"Oszukany" jubileusz
Zarówno komuniści, którzy w 1945 roku do Jeleniej Góry przyjechali, jak i faszyści, którzy w Hirschbergu do 1945 roku mieszkali, w jednym byli zgodni: miasto powstało w 1108 roku. Niemcy raczej nie negowali także faktu, że do założenia Jeleniej Góry przyczynili się Słowianie, a kulis rzekomej daty fundacji raczej nie analizowano, bo jeszcze by udowodniono, że jest ona po części wyssana z palca.
Jakiego drzewa gałązkę niesie w pysku jeleń, do którego książęcą strzałą mierzy Bolesław Krzywousty. A może nie było tu ani księcia, ani rogacza? Jeśli był, to dlaczego akurat na tym, a nie innym wzgórzu polował? Czy na pewno zbudował zamek? A może to nie książę Distortus założył miasto, tylko górnicy, którzy szukali złota? Albo członkowie plemion celtyckich, dla których jeleń był boskim zwierzęciem. No i czy stało się to w roku 1108?
Refleksja nad Borowym Jarem
Czy zastanawia się nad tym pan, elegancki z siwą bródką, który w 1908 roku podczas spaceru Sattlerschlucht (Borowy Jar) zatrzymuje się z rodziną w uroczej restauracyjce na Hausbergu, zamkowym wzgórzu.
800 lat wcześniej w tym właśnie miejscu Boleslaus Distortus (jak z łacińska Niemcy nazywają poczciwego Bolesława Krzywoustego) czaił się z napiętym łukiem i strzałą skierowaną ku królewskiemu rogaczowi.
Pan ze skupieniem spogląda w osobę, która trzyma aparat fotograficzny. Wzrok jednej z pań skupiony jest na dziewczynce, która wstała od stolika i bawi się nieźle na wzgórzu bezskutecznie przywoływana przez bonę stojącą kilka metrów dalej. Druga towarzyszka spaceru patrzy w pustkę. Całej trójki w ogóle nie interesuje rozciągająca się tuż obok wspaniała panorama Jeleniej Góry położonej w sercu kotliny.
A podobno tym miejscem zauroczył się osiem stuleci temu wspomniany książę Krzywousty, który po polowaniu na jelenia – a tych w okolicznych lasach było bardzo dużo – postanowił założyć gród i zbudować zamek.
Okolicę, która rozciąga się za plecami nobliwego gościa w restauracji na Wzgórzu Zamkowym, mógł widzieć prawie sto lat wcześniej niż Bolesław Krzywousty, jego prapradziad Bolesław Chrobry (Niemcy nazywali go w dosłownym tłumaczeniu Hardym), który w owym czasie prowadził wojny z Czechami.
To właśnie w to miejsce miał go przyprowadzić legendarny rycerz Jelinek, który pomógł mu, kiedy Chrobry musiał uciekać z podbitych czeskich regionów, postraszony przez niemieckiego cesarza.
To, co dla brodatego jegomościa w roku 1908 jest raczej obojętne, w roku 1004 – ponad 900 lat wcześniej – zauroczyło polskiego króla. Niemal dokładnie w miejscu restauracji na Wzgórzu Zamkowym miał wznieść strażnicę, a rycerzowi Jelinkowi rozkazał wznieść gród, z którego powstała niewielka osada, zalążek przyszłej Jeleniej Góry.
Legendy
u źródła prawdy?
Jakąś magię to miejsce w sobie ma, skoro właśnie tu powstaje osnowa wszystkich przypowieści i legend związanych z powstaniem Hirschbergu. Może to moc cudownego źródełka w Borowym Jarze?
Ono właśnie miało udowodnić winę pewnemu rycerzowi z Siedlęcina, który trzy swoje żony, jedną po drugiej, skrycie otruł. Przed sądem powiedział, że zabił je, bo zdradziły (to było usprawiedliwieniem).
Jednak duchy niewiast na rozprawie się ukazały. Wypiły bez szwanku na zdrowiu wodę z cudownego źródła, a uśmiercać miało ono tych, którzy dopuścili się zdrady małżeńskiej. Za to zabiło rycerza za kłamstwo i zdrady, których sam się dopuszczał.
Pomni przypowieści jeleniogórzanie jeszcze długo mieli wierzyć w tak cudowną moc źródła, że przynosili do domów wodę stamtąd czerpaną, a jej picie miało zapobiegać „skokom w bok” dawnych szacownych mieszczan i mieszczanek, dbających o zachowanie cnót małżeńskich i dobrych obyczajów. Wodę tę pije się zresztą do dziś. Raczej bez skutku na czystość pożycia małżeńskiego współczesnych.
Łowy na rogacza
Jelenia, symbolu miasta, raczej w 1908 roku na Hausbergu nikt spotka. Owszem, jest dzika zwierzyna, głównie kozły i kózki, ale legendarne rogacze ostały się tylko w górskich lasach, gdzie rzadko kiedy wędrowiec dotrze, a jedynie co bardziej obeznany z łowiecką sztuką myśliwy zapuści się tam, by tropić dzikie byki.
800 lat temu jelenie zamieszkiwały podówczas gęste lasy, a polowali na nie książęta ówcześni. – Nasi rodzice i dziadowie pamiętają jeszcze czasy wielkiej ilości tej zwierzyny, która występowała w lasach hrabiowskich Schaffgotschów – notuje Johann Daniel Hensel, jeleniogórski kronikarz, szkicując słowem historię powstania Hirschbergu.
Jeleń, nie wiadomo, zapewne na kanwie legend, jak i samej nazwy miasta, staje się w końcu jeleniogórskim herbem.
Jak notuje Hensel – kroczący ku lewej stronie jeleń na srebrnym i niebieskim polu. Tarcza jest wzoru niemieckiego i podzielona po skosie z prawej ku lewej, tak że lewa strona jest biała, a prawa niebieska. U dołu tarczy czasem malowano zielone podłoże dla jelenia. W pysku byk dzierży trójlistną gałązkę.
Kronikarz zastanawia się, z jakiego drzewa pochodzi owa gałązka, bo przekazy historyczne różnie ten temat traktują. Przyjęło się, że jeleń ma w pysku gałązkę dębu (niektóre wersje herbu, zwłaszcza te opracowane już po 1945 zawierają nawet… żołędzie zwisające z gałązki.)
Tymczasem zwierzę według interpretacji wersji dawnej dzierżyło kawałek buka lub wiązu.
Najbardziej prawdopodobna jest wersja z buczyną, gdyż właśnie to drzewo było najczęściej spotykanym w podgórskich lasach, dość bezmyślnie zresztą ścinanym aż do niemal całkowitego zaniku.
Hensel zaznacza, że pod Bramą Zamkową (dzisiejsze okolice Jasnej i Baszty Zamkowej) znajdowała się wykuta w kamieniu gałązka z pięcioma listkami. Według podań to właśnie w tym miejscu Książe Bolko ustrzelił jelenia i na jego cześć wzniósł miasto. Kronikarz domyśla się, że kiedy rogacza dosięgła strzała z książęcego łuku, akurat pożerał listowie i ugodzony przez myśliwego, zatrzymał je w pysku.
Nie brakuje też wersji z koniczyną, oczywiście czterolistną, w tradycji nie tylko heraldycznej będącą symbolem szczęścia.
Nie wiadomo, jak wyglądała pierwsza wersja herbu Jeleniej Góry. Hensel domniemywa jedynie, że zwierzę nie było brązowe, tylko czarne, ale pewności nie ma, bo herb, który opisuje, jest – kiepską wersją całkowicie zaginionego starego oryginału.
Rok 1640. Na zakurzonym w wyniku jednego ze starć w Wojnie Trzydziestoletniej rynku znaleziony zostaje dokument z roku 1599. Dotyczy nadania miastu przez cesarza Rudolfa II herbu. Papier jest uszkodzony, brakuje połowy po prawej stronie.
– List jak na owe czasy jest bardzo ładnie napisany. /…/ Wiersze pisane są pięknym pismem, początkowe litery mają delikatnie złote kreskowane przez środek ozdobniki, a duże czarne litery mają złote obrzeża – odnotowuje kronikarz.
– Niechaj w herbie będzie podzielona poprzecznie z dołu po lewej do górnego prawego rogu tarcza, dolna część biała, a na niej ukazana postać podniesionego jelenia w jego naturalnych kolorach, w pysku liść koniczyny trzymająca./…/ Ponad nim widać gotowego do skoku jelenia. Herb z koroną na hełmie powiększony i ulepszony – można mniej więcej odcyfrować treść zniszczonego dokumentu, oficjalnie po raz pierwszy określającego wygląd „godła” Hirschbergu.
Nie jest to bowiem oficjalne nadanie, lecz tylko potwierdzenie, które na piśmie sankcjonuje rodzaj rośliny, którą rogacz trzyma w pysku, oraz określa kolor zwierza, który musi być naturalny.
Tajemnicze przedmieścia
Hensel dochodzi do wniosku, że nie sposób potwierdzić prawdziwości zdarzeń, według których powstała Jelenia Góra. Ale nie wyklucza, że w 1002 roku mogła istnieć jakaś osada, ale raczej u brzegów Kamiennej, w miejscu zwanym Rosenau (Różane Błonia).
Już za czasów pana z bródką, który odpoczywa przy restauracyjnym stoliku ponad 900 lat później – Rosenau jest widoczne z drugiej strony Hausbergu jako zabudowany już teren, przez który przebiega linia kolejowa i znajduje się dworzec zachodni.
Podjeleniogórskie osady – zgodnie z tym, co notuje kronikarz – miały się dobrze też w innych miejscach, nie tylko w tych, które przedstawia.
Nie może przecież wiedzieć, że dopiero w 2002 roku ślady wczesnego osadnictwa słowiańskiego wykopią archeolodzy w Grabarowie (to najprawdopodobniej najstarsze pozostałości pozostawione po dawnych mieszkańcach.
Ale Hensel co do jednego jest pewien: nikt nie wie, kiedy owe siedliska powstały. Wymienia przestrzeń od Bramy Wojanowskiej po Rennhuebel (pobliże dzisiejszej ulicy Kraszewskiego, przebiegającej na skarpie nad dworcem kolejowym i ulicą 1 Maja.
Wspomina o Sechstaedte (okolice Grunwaldzkiej), o których pisze, że mogło to być początkowo sześć domów lub ostoi mieszkalnych, zwanych siedliskami. Według niektórych źródeł, pierwszych siedzib ludzkich, które w tym miejscu się pojawiły. Dochodzą osady w okolicy Sand (Piaski) – dziś to rejon ulic Kasprowicza i ks. Skargi – już w czasach kronikarza, a wcześniej na pewno także zalewanej przez wody Kamiennej. I kilka innych lokalizacji, mniej lub bardziej prawdopodobnych, ale nieudokumentowanych.
Podobnie jak i sam akt założenia Jeleniej Góry, Hirschbergu, Hirsbergu – jak miasto dawni kronikarze nazywali – po którym żadnych śladów nie ma. Nie wiadomo, czy w ogóle istniał.
Najstarszy zachowany dokument w Archiwum Państwowym to akt nadania Malinnika (Herischdorf) rycerzowi Fryczce, który w 1309 roku (czyli 200 lat po rzekomym polowaniu księcia Bolesława na królewskiego jelenia) podpisali książęta świdnicko-jaworscy.
Stąd owa niemal dwustuletnia luka między legendarnymi przekazami a źródłami pisanymi, które zresztą i tak ściśle samej Jeleniej Góry nie dotyczą.
W młynie historii,
czyli lekcja łaciny
„Bolko Dei gratia dux Slezie dominus de Wrstemberg. Tutor terre Wratislaviensis, ad notiam universorum, tam praesentium, quam futurorum, tenore presentium literarum cupimus prevenire quod Syffrido de Schildow, ipsi dando plenariam facultatem, quod inter civitatem nostram Hirzberg & Castrum ibidem, unum novum Molendinum construere valeat et edificare…”
Warto przytoczyć jedno ze zdań najstarszego zachowanego dokumentu bezpośrednio tyczącego Jeleniej Góry. Sporządzono go co prawda w Kątach Wrocławskich w roku 1299, ale tyczy budowy młyna w Hirchbergu przez Siegfrida z Schildau (czyli z Wojanowa).
– Bolko, z Bożej łaski książę Śląska i Pan ziemi wrocławskiej, przekazuje do wiadomości wszem współczesnym i potomnym, że ów Siegfrid – mając pełne poparcie Księcia – będzie w Hirzberc (tak po łacinie pisano germańską nazwę miasta, zapewne w sposób fonetyczny, co może stanowić podstawę rekonstrukcji mowy ówczesnych mieszkańców) nowy młyn budował i wznosił – tak w bardzo swobodnym tłumaczeniu brzmi ów fragment pisany ręką skryby starannym, niemal powtarzalnym pismem.
Młyn ma powstać między zamkiem a miastem, czyli w pobliżu Wzgórza Zamkowego nad rzeką. A za ówczesne „pozwolenie na budowę” – jak z dzisiejszego punktu widzenia ten dokument traktować – Zygfryd z Wojanowa zapłacił do książęcej kasy 70 marek.
Zyskał też dzięki temu wyłączność na mielenie ziarna. Z młyna mogli też korzystać ówcześni mieszkańcy Schildau (Wojanowa), którzy często musieli w Hirschbergu bywać, skoro miejscowość patronuje najważniejszemu wówczas traktowi – Schildaeuer Gasse – dzisiejszej ulicy 1 Maja.
Na marginesie, część młyna po Zygrfydzie przejmuje rycerz Gotsche Schoff, protoplasta rodu Schaffgotschów, poddany księżnej świdnicko-jaworskiej Agnes (Agnieszki), która to zezwala, aby ów Gotsche sprzedał swój udział miastu Jelenia Góra.
Miasto czy kościół?
Wspomniany łaciński dokument tyczący jeleniogórskiego młyna pochodzi z roku 1299. Wówczas miasto już jest rozwinięte. Działają piekarnie, funkcjonują zakłady szewskie oraz kramy rzeźnicze.
To wszystko nie powstaje przecież w ciągu kilkudziesięciu lat. Na średniowieczne realia trzeba na rozruszanie się ośrodka miejskiego znacznie więcej czasu. Miasto musi istnieć – już jako w miarę zorganizowany organizm – znacznie wcześniej. Czy od magicznego roku 1108?
Potwierdzenia, jak już wspomniano, w dokumentach nie ma. Ale mityczną już datę założenia miasta jakoś udokumentować trzeba. Sam Johann Daniel Hensel przyznaje, że rok 1108 jest raczej tworem w tym względzie umownym. Skoro innych świadectw brakuje, historycy powołują się na tablicę (nieistniejącą zresztą już w czasach kronikarza, czyli na przełomie XVIII i XIX wieku) umieszczoną w ołtarzu kościoła parafialnego i wypisanych tam słów. Zachowały się spisane przez dawnych kronikarzy:
Et bene DIC haere DItatI tVae (I pobłogosław Twoje Dziedzictwo).
Zgodnie z ówczesnym zwyczajem „przemycania” dat napisanych za pomocą cyfr rzymskich, rok naznaczono stosując w tym zwrocie majuskuły, które po połączeniu dadzą arabską liczbę 1108.
I tu także, idąc za Henselem, można mieć wątpliwości, czy jest to faktycznie data założenia miasta. Kronikarz skłania się ku teorii, że to rok wybudowania pierwszej świątyni. To niekoniecznie musiało być związane z fundacją Hirschbergu, choć nie ma argumentów, że właśnie tak było.
W ten sposób rok 1108 wszedł do tradycji jeleniogórskiej, nienegowany ani przez niemieckich, ani później – przez polskich mieszkańców miasta, którzy dodatkowo potraktowali tę datę i postać Krzywoustego jako koronny dowód na słowiański rodowód tych ziem.
Nie zaprzecza temu zresztą sam Hensel, choć wskazuje dość jednoznacznie, że to jednak Germanie byli pierwsi, co wynika z nazw nieomal wszystkich wsi i miast tutaj położonych. – Noszą prawdziwie niemieckie nazwy – pisze.
Dodaje wszakże, że są miejscowości, których nazwy zdradzają słowiańskie pochodzenie – a i być może są starszymi niźli te o nazwach niemieckich. W istocie jednak czas powstania tych miejscowości okryty jest głębokim cieniem niewiedzy – asekuruje się kronikarz sam sobie poniekąd zaprzeczając.
(Nie)chciany jubileusz
Data została, ale do świętowania kolejnych urodzin domniemanej fundacji Hirschbergu jakoś nikt się nie garnie aż do XX wieku.
Trudno powiedzieć, czym jest to podyktowane. Najpewniej ówczesnych mieszkańców bardziej bawią inne święta, bo tej okazji nawet nie zauważono. Do pewnego czasu świetną formą rozrywki są, na przykład, egzekucje publiczne, odpusty, czy inne formy ludycznych radości.
Mieszkańcy Hirschbergu cieszą się, na przykład, z otwarcia ratusza, co pozostaje upamiętnione napisem a brzmiącym po łacinie „CUrIa sUb Umbra frIDerICI reGis borUssiae tertII verI aUgUstI patriS patrIae renata” (Ratusz ten został odbudowany pod opieką Fryderyka Trzeciego, prawdziwego ojca naszej ojczyzny).
I znów zagadkowa data „zaszyfrowana” cyframi rzymskimi, rok 1747, w którym ratusz został podniesiony z gruzów po zawaleniu się.
Po roku 1945, choć polscy osadnicy w znacznej większości łaciny nie znają, napis znika z ratuszowej fasady, a w jego miejsce pojawia się – także łacińska inskrypcja „Urbem Boleslaus Distortus struxit A. D. MCVIII”, zamontowana tam około roku 1948, na pierwsze powojenne obchody jubileuszu założenia miasta.
Zarówno zawieszenie tablicy, jak i zorganizowanie uroczystości, to w dużej mierze zasługa Eugenii Triller, pierwszej kierowniczki Archiwum Państwowego.
Urodziny miasta fetowano bez fanfar, jak można domniemywać, raczej skromnie i w duchu zamazywania niemieckiej przeszłości miasta. Zachowała się po nich marmurowa tablica wmurowana w boczną część kapliczki św. Anny.
A jeszcze dziesięć lat wcześniej 650 jubileusz Hirchbergu Niemcy bardzo uroczyście na rynku staromiejskim otwierali szampany. Gospodarze miasta urządzają teatralną inscenizację wjazdu cesarza Fryderyka przypominającą o wydarzeniach z roku 1742.
Całość przebiega niezwykle pompatycznie: korowód przejeżdżający przez Markt ubrany jest w historyczne stroje, a podczas święta odegrana jest sztuka Fedora Sommera, popularnego dramaturga zamieszkałego w Jeleniej Górze, zatytułowana „Między chmurami a wieżami”.
Nikt z ówczesnych licznie zgromadzonych jeleniogórzan nie spodziewa się, że za 10 lat, Anno Domini 1948, kolejny jubileusz będzie fetowany w zupełnie innych okolicznościach…
Historia jak rzeka…
Kończy się chwila skupienia potrzebna do zatrzymania w kadrze tej chwili w roku 1908, kiedy to mężczyzna z dwiema paniami utrwalą swoje wizerunki na negatywie. Potem wszyscy spoglądają na panoramę Hirschbergu.
Widzą imponujące, jak na początek XX wieku, miasto niemal u szczytu rozwoju. Przez ostatnich kilka lat trwa intensywna rozbudowa. Powstają nowe kamienice, których sylwety znacząco rysują się w oglądanym widoku. Będzie jeszcze bardziej wyrazisty, kiedy za dwa lata, w roku 1911 na Hausbergu stanie wieża widokowa.
Pan z bródką, kiedy jeszcze był młody, często na Hausberg chadzał i doskonale pamięta jedynie wieże świątyń i baszt obronnych oraz ratusza w otoczeniu staromiejskich kamienic. No i budynki koszar Strzelców Jeleniogórskich. One wtedy były podstawą tej panoramy. Był też budynek młyna, ten sam na który pozwolenie od księcia dostał Zygfryd z Wojanowa. I była Młynówka, kanał istniejący co najmniej od roku 1280.
Jeleniogórzanie, którzy po 1945 roku będą z tego miejsca, którego niepowtarzalny charakter zabrał upływ czasu, również oglądać zmieniającą się Jelenią Górę. I pewnie w roku legendarnego jubileuszu, kiedy minie 900 lat od chwili, kiedy Boleslaus Distortus polował w pobliżu na jelenia, wspomną dawne dzieje, które – choć nigdzie niepotwierdzone odbitą w laku pieczęcią dawnych władców – żyją własnym życiem i nadają bieg historii.
Korzystałem: Johann Daniel Hensel, Historyczno-topograficzny opis miasta Jelenia Góra, Kroniki Jeleniogórskie, Muzeum Karkonoskie 2005;
Ivo Łaborewicz, Legendy i podania Jeleniej Góry, Towarzystwo Przyjaciół Jeleniej Góry 2002