Wędrówki pomnika księcia Józefa Poniatowskiego
Każdy Polak wie, że przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie stoi wspaniały pomnik księcia Józefa Poniatowskiego, autorstwa Bertela Thorvaldsena – duńskiego rzeźbiarza, tworzącego w I połowie XIX wieku. Nie każdy jednak wie, że nie jest to oryginał monumentu, a jeszcze mniej Polaków wie o jego wędrówkach i perypetiach wojennych. W pewnym stopniu jest interesujący także dla jeleniogórzan. Opowiada o tym dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze Stanisław Firszt.
Dzisiejszy Pałac Prezydencki to dawna siedziba Koniecpolskich z przełomu XVII/XVIII wieku. W wieku XVIII należał do Radziwiłłów i Lubomirskich. W czasach rozbiorów i Księstwa Warszawskiego należał do Radziwiłłów. Ciągle był rozbudowywany i przebudowywany. Po upadku Napoleona i utworzeniu w 1815 roku Królestwa Polskiego (carowie koronowali się na Wawelu na królów Polski), tym kadłubowym państwem zarządzał carski namiestnik. Pierwszym był generał Józef Zajączek. To na jego potrzeby w 1818 roku kupiono pałac od Radziwiłłów i od tego czasu stał się Pałacem Namiestnikowskim.
Rok wcześniej, księżna Anna z Tyszkiewiczów Potocka, wyjednała u cara zgodę na wykonanie i ustawienie pomnika księcia Józefa Poniatowskiego (krewnego króla polskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego) przed Pałacem Namiestnikowskim. Jego projekt zamówiono u znanego wówczas rzeźbiarza duńskiego, Bertela Thorvaldsena, (1770-1844) twórcy także warszawskiego pomnika Mikołaja Kopernika. Gipsowy model pomnika księcia Poniatowskiego został wykonany i zaprezentowany w 1829 roku. Rzeźbiarz wzorował się na pomniku konnym przedstawiającym cesarza Marka Aureliusza, który do dzisiaj stoi na Kapitolu w Rzymie. Wykonanie pomnika z brązu, ze składek polskiej arystokracji, zlecono w zakładzie Klaudiusza i Emila Gregoireów, mieszczącym się przy ul. Długiej w Warszawie.
Wszystko było gotowe do jego ustawienia, ale sławny wojownik o niepodległość Polski „nie chciał” stanąć pod Pałacem Namiestnikowskim. Właśnie, w 1830 roku, wybuchło Powstanie Listopadowe, a później wojna polsko-rosyjska. Gdy powstanie zostało stłumione przez Iwana Paskiewicza (namiestnik Królestwa Polskiego w latach 1832-1856), zgody na ustawienie pomnika już nie było. Została cofnięta przez cara, w 1834 roku. W 1836 roku rozmontowany monument przeniesiono do carskiej twierdzy w Modlinie, gdzie przeleżał cztery lata. W 1840 roku tam go zmontowano i ustawiono, a car Mikołaj I podarował rzeźbę Iwanowi Paskiewiczowi. Ten wywiózł ją najpierw do Dęblina, a w 1842 roku do swojego pałacu w Homlu (zbudował go w II połowie XVIII wieku Piotr Rumiancew, jeden z protegowanych carycy Katarzyny II). Iwan Paskiewicz za swoje „wielkie czyny”, tj. stłumienie powstania na Kaukazie i w Polsce otrzymał tytuły księcia Erewania i księcia Warszawy. W Homlu Paskiewicz kazał postawić pomnik księcia Józefa Poniatowskiego w parku przy swoim pałacu (przebudowanym i upiększonym przez Polaków).
Tymczasem w miejscu, gdzie pierwotnie miał stanąć, przed Pałacem Namiestnikowskim w 1870 roku (po upadku Powstania Styczniowego) ustawiono pomnik Iwana Paskiewicza. „Dzieło” to zostało rozebrane i przetopione przez Niemców w 1917 roku (starano się pozyskać Polaków do koncepcji utworzenia kadłubowego państwa polskiego). Natomiast oryginalny pomnik księcia Józefa Poniatowskiego przetrwał w Homlu rewolucję, walki wewnętrzne w Rosji i rozgrabienie pałacu Paskiewicza.
Monument powrócił do odradzającej się Polski dzięki Józefowi Piłsudskiemu, który po zwycięskiej wojnie z bolszewikami w 1920 roku, doprowadził 18 marca 1921 roku do podpisania traktatu pokojowego w Rydze. Artykuł 11 tegoż traktatu mówił o zwrocie dzieł sztuki zrabowanych przez carską Rosję (przydałby się podobny układ ze Szwecją, to może do Polaków wróciłyby dzieła sztuki zrabowane w czasie Potopu Szwedzkiego, a są przechowywane m.in. w Upsali).
Początkowo ustawiono go na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. W dniu 3 maja 1923 roku stanął na Placu Sasakim przed Pałacem Saskim i Grobem Nieznanego Żołnierza (dzisiaj jest to Plac Defilad). Pomnik przetrwał walki z 1939 roku. Stał na swoim miejscu aż do Powstania Warszawskiego, kiedy to Niemcy, 16 grudnia 1944 roku, wysadzili go w powietrze.
Już kiedy odbudowywano Warszawę (jak wiadomo Pałacu Saskiego nie odbudowano, a pozostał tylko Grób Nieznanego Żołnierza), w latach 1948-1951 odlano nowy pomnik księcia Józefa Poniatowskiego, posługując się modelem (jak się okazuje nie jedynym), który do dzisiaj jest przechowywany w Muzeum Thorwaldsena w Kopenhadze. Nowy pomnik ustawiono przed dawnym Pałacem Namiestnikowskim, który od 1994 roku stał się Pałacem Prezydenckim. Tu od sześciu lat odbywają się Miesięcznice Smoleńskie.
I na tym by można skończyć, gdyby nie wątek jeleniogórskiej sprawy. W latach 80. XX wieku Jelenia Góra miała ożywione kontakty z jednym z najbardziej zaprzyjaźnionych miast partnerskich, jakim był Homel w ówczesnym ZSRR. Dzisiaj to miasto należy do Białorusi, a do 1772 roku leżało w granicach I Rzeczypospolitej. Miło jest pomyśleć, że z Jeleniej Góry do tej dawnej granicy jest prawie 1500 km (prawie tyle co do Barcelony).
Nawiązana została m.in. współpraca Muzeum Okręgowego w Jeleniej Górze (dzisiaj Muzeum Karkonoskie) z Muzeum w Homlu, którego siedzibą jest dawny Pałac Paskiewicza.
- Dzięki temu poznałem zbiory i wystawy. Dyrektor Iwan Kozłow umożliwił mi i Mieczysławowi Buczyńskiemu wejście do grobowca Iwana Paskiewicza (było to miejsce niedostępne nawet dla białoruskich muzealników). Byliśmy prawdopodobnie wówczas jednymi Polakami, a na pewno jedynymi jeleniogórzanami, którzy mogli go zobaczyć. Powodem było to, że chciano nam pokazać ściany grobowca wyłożone donicami szklarskimi, które przy sztucznym oświetleniu dawały niesamowity blask. Wtedy też jeden z pracowników homelskiego Muzeum, Wołodia Litwinow (pochodzenia polskiego – Włodzimierz Litwin), zdradził nam tajemnicę Homelskiego Muzeum. Co prawda, w 1921 roku zabrano stamtąd do Polski pomnik księcia Józefa Poniatowskiego ale Sowieci nie oddali wszystkiego. Oto bowiem w homelskim Muzeum do dzisiaj przechowywany jest oryginalny model pomnika, wykonany przez Thordvaldsena, według którego w warszawskiej odlewni wykonano pierwszy monument księcia Józefa, ten który zniszczyli Niemcy - opowiada S. Firszt.
- Mogliśmy oglądać to dzieło prawdopodobnie jako jedyni polscy muzealnicy, bowiem z obawy o możliwą rewindykację ze strony polskiej, nie było ono nigdy wystawiane i pokazywane – podsumowuje Stanisław Firszt.