono, jedzono i pito, świadczą liczne ich nazwy w języku polskim, oprócz wymienionych już gospód i tabern, były też oberże, gościńce, szynki zajazdy, knajpy i karczmy.
W czasach pierwszych piastów znajdowały się one przy głównych drogach, przy grodach, miastach i klasztorach a także w większych wsiach. Należały początkowo wyłącznie do władców, którzy stoponiowo oddawali swoje regale (część gospodarki zastrzeżonej dla panującego), w ręce rycerstwa (szlachty) i wyższego duchowieństwa. W związku z tym, że picie piwa było bardzo rozpowszechnione i objęte monopolem, jego wyszynk przynosił duże zyski właścicielowi karczmy.
W czasie tzw. kolonizacji niemieckiej, począwszy od XIII wielu, tzw.zasadźca (przyszły sołtys) oprócz prawa założenia wsi otrzymywał prawo założenia "wolnej karczmy" (taberna libera). To on zasadzał karczmarza zwykle dziedzicznie, który płacił mu umówiony czynsz. Karczma przeważnie stawiana była w centrum wsi, często jeszcze przed zbudowaniem kościoła (jeśli w ogóle takowy we wsi kiedykolwiek zbudowano). W większych wsiach z czasem było nawet kilka takich przybytków. Były to obiekty pańskie, chłopskie i plebańskie, a karczmarze w odróżnieniu od innych mieszkańców wsi nie mieli żadnych obciążeń.
Upijanie się było dozwolone nawet przez Kościół, ale tylko w karnawale i po okresie postu. Piwem raczyli się przede wszystkim prości poddani, natomiast wino zaczęło królować na książęcych stołach. Było już powszechne podczas biesiad i uczt w czasach księcia Henryka I Brodatego.
Za kołnierz nie wylewał też wnuk tego księcia, Bolesław II zwany Łysym, Cudacznym, Rogatką lub po prostu pijanicą i hulaką. Krążył po Śląsku bawiąc się i dokazując, gdzie tylko mógł. Wzorował się na ówczesnej modzie, płynącej z Zachodu. To on w 1242 roku, zorganizował pierwszy turniej rycerski w Polsce, w Lwówku Śląskim. Sprowadził licznych osadników z krajów niemieckich i sam chciał się szybko zniemczyć, ale za bardzo mu to nie wychodziło, bo jak podawały późniejsze źródła: "Ten Bolesław Łysy według relacji ludzi godnych wiary nazywany był Cudacznym, był bowiem cudacznym w sposobie mówienia z tego powodu, że mówiąc po niemiecku, tak słowa zniekształcał, iż wśród ludzi słuchających śmiech wywoływał".
To ten właśnie książę w 1261 roku sprowadził augustianów do prowadzenia uzdrowiska w Clarus Fons (dzisiaj Cieplice). Być może już wówczas, albo w kurorcie, albo przy traktach prowadzących do niego, funkcjonowały w Kotlinie Jeleniogórskiej jakieś karczmy. Później, książę lwówecki Bernard Zwinny, do Cieplic zwanych wówczas Callidus Fons sprowadził joannitów, a po jego śmierci, książę Bolko I Surowy zezwolił Konradowi, komturowi klasztoru tego zakonu z Lwówka Śląskiego, zbudować karczmę w Herischdorf (Malinnik, później część Cieplic, dzisiaj część Jeleniej Góry). Było to w 1288 roku. Co jest ciekawe, jest to pierwsza wzmianka o Cieplicach i jednocześnie pośrednio pierwsza wzmianka o Jeleniej Górze, bowiem świadkami w tym dokumencie byli wymienieni mieszczanie jeleniogórscy. Nie była to zapewne jedyna karczma istniejąca wówczas w Kotlinie Jeleniogórskiej, ale ta stanęła na trakcie prowadzącym z Jeleniej Góry do Cieplic, więc wszyscy przybywający do kurortu mogli się w niej zatrzymać, zjeść i się napić.
O pierwszej publicznej gospodzie w Cieplicach źródła wspominają przed rokiem 1418, a inne z 1440 roku wzmiankują, że w uzdrowisku produkowano wódkę (alkohol ten był wytwarzany zapewne tylko do celów medycznych, stąd "Aqua vita" ="Woda życia"). Źródła z 1452 roku wspominają, że cystersi, którzy od 1410 roku gospodarzyli się w Cieplicach kupili od Hansa von Nimptscha, karczmę w Malinniku, nie wiadomo jednak, czy była to ta sama, którą wspominał dokument z XIII wieku, którą zbudowali joannici.
Pradopodobnie w miejscowych "karkonoskich" karczmach, gospodach i szynkach podawano głównie piwo. Tu na Śląsku najlepsze browary znajdowały się w : Świdnicy, Wrocławiu, Złotoryi, Bolesławcu, Legnicy i Opolu. W związku z tym, że Cieplice leżały w Księstwie Świdnicko – Jaworskim i niewielkiej odległości od Złotoryi, można przypuszczać, że serwowane w uzdrowisku piwo pochodziło głównie ze Świdnicy i Złotoryi, przy czym to pierwsze było powszechniejsze, ale niestety droższe.
Od XV wieku coraz częściej, a szczególnie w uzdrowisku podawano i sprzedawano wina importowane z Zachodu i Południa.
Medyk kurortu z przełomu XVI i XVII wieku, sławny Kaspar Schwenckweldt, tak w swoim dziele z 1607 roku radził przybywającym do wód: "Napojem niech będzie dobrze sklarowane, bardzo dojrzałe piwo pszenne lub jęczmienne, wedle upodobania (...). Kto przywykł do picia wina i zdolny jest do tego, może się zaopatrzyć w dobre, długo wyleżałe wino reńskie, austriackie, ale nie sfałszowane, żeby nie było go czuć wapnem, aby podczas posiłku mógł mieć co pić. Niektórzy gustują w winach czerwonych. Przywykli do niego Polacy, którzy z tego powodu piją tylko wina węgierskie, które można zawsze kupić za niewielką cenę, np. w piwnicy ratuszowej w Jeleniej Górze" (jest to jedna z pierwszych wzmianek o Polakach kurujących się w Cieplicach już w XVI wieku).