Ginące zawody związane ze sztuką ludową

Angelika Grzywacz–Dudek, Stanisław Firszt

Prawdziwa sztuka ludowa zamiera właściwie na naszych oczach. Jeszcze po wojnie były regiony w naszym kraju, w których kwitła wytwórczość tego typu. Gwarancją powodzenia twórców i artystów ludowych było zapotrzebowanie na tego typu wyroby użytku codziennego. Wraz z rozwojem mediów i zbliżenia się Polski do wzorców zachodnich, tego typu sztuki zaczęto wręcz się wstydzić, uważając ją za anachronizm, prymitywizm i zwykły kicz.

Żywot sztuki ludowej, przedłużyła nieco „Cepelia”, która zajmowała się promocją i handlem tego typu rękodzieła. Nie zatrzymało to jednak zaniku jej autentyczności. Górę brała komercja, masowość, stylizacja i stopniowe odchodzenie od pierwotnych wzorów. Z czasem o czymś, tandetnym, byle jakim i słabym artystycznie zaczęto po prostu mówić „cepelia” lub z „cepelii”i to już skutecznie odstraszało klientów. Po upadku „Cepelii”, Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego (1999r.) wyroby „cepeliowskie”, już nie autentyczne ludowe przejęli wytwórcy pamiątek oferowanych turystom. Ich poziom był i jest różny a raczej niski. Rynek ten starali się wypełnić i opanować Chińczycy oferujący „nasze rodzime wyroby ludowe”.

- Rynek pamiątek i pseudopamiątek trzeba odróżnić od prawdziwej sztuki i wytwórczości ludowej. Jeżdżąc po kraju można zauważyć, że w miejscach szczególnie odwiedzanych przez turystów, na straganach można kupić wyroby charakterystyczne tylko dla danego regionu. I tak w Zakopanem i okolicach dostaniemy kapelusze góralskie, ciupagi i skóry owiec, nad Bałtykiem statki w butelkach, marynarskie czapki, a w Karkonoszach rozliczne przedstawienia Ducha Gór i jego akcesoria (w tym maczugi). Często te folklorystyczne cacka przeplatają się, i tak w Zakopanem możemy kupić jakąś żaglówkę, a nad morzem poręczną ciupagę. To wszystko ma się nijak do prawdziwej sztuki i wytwórczości ludowej. W małych miejscowościach działają jeszcze już nieliczni twórcy zajmujący się zawodowo sztuką i wytwórczością opartą na autentycznych ludowych wzorach – opowiada dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Cieplicach Stanisław Firszt.

Jeszcze w latach 90-tych XX wieku, w każdym regionie Polski działało po kilku takich wytwórców. Krawiectwo ludowe funkcjonowało w regionie nowosądeckim, na Podlasiu i Mazowszu. Tkactwem zajmowano się na Suwalszczyźnie, Podlasiu i Mazowszu, a hafciarstwem na Mazurach, Podlasiu, Ziemi Lubuskiej i w Wielkopolsce. Kowali artystycznych spotkać można było na Podlasiu i Mazurach, w Wielkopolsce i Nowosądecczyźnie. Garncarze pracowali na Kielecczyźnie, Rzeszowszczyźnie i Ziemi Lubelskiej. Plecionkarstwem, w tym m.in. wyrobem koszy, zajmowano się w okolicach Leszna, na Suwalszczyźnie, Podlasiu i na Ziemi Lubelskiej. Snycerstwem na Nowosądecczyźnie i na Podlasiu. Wytwórcy zabawek działali na Suwalszczyźnie, w Kieleckim, na Rzeszowszczyźnie i w Nowosądecczyźnie. Wycinankarstwo żyło na Podlasiu i w środkowej Polsce (wycinanki łowickie). Wyrobem sztucznych kwiatów z bibuły, papieru i wiórek, zajmowano się jeszcze w środkowej Polsce, w Krakowskiem, Lubelskiem, Suwalskiem, na Podlasiu i Warmii, a instrumenty muzyczne wyrabiano m.in. na Nowosądecczyźnie.

- Z zestawienia tego widać, że na tzw. Ziemiach Odzyskanych sztuka i rzemiosło ludowe (autentyczne dla danego regionu) prawie nie istniało. Tutaj bowiem autochtoniczna ludność niemiecka została stąd wysiedlona praktycznie do 1948 roku. Na jej miejsce przyjechali wysiedleńcy z obszarów wschodnich II Rzeczypospolitej. Pomorze Zachodnie zasiedliła przeważnie ludność z dawnej Wileńszczyzny, a na Dolnym Śląsku osadzono imigrantów z Kresów Południowo – Wschodnich. Dołączyli do nich imigranci z Bałkanów i ludność ukraińska przesiedlona tu w wyniku akcji „Wisła”. Do dzisiaj możemy na tych terenach spotkać ślady kultywowania sztuki ludowej, przeniesionej tu z terenów dawniej zamieszkiwanych przez nowych osadników. Czy wysiedlenie ludności niemieckiej i zasiedlenie ziem północnych i zachodnich Polski nowymi osadnikami zniszczyło miejscową sztukę ludową? Prawdopodobnie przyczyniło się do całkowitego jej zatarcia, chociaż przyznać należy że sztuka i wytwórczość ludowa (niemiecka), m.in. w Karkonoszach (ta autentyczna) nie istniała już praktycznie w latach 30. XX wieku. Jej zanikanie miało miejsce na przełomie XIX i XX wieku.
Pisał o tym długoletni przewodniczący Towarzystwa Karkonoskiego, dr Hugo Seydel, wspominając, m.in. umiejętność obróbki drewna: „To niezwykłe, że nasi miejscowi górale, zarabiający ciężką pracą na chleb, posiadali i posiadają tak wielkie uzdolnienia. Dotyczy to również prac rzeźbiarskich w drewnie” – mówi Stanisław Firszt.

Właściwie już wówczas (ok. 1895 roku) twórców ludowych zajmujących się tym procederem właściwie nie było, dlatego postanowiono umiejętności te odtworzyć, tworząc sławną później Szkołę Snycerstwa. Czy była to sztuka ludowa? Raczej nie. To była taka niemiecka „Cepelia” i to co później starano się wprowadzić w Polsce.

- Niestety proces zanikania sztuki i wytwórczości ludowej postępuje. Przyczynia się do tego unifikacja kultury, powszechna globalizacja, komercjalizacja i w rezultacie brak zapotrzebowania na tego typu wyroby (chodzi o produkty czysto ludowe, mniej pamiątkarskie). Krawiectwo, tkactwo, hafciarstwo, koronkarstwo, garncarstwo, plecionkarstwo, kowalstwo, snycerstwo, zabawkarstwo, wycinankarstwo i inne tego typu zajęcia to już ginące zawody. Nie dotyczy to tylko Polski, proces ten miał już miejsce w Europie Zachodniej. Coraz wyraźniej zaznacza się w Europie Wschodniej. Widzimy go w Afryce (m.in. wyrób rzeźb i instrumentów muzycznych dla turystów), w Azji, Polinezji i obu Amerykach (chodzi oczywiście o ludność autochtoniczną) – opowiada dyrektor.

- Dlatego też autentyczne wyroby sztuki ludowej są coraz bardziej rzadkie i cenne, a ich wartość dorównuje dziełom wytworzonym przez artystów z dyplomami. Na niektórych przedmiotach zaznaczono wcześniej nawet napisy typu: „Ręcznie wykonane”, co podnosiło wartość wyrobu. Ale to też nie dotyczyło autentycznej sztuki i wytwórczości ludowej. Zawodowi twórcy i artyści ludowi działali bowiem dla określonej grupy ludzi na lokalny rynek, a ich wyroby służyły na co dzień i były w powszechnym użytku. W ubraniach zdobionych koronkami i haftem po prostu chodzono. Meble ludowe służyły w mieszkaniach, a sprzęty takie jak garnki były używane do gotowania, przechowywania i spożywania pokarmów. Dzisiejsze „wyroby ludowe” lub nazywane dzisiaj rękodziełem służą tylko ozdobie i zabawie. Nie mają już jak dawniej, funkcji użytkowej – podsumowuje Stanisław Firszt.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO