O cieplickich zbiorach Schaffgotschów (2)
Po przeprowadzonych kwerendach przez Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze ,w latach 2008– 2017 ( głównie 2012– 2017 ), wydawałoby się, że wiemy już prawie wszystko co stało się z cieplickimi zbiorami Schaffgotschów i gdzie dzisiaj się one znajdują. Niestety tak nie jest.
Nie wszystkie tropy i wątki poszukiwań obiektów z Biblioteki Majorackiej, archiwum zarządu majątku Schaffgotschów, zbiorów muzealnych i innych o dużej wartości historycznej i materialnej zostały wyjaśnione do końca. Niektóre informacje otwierają nowe i generują następne pytania i problemy do wyjaśnienia na ten temat.
Nie wszystkie instytucje w Polsce, które dzisiaj są beneficjentami „rozdawnictwa” zasobów należących niegdyś do Schaffgotschów, skłonne są odpowiedzieć jednoznacznie, czy są dzisiaj w posiadaniu takich obiektów czy nie. Przypomina to trochę zabawę w kotka i myszkę dwojga dzieci. Jedno odbierze drugiemu w ten czy inny sposób zabawkę i udaje, że nic się nie stało. Gdy właściciel żąda zwrotu lub tylko przyznania czyją zabawka jest własnością, ten który ją przejął mówi „udowodnij, że to twoja zabawka”, wiedząc doskonale, że rozmawia z jej właścicielem, bo doskonale wie skąd ją ma.
Na szczęście takich przypadków, godnych potępienia i napiętnowania jest niewiele. Instytucje raczej starają się nawet pomóc w tych poszukiwaniach cieplickim muzealnikom.
Tylko w ostatnich miesiącach Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze otrzymało nowe informacje o obecnym miejscu przechowywania bardzo cennych obiektów z cieplickich zbiorów. Muzeum Narodowe w Poznaniu (po przeprowadzonych inwentaryzacjach) poinformowało, że posiada dużą część militariów należących do Schaffgotschów. Z przekazanej listy obejmującej około 300 pozycji wiadomo, że są to: arkebuzy, muszkiety, strzelby, karabiny, szpady, miecze, itp. Po prostu jest to poszukiwana od dawna przez cieplickie Muzeum zbrojownia Schaffgotschów, która pierwotnie znajdowała się w dawnej czytelni Biblioteki Majorackiej.
Druga informacja dotarła do Cieplic z Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie w Zielniku Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego znajdują się przykłady (nie całość) zielników Winklera, pochodzące z 1883 roku, a zawierające okazy mchów, paprotników i porostów z Karkonoszy.
Najtrudniej jest wytropić obiekty z dawnych zbiorów Schaffgotschów, które w bardzo różny sposób trafiały w ręce prywatne. Żaden ich „posiadacz” nie chce za żadną cenę ujawnić tego faktu, a tym bardziej - w jaki sposób i kiedy wszedł w ich posiadanie.
Jedną z większych niewyjaśnionych tajemnic jest na przykład, co się stało z bogatym zbiorem numizmatycznym Biblioteki Schaffgotschów, w którym znajdował się m.in. kompletny zestaw monet i medali wybitych przez biskupa wrocławskiego księcia Filipa Gotarda Schaffgotscha. Całemu temu zamieszaniu winna jest wojna i zamieszanie jakie wywołała.
Zebrane z wielkim trudem i kosztem zbiory Schaffgotschów, zabezpieczone testamentem Johanna Antona Schaffgotscha, w 1733 roku poprzez włączenie ich jako elementu stałego i składowego niepodzielnego majątku, a później uporządkowane z wielkim trudem przez wiele osób, w tym wybitnych specjalistów wraz ze zbliżającym się na początku 1945 roku działaniami zbrojnymi, zostały w części (bardzo małej) wywiezione z Cieplic przez samych Schaffgotschów i częściowo ukryte (często nieskutecznie).
Kiedy w Cieplicach zabrakło prawowitych ich właścicieli, natychmiast znaleźli się „ich nieprawni sukcesorzy”. Część obiektów została rozkradziona i rozszabrowana, nie tylko przez zdobywców(Sowietów), ale też przez byłych pracowników w majątkach Schaffgotschów, m.in. polskich robotników przymusowych. Jeszcze w 1945 roku to, co nie zabrano, zostało przejęte przez polskie władze. I znowu część obiektów została rozdysponowana według uznania władz i oddana w ręce prywatne lub na wyposażenie np. szkół, teatrów, domów kultury, itp.
W latach 40. XX wieku to, co zostało wnikliwie rozpoznane przez specjalistów z Warszawy i innych większych ośrodków polskich a następnie, ocenione i spisane. Potem rozdzielone wśród „potrzebujących”. Na początku lat 50. XX wieku obiekty już posegregowane i formalnie przyznane przez różne ministerstwa, zostały fizycznie przekazane nowym ich właścicielom. Rozpoczęły się wywózki w różnych kierunkach do archiwów, bibliotek i muzeów. Tam zostały wpisane do zbiorów jako mienie poniemieckie. Nikt lub prawie nikt nie dbał o to, że wszystkie one miały trwałe oznakowanie wskazujące ich proweniencję.
Po latach, często celowo, numery te i oznaczenia usuwano, zastępując je nowymi. W ten sposób zacierano ślady rozdzielenia cieplickich zbiorów. To jest największy grzech ówczesnego muzealnictwa, to największe etyczne i moralne przestępstwo. To tak jak odbieranie niemowląt rodzicom i wychowywanie dziecka po swojemu, aby nikt nigdy się nie dowiedział jakie są jego korzenie. Usuwanie tożsamości obiektowi muzealnemu to kradzież dziedzictwa kulturowego regionowi skąd on pochodzi.
Choć powojenna Polska potrzebowała uzupełnić czymś swoje straty poniesione podczas strasznej wojny, to podział cieplickich zbiorów, ich rozwłóczenie, rozproszenie i ukrycie, albo nie przyznawanie się skąd pochodzą i czego dotyczą, to wielkie nieszczęście i wielka szkoda nie tylko dla Cieplic, ale dla całego Dolnego Śląska.
Z drugiej strony trzeba też przyznać, że dzięki tym działaniom wiele tych obiektów przetrwało. Gdyby pozostały w Cieplicach bez właściwej opieki archiwistów, bibliotekarzy, muzealników i konserwatorów, ich los byłby niepewny. Cieszyć powinno to, że większość cieplickich zbiorów przetrwała i jest dzisiaj w dobrych chociaż w obcych rękach. Smuci to, że nie wszyscy wspomniani beneficjenci chcą się przyznać, że posiadają obiekty z cieplickich zbiorów. Gdyby ujawnili to co mają, można byłoby pokusić się o przygotowanie w miarę pełnego inwentarza tego zasobu i w przyszłości przygotowanie chociaż wirtualnej ekspozycji. W ten sposób to, co zostało podzielone i rozproszone, byłoby ponownie scalone. I do tego dąży Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze, którego zbiory są jedynym elementem tej składanki, znajdującym się nadal w Cieplicach.