Szarańcza pod Jelenią Górą
Szarańcza, utożsamiana z karą Boską, przez wieki budziła w ludziach trwogę. Chmary niezliczonych owadów niszczyły na swojej drodze wszystkie uprawy, pozbawiając ludzi pożywienia. Przemieszczająca się szarańcza nie ominęła Jeleniej Góry, o czym świadczą zachowane opisy.
Jednym z przejawów gniewu Bożego była plaga szarańczy. Była to jedna z dziesięciu plag biblijnych, inaczej zwanych plagami egipskimi. Były to kolejno: przemiana wód Nilu w krew; żaby; komary; muchy; pomór bydła; wrzody; grad; szarańcza; ciemność i śmierć pierworodnych. Wszystkie spadały kolejno na Egipt, ponieważ faraon nie chciał uwolnić Izraelitów z niewoli. Plaga szarańczy była ósmą z kolei, która nawiedziła ten starożytny kraj. W biblijnej Księdze Wyjścia czytamy o tym tak: „Mojżesz zatem wyciągnął laskę nad ziemię egipską, a Jahwe sprowadził na kraj wiatr wschodni na cały ten dzień i całą noc. Kiedy nastał ranek, ów wschodni wiatr przygnał szarańczę. Szarańcza spadła na całą ziemię egipską i wcisnęła się w niezwykłej ilości do każdego zakątka kraju. Nie było przedtem takiej szarańczy, nie będzie też potem! I pokryła całą powierzchnię ziemi i wszystkie owoce na drzewach, które oszczędził grad. W całym Egipcie nie pozostało śladu zieleni na drzewach i roślinach w polu”. Z opisu tego wynika, że: szarańcza przyszła ze wschodu w ogromnej ilości, pokryła grubą warstwą ziemię i pożarła wszystkie rośliny. Nad Egiptem zawisła klęska głodu – opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Podobny opis plagi szarańczy (choć z innych przyczyn) znajdujemy w jeleniogórskich kronikach z XVIII wieku. Pierwszy o tym zdarzeniu, które miało miejsce 25 sierpnia 1542 roku, pisał David Zeller: „W roku 1542, w czwartek po św. Bartłomieju, o godz. 21 nad miasto nadciągnęły chmary szarańczy, były tak ogromne, że przysłoniły światło słoneczne. Gdy opadły – wyniszczyły wszystkie zboża: żyto, jęczmień, owies, a także trawy.”
Kolejno Johann Daniel Hensel przedstawił to tak: „W roku 1542, w czwartek po św. Bartłomieju, o godz. 21 pojawiła się w naszej okolicy wielka szarańcza ze wschodu. Miała przenosić się z Polski na Śląsk. Ilość jej była tak wielka, że zasłaniała w locie słońce, a gdzie siadała (czyniąc to po trzykroć) osiągała grubość ćwierć łokcia i zjadała wszystkie zboża i trawy. Jej wielkość i ilość była w tych okolicach niespotykana, stąd z niewiedzy i zabobonu dostrzeżono w niej niezwykłe znaki, nawet arabskie i hebrajskie litery, także gdzieniegdzie słowo cave (strzeż się).” Opisywana była w taki sposób: „głowa pokryta twardym hełmem, uzbrojona w twarde czułki. Biorąc nasze koniki polne – byłyby takie same, jednak o wiele mniejsze. Stąd przemieściła się do Łużyc.” (przez Gryfów w kierunku Lubania) – mówi S. Firszt.
Johann Karl Herbst opisał to tak: „Rok 1540 był suchy i bezdeszczowy tak, że jelenie podchodziły pod siedziby ludzkie w poszukiwaniu wody”(…) „Do tego nawiedziły okolice Jeleniej Góry w roku 1542, dokładnie w czwartek po św. Bartłomieju, około godziny 21, całe chmary azjatyckiej szarańczy, które zakryły niebo i spadły na pola, pokrywając je na ćwierć łokcia grubo, zżerając w tych miejscach wszelkie zboża, trawy i chwasty w oka mgnieniu. Stąd szarańcza przeniosła się na Łużyce”.
W relacjach tych można znaleźć dużo wspólnego z opisem biblijnym: szarańcza przyszła ze wschodu w ogromnej ilości, pokryła ziemię gruba warstwą (ok. 15 cm) i pożarła wszystkie rośliny zielone, a co najważniejsze uprawy. Pojawiły się nowe elementy: zabobon i wieszczenie nieszczęść, ale także próby opisu wyglądu tych żarłocznych owadów. Ludzie pomni na relacje biblijne (jedna z plag egipskich) wierzyli, że pojawienie się szarańczy musi wróżyć coś niedobrego. Łączono to z trwającymi wówczas wojnami, prowadzonymi przez cesarza Karola V z Turcją o Węgry i z wspomagającą ją Francją Franciszka I (tzw. wojny włoskie 1542-1546). Rok po inwazji owadów miasto musiało wyposażyć 29 żołnierzy w półpiszczele i wysłać ich na teren działań wojennych – opowiada muzealnik.
Pojawianie się okresowe szarańczy także na terenie Europy nie było czymś nowym i nieznanym. Wrażenie na mieszkańcach Kotliny Jeleniogórskiej zrobiła jej liczba, prawdopodobnie miliony osobników, które lecąc długimi chmarami i zmieniając kierunek lotu dla obserwatora przypominać mogły kształty liter i figur. Nie znano natomiast ani przyczyn pojawienia się owadów, ani ich zwyczajów, a tym bardziej sposobów walki z nimi (co i dzisiaj jest trudne np. na terenie Afryki).
Dzisiaj, biorąc pod uwagę nawet enigmatyczny opis owadów podany przez Johanna Hensela, można przypuszczać, że przed prawie 500 laty Jelenią Górę nawiedziła szarańcza wędrowna (Locusta migratoria), należąca do rodziny szarańczowatych (Acrididae) z rzędu prostoskrzydłych. Gatunek ten zdolny jest do wytwarzania fazy stadnej i odbywania dalekich wędrówek do 2000 km. Robi to w ogromnych chmarach, liczących miliony osobników. Pojedyncze osobniki są dość duże i osiągają długość 3,5 do 5,5 cm. Mają różne kolory z przewagą zieleni (stadne brązowo-żółty) – opisuje S. Firszt.
Na obszarze obecnej Polski przeloty szarańczy odnotowywano już w XI wieku, a później zdarzało się to poprzez wieki. Wielki nalot szarańczy miał miejsce w 1711 roku na terenie południowej Lubelszczyzny. Fakt ten upamiętniono nawet specjalnym pomnikiem, który ustawiono w Zwierzyńcu. Miejscowa ludność starała się z nią walczyć, co odnotowano na kamieniu: „Wyniszczono szarańczy żywej korcy 656. Wykopano jaj tego owadu garncy 555. Użyto do tego robocizny pieszey dni 14000”. Jak widzimy, wiedziano wówczas, co należy robić. Nie tylko wyłapywano dorosłe osobniki, ale zadbano też o zebranie złożonych jaj – cykającej bomby, która przy odpowiednich warunkach sama by się uzbroiła i przemieściła w dogodne dla niej miejsce. Wytworzeniu formy stadnej szarańczy sprzyja m.in. wysoka temperatura. Jak pamiętamy, przelot owadów w Kotlinie Jeleniogórskiej poprzedziła długo trwająca susza. Rozwojowi i żerowaniu owadów sprzyjały nie tylko warunki klimatyczne, ale także nieskazitelna czystość wód, powietrza, gleby i rosnących na niej roślin. Przy dzisiejszym zanieczyszczeniu środowiska naturalnego, rozwój i pojawienie się stadnej fazy szarańczy raczej nam nie grozi. Ostatnie przeloty szarańczy odnotowano w Polce w 2 połowie lat 60. XX wieku.
Trzeba przyznać, że przed wiekami pojawienie się niszczącej zbiory szarańczy rzeczywiście mogło zwiastować ogromne nieszczęścia. Brak plonów powodował głód i drożyznę, to pociągało za sobą akty przemocy, kradzieży i rozbojów i był to tylko krok od poważniejszych działań, nawet militarnych. Głód mógł pociągać ludzi do wielu niegodnych czynów, skierowanych przeciwko innym ludziom. Strach przed szarańczą brał się również z zapisów Apokalipsy św. Jana, wieszczącej koniec świata, gdzie czytamy: „Oto otworzyła się Czeluść wiejąca dymem i z dymu wyszła szarańcza na ziemię i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony” – mówi dyrektor Muzeum Przyrodniczego.
Dla chrześcijan szarańcza była symptomem samych nieszczęść i uosobieniem wszystkiego, co złe i zepsute. Dlatego też owady te nie cieszyły się dobrą sławą. Były po prostu złymi, bezwzględnymi robakami, niszczącymi wszystko, co piękne i pożyteczne, w tym wypadku rośliny (naturę stworzoną przez Boga). Dlatego też prorok Izajasz porównywał z szarańczą (robakami toczącymi ziemię) małość człowieka wobec Boga, ujmując to słowami: „ten, co mieszka nad kręgiem ziemi, której mieszkańcy są jak szarańcza”.
To plugawe stworzenie, którym należało się tylko brzydzić, było co ciekawe pokarmem wielu świętych eremitów ze św. Antonim i św. Janem Chrzcicielem na czele, którzy żyli przecież na pustyni i żywili się wyłącznie korzonkami i szarańczą. Ta dieta wydawała się dawniej nijaka, chociaż dzisiaj wiemy, że była dość zdrowa, bo bogata w proteiny, a jednocześnie nietucząca. Św. Antoni zmarł mając 105 lat, a ile żyłby Jan Chrzciciel, gdyby nie stracił głowy dzięki Herodowi Antypasowi, nie wiadomo. Dzisiaj w wielu rejonach świata owady są pożywieniem, a niektóre zaliczane są do przysmaków. Należy do nich szarańcza smażona lub kandyzowana – podsumowuje Stanisław Firszt.