Tam był kiedyś „Raj”
Na rogatkach Jeleniej Góry, przy wjeździe z Legnicy od strony Kapeli, za Dziwiszowem, przyjezdnych z tego kierunku witają „nowoczesne ruiny” miejsca, gdzie był „Raj”. Znajdował się tutaj przed 15. laty ośrodek wypoczynkowy „Juventuru”, ładnie położony, ciekawie zagospodarowany i cieszący się dobrą renomą.
Dzisiaj teren ośrodka przypomina Grozny w Czeczeni po zakończeniu walk, lotnisko w Doniecku, kiedy broniły go ukraińskie „cyborgi”, przedmieścia Bejrutu lub fragment poligonu Wojsk Specjalnych. - Kto pierwszy raz z tej strony wjeżdża do Kotliny Jeleniogórskiej i widzi to miejsce, musi mieć mieszane uczucia, czy jechać dalej, czy lepiej zawrócić. Historia tego miejsca jest stosunkowo krótka, ale obfituje w momenty wielkości, schyłku, upadku, dogorywania i całkowitej zagłady. Widząc dzisiejsze ruiny, przyjezdny może się zastanawiać, cóż takiego mogło się tutaj stać. Czy przeszedł tędy jakiś kataklizm? Czy trwały tu jakieś walki zwolenników takiej czy innej opcji politycznej? A może Kotlinę zaatakował jakiś zewnętrzny wróg? Nic z tych rzeczy. Sprawy z „Juventurem” miały się inaczej – opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Najpierw w 1989 roku powstała spółka akcyjna o tej nazwie, a stało się to po spotkaniu Grzegorza Diettricha i Andrzeja Kozłowskiego ze Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP) z Małgorzatą Warszylewicz-Wrzeszczek z przedsiębiorstwa „Junit” z Wrocławia i Zbigniewem Glapą z Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej (KMiKF). W tym czasie przewodniczącym ZSMP był Jerzy Szmajdziński (członek Biura Politycznego KC PZPR, w latach 1989-1990 kierownik Wydziału KC PZPR, późniejszy członek SdRP, a od 1999 roku SLD, wieloletni poseł na Sejm także z Jeleniej Góry, członek rządu RP w czasach SLD). Natomiast szefem KMiKF był Aleksander Kwaśniewski (członek PZPR, współzałożycie SdRP i SLD, dwukrotnie Prezydent RP). Według ustaleń, ZSMP przekazał na założenie „Juventuru” ponad 3 mld ówczesnych złotych, a wraz z biurem (ZSMP miało zarządzać Biurem) 6 mld. KMiKF przekazało prawie 1 mld złotych z Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku (wszystko to były ośrodki państwowe).
- Najważniejszym udziałowcem Młodzieżowego Biura Turystycznego „Juventuru”, stawiającego na turystykę, sport, szkolenia, kursy zawodowe i prowadzenie grup zawodowych dla młodzieży miast i wsi, był wspomniany wyżej ZSMP, zwany często „polskim Komsomołem” (powstał w 1976 roku z połączenia Związku Młodzieży Polskiej, Związku Młodzieży Wiejskiej i Socjalistycznego Związku Młodzieży Wojskowej), a faktycznie była to młodzieżówka PZPR. Pierwszym przewodniczącym był Jerzy Jaskiernia, który na stanowisko sekretarza zaproponował Jerzego Szmajdzińskiego, późniejszego przewodniczącego. Faktycznie to ZSMP był właścicielem „Juventuru”. W Jeleniej Górze od Miasta zakupiona została działka na rogatkach, w kierunku Dziwiszowa i rozpoczęto budowę ośrodka wypoczynkowego. Obiekty zaczęły tam powstawać w końcu lat 80. XX wieku. Prace nabrały tempa od czasu, kiedy w 1991 roku Jerzy Szmajdziński został posłem na Sejm ziemi jeleniogórskiej. Od 1992 roku szefem „Juventuru” został Marek Ungier. Otwarto już cały szereg ośrodków w Polsce, w tym ten wyjątkowy w Jeleniej Górze – mówi S. Firszt.
Na początku lat 90. XX wieku jeleniogórski „Juventur” przeżył chwile (bo były to tylko chwile) rozkwitu. Oprócz pomieszczeń gospodarczych, węzła cieplnego, wygodnych domków wczasowych, łazienek, wzniesiono tu budynek z restauracją o wdzięcznej nazwie „Paradise” („Raj”). Odbywały się tutaj popularne, szczególnie wśród młodzieży rozbudowującego się Zabobrza, dyskoteki. Ośrodek był nowoczesny i dobrze urządzony. Jak na tamte czasy, nawet ekskluzywny. To tam właśnie, jako dyrektor Muzeum Okręgowego, zapraszałem delegacje muzealników z Finlandii, Białorusi, ZSRR, NRD i Czechosłowacji. Chwaliło się nim Miasto, goszcząc tam rozlicznych gości i delegacje. Niestety był to tylko pozorny rozkwit, bowiem od 1993 roku rozpoczęto sprzedaż majątku „Juventuru”, według wielu po zaniżonych cenach, co miało być typowym przykładem uwłaszczenia partyjnej nomenklatury (przejmowanie majątku państwowego przez osoby związane wcześniej z PZPR, w czasie uwłaszczenia istniała już Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej – SdRP). W 1994 roku sąd orzekł upadłość „Juventuru”, co praktycznie stało się w 1995 roku – wspomina dyrektor Muzeum Przyrodniczego.
- Losy całego „Juventuru” podzielił ośrodek wypoczynkowy w Jeleniej Górze, który sprzedano osobie prywatnej. Na jego terenie urządzono parking- składowisko dwusuwowych Trabantów. Z pokoi w domkach letniskowych korzystano wyjątkowo. Cały ośrodek zamarł i w końcu trafił w ręce prywatnej spółki cywilnej (jeleniogórzanin i krakowianin, do dzisiaj pozostał tylko krakowianin). Od tego czasu rozpoczął się proces degradacji tego kwitnącego ongiś i pięknego miejsca. Jeszcze w pierwszych latach po prywatyzacji, ośrodka pilnowała firma ochroniarska. Ale nieużytkowane obiekty i nieogrzewane zimą zaczęły podupadać. Brakowało pomysłu i chęci rozruszania ośrodka. Miasto też nie było zainteresowane bliższą współpracą. Ochroniarze dorabiali do niskich wynagrodzeń udostępniając pokoje na godziny. Tak więc z młodzieżowego ośrodka wypoczynkowego, dawny jeleniogórski „Juventur” stał się właściwie cichym domem schadzek. Ale jeszcze istniał – opowiada S. Firszt.
- Od czasu kiedy odeszli stąd nawet strażnicy, na teren wstąpili szabrownicy, złomiarze, młodzież szukająca atrakcyjnych miejsc pod dachem dla urządzania popijaw oraz podejrzane typy urządzające tu libacje. Kiedy w jednym z opuszczonych domków spłonęli żywcem dwaj bezdomni, miejsce to skażone zostało piętnem śmierci. Wszystko stopniowo ulegało rozkradzeniu, zdemolowaniu, zniszczeniu, skuciu, wypruciu czego się da. Tu i ówdzie ciągle wybuchały pożary. Dawny „Paradise” stał się „Hadesem”, zwykłą ruiną, która dziś grozi zawaleniem i zaprasza do swego wnętrza potencjalne ofiary przywalenia. Ktoś z zewnątrz mógłby zadać pytanie, kto to wszystko zrobił? Gdyby to był rok 1945 można by zrzucić to „dzieło” na Rosjan. Niestety stało się to niedawno, a o autorach „dzisiejszego” wyglądu tego miejsca świadczy napis na jednej ze ścian: „Polska dla Polaków”. To przykre. Dziś ośrodek to obraz nędzy i rozpaczy, przykład „polskich zmian” w okresie „transformacji” z lepszego dla wszystkich na lepsze dla wybranych. Straszne i przygnębiające miejsce. Pomnik marnotrawstwa państwowych środków i nieumiejętności wykorzystania tego, co można było z pewnością wykorzystać – podsumowuje S. Firszt.