Przeszłość: Zaprzepaszczone szanse
Jeśli przed wiekami nie sporządzono żadnych dokumentów dla danego miejsca lub obszaru, lub takowe zaginęły jeszcze przed wiekami, a które dotyczyły codziennego życia dawnych mieszkańców miast, ziem i osad, jedyną możliwością pozyskania jakichś źródeł są badania archeologiczne.
Odkrywanie przeszłości należy przede wszystkim do archiwistów, historyków i archeologów. Ci pierwsi posługują się przede wszystkim istniejącymi źródłami pisanymi i ikonograficznymi. Materiały te, w ogromnych ilościach, zgromadzone są w archiwach, muzeach i innych instytucjach, a także znajdują się w zbiorach prywatnych. Prawie wszystkie podstawowe i najważniejsze dokumenty, tak pisane, jak i ikonograficzne, są już im dobrze znane. Pojawienie się nowych, tej rangi i znaczenia, do dzisiaj nieujawnionych źródeł, oraz ich opublikowanie i wykorzystanie w opracowaniach historycznych, zakrawa raczej na cud. Szanse są, bowiem bogate zasoby archiwalne, często są jeszcze nawet do końca nieprzejrzane.
Dotyczy to, np. archiwum Schaffgotschów, przechowywanego w Archiwum Państwowym we Wrocławiu. Jest to prawie 2 km bieżące akt. Duża część tych dokumentów wytworzona przed pojawieniem się maszyn do pisania, sporządzona została ręcznie, a charakter pisma niektórych skrybów przypomina przysłowiowe recepty i orzeczenia lekarskie, które do niedawna odczytać mógł tylko lekarz i - co dziwne - aptekarz.
W przypadku dokumentów z archiwum Schaffgotschów sprawę komplikują dodatkowo fakty, że pisane były one po niemiecku i łacinie, i to w stylu odpowiednim do czasów ich sporządzenia. Każdy może przekonać się jak ciężko jest odczytać odręczne pismo i dodatkowo je zrozumieć przeglądając polskie teksty z XVI, XVII i XVIII wieku. Dokumenty z archiwów niemieckich trzeba dodatkowo jeszcze przetłumaczyć. A ludzi, którzy to potrafią nie ma wielu, tak w Polsce, jak i nawet w Niemczech.
Przejrzenie choćby tego jednego, cieplickiego (właściwie sobieszowskiego) archiwum może zająć dziesiątki lat, a takich zespołów aktowych na terenie Polski jest wielokrotnie więcej. Wykopaliska uzupełniają lub weryfikują wiedzę na temat czasów, dla których istnieją źródła pisane i ikonograficzne, ale w przypadku czasów dla których źródeł pisanych jest brak, są jedynymi, które odsłaniają tajemnice sprzed setek i tysięcy lat.
Gdyby nie badania archeologiczne, właściwie mało wiedzielibyśmy o codziennym życiu mieszkańców Polski z okresu średniowiecza, jeszcze mniej z czasów wczesnego średniowiecza i epok wcześniejszych obejmujących całą starożytność. Same badania archeologiczne w terenie mają różny charakter. Są to: badania powierzchniowe, badania sondażowe i prace wykopaliskowe. Wszystkie powyższe mogą być nieplanowe i planowe.
Podczas ich trwania specjalista-archeolog sporządza stosowną dokumentację, a prowadzone przez niego badania są metodyczne i zgodne z przyjętą metodologią. Powstaje kompletna dokumentacja procesu badawczego oraz wyników prac terenowych. Dodatkowo wszystkie odkrywane zabytki są myte, konserwowane, otrzymują numery inwentarzowe (są katalogowane). Cała ta dokumentacja trafia później do archiwum służb konserwatorskich, a jej kopia przekazywana jest do jakiegoś muzeum (są to jedyne instytucje przystosowane do przechowywania zabytków archeologicznych) wraz z całym zespołem wydobytych podczas prac ziemnych zabytków. W ten sposób stanowisko archeologiczne, tj. obiekty nieruchome (ślady dawnej zabudowy) i ruchome (wszystkie wyeksplorowane przedmioty) są pod ochroną Państwa tak jak jest to określone w odpowiednich przepisach.
Pamiętać należy, że archeolog tak jak lekarz specjalista myli się tylko raz. Błąd lekarski, jak wiadomo, może doprowadzić do śmierci lub kalectwa pacjenta, natomiast błąd archeologia może doprowadzić do „śmierci na zawsze” danego stanowiska archeologicznego. Po śmierci pacjenta nie ma już kogo leczyć, a po przekopaniu stanowiska archeologicznego w terenie przestaje ono istnieć i drugi raz nie można w tym miejscu przeprowadzić wykopalisk. Stanowiska archeologicznego już się nie odtworzy. Dlatego badania terenowe muszą być prowadzone przez zawodowych archeologów, którzy wiedzą, jak wykonać wszelkie niezbędne dokumentacje, które jako jedyne pozostają po przeprowadzeniu prac wykopaliskowych (samego stanowiska już nie ma).
Wielkim nieszczęściem dla zabytków archeologicznych w Polsce, a także dla Śląska i Kotliny Jeleniogórskiej są „szabrownicy z wykrywaczami metali”, zwani przez niektórych „poszukiwaczami skarbów” lub „miłośnikami dziejów”, jak nazywają siebie sami. Przeszukują oni tereny pól, łąk i lasów w poszukiwaniu cennych wg nich przedmiotów. Dla archeologa, archeologii i historii na stanowisku archeologicznym wszystko jest ważne: miejsce odkrycia, kontekst, kształty i zarys obiektów nieruchomych, ich wypełniska, odkrywane zabytki ruchome i ich wzajemne relacje (rozmieszczenie, głębokość zalegania itp.). Badania prowadzone są metodycznie, aby niczego nie pominąć. To tak, jak ekipa śledcza zbierająca nawet najmniejsze ślady, tak i w przypadku badań nawet: łuski ryb, kosteczki drobnych ssaków, łupiny orzechów, nasiona roślin, pestki owoców, mogą rzucić wiele światła na życie ludzi na danym terenie przed setkami lat.
„Poszukiwacz skarbów” tych wszystkich śladów nie widzi, nie zauważa i nie chce zauważyć, bo działa szybko i skrycie. Najczęściej wie, że to co robi jest nielegalne. Jego głównym celem jest przedmiot metalowy wykonany najlepiej z jakiegoś kruszcu (najlepiej żółtej barwy). Nie liczy się z tym, że takie znalezisko wyrwane z kontekstu traci w 99% swoją wartość naukową. Dla takiego „poszukiwacza” liczy się głównie wartość materialna znaleziska. To tak jakbyśmy zbili celowo piękny szklany kielich: można go jakoś skleić, ale nigdy już nie będzie miał swojego blasku. Te patologiczne i złodziejskie praktyki są godne potępienia i napiętnowania. Przez działalność takich osób zniszczone zostało tysiące stanowisk archeologicznych, Polska straciła tysiące zabytków, a historia straciła bezpowrotnie nieocenione źródła historyczne.
Właściwie wszystkie prace ziemne na terenie, na którym ujawniono kiedyś w ziemi dawne ślady działalności człowieka, objęte są dzisiaj ochroną konserwatorską i wymagają tzw. nadzoru archeologicznego podczas ich trwania. I tylko takie działanie może zapewnić właściwe poprowadzenie prac wykopaliskowych (jeśli jest taka konieczność), wykonanie niezbędnej, pełnej dokumentacji oraz zabezpieczenie odkrywanych zabytków ruchomych. Wszystkie zabytki archeologiczne są własnością Skarbu Państwa!
Jakże przykre są ślady działalności „odkrywców”, „poszukiwaczy skarbów”, po prostu zwykłych rabusiów. Wszyscy doskonale wiemy, że ludzie tacy działali już w starożytności i to we wszystkich kulturach i krajach. Najbardziej znani są rabusie grobowców faraonów. Ich działalność przez wieki przyczyniła się do tego, że dzisiaj znamy tylko jeden nieograbiony grób Tutanchamona. Można sobie tylko wyobrazić jaka byłaby nasza wiedza na temat starożytnego Egiptu, gdyby nie działalność tamtych złodziei sprzed tysięcy lat. Żądza złota, chciwość i ludzka głupota niszczą wszystko. Wspominają o tym hieroglify, m.in. protokół z zeznania rabusia grobowego z Teb, z XIII w. p.n.e.: „...znaleźliśmy jakiś sarkofag (…) otworzyliśmy go, roztrzaskaliśmy mumię (…) a wynieśliśmy jej Sarkofag (…) z którego zerwaliśmy złoto...” Pęd archeologów (szczególnie młodych) do prowadzenia planowych badań archeologicznych, ostatnimi laty też nieco osłabł, bowiem zdają sobie oni sprawę ze swoich niedoskonałości w działaniu.
Archeologia jest jeszcze bardzo młodą nauką, która wykształciła się dopiero w XIX wieku, a w związku z tym wypracowane już metody badawcze są jeszcze udoskonalane i dopracowywane. Wykorzystuje się w nich wszystkie najnowsze zdobycze techniki i nauki. Być może doprowadzi to do wykształcenia się niebawem, tzw. badań bezinwazyjnych. Aby przejrzeć (prześwietlić) dany teren lub stanowisko i wykonać jego dokumentację, nie trzeba będzie w ogóle kopać i tym samym niszczyć stanowiska.
Obecnie obowiązuje główna i podstawowa zasada - jeśli nie jest to konieczne, nie należy prowadzić wykopalisk metodami klasycznymi, bowiem przekopywanie stanowiska niszczy go bezpowrotnie, a biorąc pod uwagę rozwój nauki i techniki, może już niebawem pojawią się metody na miarę XXI wieku, o wiele dokładniejsze, o wiele lepsze i o wiele skuteczniejsze. Jeśli stanowisko nie jest zagrożone czymkolwiek i przetrwało w ziemi setki lub tysiące lat, to jaki jest powód aby go rozkopywać? Chyba tylko zwykła ciekawość, ale nie ma to nic wspólnego z nauką. To tak, jak w medycynie: „po pierwsze nie szkodzić”.
W czasach kiedy o archeologii nawet się nie śniło, a było to stosunkowo niedawno, ludzie nie przywiązywali wagi do tego co było pod ziemią, pod ich stopami. Ale złoto i srebro były zawsze złotem i srebrem, garnki „rodziły się w ziemi”, a reszta to były śmieci (z ubolewaniem trzeba stwierdzić, że do dzisiaj tak rozumieją niektórzy budowlańcy i inwestorzy). Oni to, przez setki lat przekopywali ślady swoich przodków. W ten sposób podczas budowy dróg, mostów i innych obiektów (domów, pałaców, zamków, kanalizacji, itp.) zniszczono tysiące stanowisk archeologicznych.
Szczególna sytuacja była w miastach, przede wszystkim w ich centrach, w obrębie murów. Tutaj rozplanowanie ukształtowało się już w czasie lokacji. Kwartały podzielone były na działki i wytyczone zostały ulice. Każde pokolenie mieszkańców budowało coś nowego, a to wymagało wkopywania się w starsze nawarstwienia. W resztkach domów z czasów lokacji kopano wykopy i budowano fundamenty nowych domów. I tak dzieje się do dzisiaj. Wszystkie nowe wykopy budowlane niszczyły ślady starszych budowli i nikt tym się nie przejmował. Dzisiaj każdy wykop budowlany w centrum musi odbywać się pod nadzorem archeologicznym. Czasami, jeśli szczęście dopisuje, odkopuje się fundamenty najstarszych warstw osadniczych, które nie zostały do końca zniszczone przez liczne, późniejsze wykopy budowlane.
Taka sytuacja ma miejsce także w Kotlinie Jeleniogórskiej i samej Jeleniej Górze. Z okresu przedwojennego (nie mówiąc o wcześniejszych) niewiele się zachowało dokumentacji z badań i nadzorów archeologicznych, a przecież budownictwo mieszkaniowe i inne szło pełną parą. W okresie powojennym, w którym praktycznie odbudowano całe centrum miasta, badań archeologicznych było bardzo niewiele. Powodem był brak wykwalifikowanych archeologów.
Właściwie sytuacja w Jeleniej Górze i regionie w tym zakresie poprawiła się, w czasie funkcjonowania województwa jeleniogórskiego, najwyraźniej w 2 poł. lat 80 – tych XX wieku. Najlepiej to widać przeglądając archiwum konserwatorskie, gdzie ilość dokumentacji kilkudziesięciokrotnie wzrosła i dzisiaj stanowi bardzo bogaty zbiór, zawierających dokumentację tego, czego już nie ma. Nie było wręcz żadnego wykopu budowlanego, który nie był prowadzony pod nadzorem archeologicznym. Szczęśliwie po likwidacji województwa jeleniogórskiego służby konserwatorskie pozostały i nadal czuwają nad tym, aby ślady przeszłości były odpowiednio dokumentowane i zabezpieczone.