Cieplice w czasach hr. L. Schaffgotscha
Kiedy w 1808 roku zmarł hrabia Jan Nepomuk Gotard Schaffgotsch, majątek po nim objął jego najstarszy syn Leopold Gotard Schaffgotsch, mający wówczas 44 lata, mieszkający z żoną Joanną von Wurmbrand – Stuppach i jedenaściorgiem dzieci (hrabiostwo miało ich w sumie trzynaścioro), w nowo zbudowanym przez jego ojca pałacu w Cieplicach (tym, który dzisiaj znamy).
Po wojnach o Śląsk między Austrią a Prusami, kurort w drugiej połowie XVIII i na początku XIX wieku bardzo się rozwinął. Kuracjuszy do odwiedzenia Cieplic zachęcały nie tylko wody termalne, ale też wspaniałe budowle znajdujące się w ich centrum, tj.: wspaniały kościół św. Jana Chrzciciela; probostwo zajmowane jeszcze przez cystersów(do 1810 roku); nowo zbudowany pałac hrabiowski zwany często zamkiem; niedawno postawiony kościół ewangelicki, a także w tym czasie urządzone parki (hrabiowski i zdrojowy), ciekawa architektonicznie Galeria oraz wiele budowli uzdrowiskowych i obiektów służących wygodzie przyjezdnych (baseny, łaźnie, apteki, hotele, kramy, itp.).
Do Cieplic przyjeżdżali bardzo różni ludzie, od bogatych, poprzez średniozamożnych, do przeciętnych a wręcz ubogich. Dla każdej z tych grup Uzdrowisko miało oferty dostosowane do ich statusu i zawartości portfela (Czy coś się w tym względzie dzisiaj zmieniło?). Jedna pełna kuracja (kąpiele i picie wody) trwała cztery tygodnie. Nad przyjezdnymi czuwało trzech lekarzy uzdrowiskowych: Hausleutner, Henryk i Schmidt. Wszystko przebiegało zgodnie z ich zaleceniami, chociaż, jak to w życiu bywa, wielu kuracjuszy (tak jest do dzisiaj) podchodziło do tych rygorów z pełną rezerwą i spędzało pobyt w kurorcie, wg własnego uznania.
Dzień "zdyscyplinowanego" kuracjusza zaczynał się niekiedy bardzo wcześnie rano, ok. godz.4.00 – 5.00 od zabiegów kąpielowych. Po nich jeszcze przed południem należało odbyć drzemkę, po której obowiązkowy był spacer po alei parkowej. Tutaj i na placu zdrojowym przy basenach, na kuracjuszy czekały kramy pełne różnego rodzaju pamiątek z drewna, materii, metali, ale prym wiodły wspaniałe wyroby szklane i ze szlifowanych kamieni. Sprzedawano je również w różnych lokalach prywatnych. Najlepsze szlifiernie szkła i kamieni należały do Maywalda, Thiela i Schneidera. Kto posiadał odpowiednie środki mógł zakupić wyroby najwyższej jakości. Inni zadowalali się tańszymi pamiątkami z drewna.
Można było w tym czasie zwiedzić i podziwiać prywatne zbiory skał i minerałów, m.in. w szlifierni jubilera Bergmanna, a także wspaniałą kolekcję owadów chirurga Mangera, czy makiety okolic wykonywane przez Pätza z naturalnych mchów, porostów i patyczków.
Po spacerze i zakupach udawano się na obiad w jednym z lokali gastronomicznych, bardzo licznych w centrum Uzdrowiska. Można było też zjeść m.in. W Galerii w parku. Wyjście na obiad nie kończyło aktywności ruchowej kuracjuszy. Ci, którym pozwalało zdrowie na tyle, że mogli poddać się większemu wysiłkowi, wybierali się na dłuższe spacery po okolicy, inni urządzali sobie dalsze wycieczki konne, albo w doborowym towarzystwie, własnym lub wynajętym powozem jechali jeszcze dalej, np. w kierunku wysokich gór. Uzdrowisko wprowadziło też, tzw. powozy wycieczkowe (rodzaj ówczesnych autokarów), które dowoziły turystów – kuracjuszy pod miejsca, z których oznaczonymi trasami można było udać się wyżej, by podziwiać piękne widoki i dziką przyrodę. Na tych, którzy byli za słabi na pieszą wędrówkę, z lektykami czekali tragarze, zwanymi również "drążkowymi (ówczesne lektyki był to rodzaj krzeseł do których przymocowane były dwa drągi). Płaciło im się 1 talara i zapewniało wyżywienie za cały dzień pracy.
Po powrocie do Cieplic na zmęczonych wędrowców czekały inne atrakcje: gry w karty, koncerty, występy kuglarzy i sztukmistrzów, a także spektakle teatralne. Bardzo często występowała tutaj, bardzo lubiana trupa teatralna Fallera. W niedzielę odbywały się tańce i bale. Kuracjusze znudzeni już tym, co oferowało im Uzdrowisko, mogli wejść na Chojnik i podziwiać tam ruiny średniowiecznego zamku, lub skierować się do budynku zarządu majątku Schaffgotschów, w którym znajdowały się, m.in. biblioteka licząca ok. 12 tysięcy tomów, "Gabinet Historyi naturalnej" z kolekcjami owadów, preparatami, skamieniałościami i muszlami oraz "Skarbiec rynsztunkowy" (zbrojownia), w której można było zobaczyć, m.in. kapelusz księcia Bolka (prawdopodobnie Bolka I Świdnickiego).
Można było też udać się przez most na druga stronę rzeki Kamiennej, gdzie znajdował się hrabiowski ogród z największą atrakcją, tj. sztucznym wodospadem (okolice dzisiejszego parkingu). Kto miał ochotę, za cztery grosze mógł dyliżansem pocztowym (kursował trzy razy dziennie w tą i z powrotem) pojechać pełną kurzu drogą do Jeleniej Góry (Hirscheberg), chociaż opisujący Uzdrowisko ówczesny obyty w świecie przyjezdny, odradzał ten kierunek wycieczki dla wypoczynku i odwiedzania miejscowych atrakcji : 'Lubo już miasto Hirschberg nieposiada żadnych osobliwości któreby mogły ściągnąć uwagę cudzoziemca..." (przyjezdnego). Jelenia Góra na tle atrakcji Cieplic i Uzdrowiska wypadała dość blado.