Kryminalne sprawy w dawnej Jeleniej Górze i okolicy
Bywają dni, kiedy z naszych lokalnych mediów dowiadujemy się o liczbie wydarzeń, które są na bakier z prawem w Jeleniej Górze i jej okolicach. Czasami jest ich tak dużo, że ma się wrażenie, że nasz region jest szczególnie niebezpieczny.
Nasze czasy nie są ani specjalne, ani wyjątkowe pod tym względem. Kradzieże, morderstwa i gwałty miały tu miejsce od początku istnienia osad ludzkich. Śladami materialnymi tych dawnych wydarzeń są do dzisiaj istniejące tu liczne krzyże pokutne, które znajdujemy w samej Jeleniej Górze jaki i jej okolicach. Te znaki średniowiecznego prawa są na terenie całego Śląska.
Na niektórych z nich widzimy wyryte przez sprawcę narzędzie, którym posłużył się podczas zbrodni. Najczęściej to wizerunki: mieczy, toporów, włóczni, kusz, wideł, ale spotyka się także przedmioty codziennego użytku, np.: młoty, noże, obcęgi, a nawet drabiny.
W dawnych czasach za poważne przestępstwa karano śmiercią przez ścięcie lub powieszenie. Ścięcie wykonywano mieczem lub toporem. Ścięcie mieczem uważano wówczas za bardziej nobilitujące i zarezerwowane dla „wyższych sfer”. Toporem ścinano pozostałych. Ta reguła nie była jednak sztywna. Nie wszystkich dosięgały najsurowsze kary. Szlachta i rycerze często wykupywali się od kary, np. za zamordowanie chłopa lub sługi mogli zapłacić określoną sumą pieniędzy. Za drobne przestępstwa karano więzieniem w lochu lub wieży. Często karano też zakuciem w dyby lub pręgierzem. Zasądzone kary wykonywał kat mający do pomocy swoich hycli (co ciekawe do zajęć kata należało też usuwanie zwłok samobójców, a także padłych i chorych zwierząt oraz wyłapywanie bezpańskich psów. Kiedy przestała funkcjonować instytucja kata, pozostali nadal do czasów współczesnych ludzie wyłapujący bezdomne zwierzęta zwani do dzisiaj hyclami lub rakarzami).
W jeleniogórskich kronikach miejskich i innych dawnych dokumentach znajdujemy informacje o przestępstwach i ludziach, którzy je popełnili oraz wymierzonych karach.
Pierwsze wzmianki dotyczą rycerza rozbójnika, który po wojnach husyckich urządził dla siebie w ruinach zamku w Borowym Jarze, swoją, nazwalibyśmy dzisiaj „przestępczą melinę”, z której dokonywał grabieżczych wypraw na okoliczne wsie oraz napadów na kupców zdążających z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego. Niestety nie wiemy kim był ten czarny charakter. Czy działał sam, czy był szefem grupy bandziorów. Mieszczanie jeleniogórscy w 1476 roku zdobyli i zburzyli jego kryjówkę, a jego pojmali. Jaki był jego koniec tego zbrodniarza możemy się tylko domyślać.
Pierwszym przestępcą wymienionym w kronikach z imienia i nazwiska był Hieronim Nürnberger. Oskarżono go o zdradę małżeńską i pojmano, a po tygodniu przesłuchań w 1545 roku został ścięty mieczem w Jeleniej Górze. Za liczne kradzieże w 1561 roku ścięty został niejaki Peter Kahl. W tym samym roku głowę za cudzołóstwo stracił niejaki Paulus. Śmiercią został ukarany Georg Hornig, zwany „miejskim Jörge”, który w 1606 roku na placu kościelnym w Cieplicach pchnięciem noża pozbawił życia młynarza z Kunic koło Jeleniej Góry - Wincentego Cymsa.
Najczęstszymi zbrodniami popełnionymi w Jeleniej Górze i okolicach w XVI wieku były: kradzieże, zabójstwa i cudzołóstwa.
Mieczem, zapewne na rynku w Jeleniej Górze, ścięto 3 sierpnia 1590 roku dwóch synów pastucha miejskiego Ernera, którzy zabili jakiegoś czeladnika ślusarskiego. Rok później - 15 kwietnia 1591 roku, prawdopodobnie też na Rynku w Jeleniej Górze powieszono trzech złodziei: Michaela Stolzera, Caspra Paula i Christopha Lothe, którzy włamali się do ratusza i dokonali tam kradzieży.
Spraw kryminalnych było zapewne dużo więcej, ale nie wspominają o nich kroniki. Aby uregulować prawo i wymierzanie kary, w 1592 roku w Jelenia Góra wprowadziła statuty miejskie.
Po wybuchu wojny trzydziestoletniej w 1618 roku, oprócz zwykłych przestępstw kryminalnych, dziś powiedzielibyśmy cywilnych, doszły dodatkowe związane z działaniami wojennymi, które nie ominęły Jeleniej Góry. W 1640 roku, w czasie oblężenia miasta, żołnierze cesarscy schwytali miejskiego posłańca i powiesili go w ogrodzie między Bramą Zamkową, a Bramą przy ul. Długiej (okolica Placu Wyszyńskiego), tak aby wisielca mogli dobrze widzieć z murów obrońcy miasta.
Wisielcy skazani za przestępstwa byli powodem do sporów i kłótni. W 1638 roku doszło nawet do rękoczynów pomiędzy mieszczanami a żołnierzami cesarskimi. Komendant wojskowy kazał na Rynku powiesić żołnierza i obiecał, że zwłoki zabierze ze sobą kiedy wojsko opuści miasto. Niestety mimo zapewnień danych burmistrzowi tego nie zrobił, a mieszczanie nie chcieli mieć u siebie nie swojego trupa.
W czasie wojny, głodu i biedy dochodziło do wielu przestępstw pospolitych, do których należały przede wszystkim w XVII wieku: cudzołóstwa, kradzieże, zabójstwa, fałszerstwa, profanacje, dzieciobójstwa, a nawet sodomia. Wszystkie one karane były śmiercią przez ścięcie lub powieszenie. Kaźń odbywała się na Wzgórzu Szubienicznym w Jeleniej Górze (Wzgórze Tadeusza Kościuszki).
Ogólne rozluźnienie powojenne spowodowało, że konieczne były zmiany w statutach miejskich. W 1663 roku magistrat przy udziale ławników stworzył nowe przepisy policyjne dla Jeleniej Góry. Już wówczas na dzisiejszym Wzgórzu Kościuszki stała murowana szubienica. Nawet z daleka mieszczanie mogli obserwować egzekucje, a wiszący tam kilka dni przestępcy, skutecznie zniechęcali innych do podejmowania czynów karalnych. Wzgórze to było przestroga dla wszystkich.
Szubienicą i obiektami przy niej zajmował się kat i jego hycle. Niestety nie znamy z nazwiska i imienia kolejnych katów jeleniogórskich. Trzeba pamiętać, że zawód kata był bardzo intratny, a dobry „mistrz ceremonii” był w cenie. Nie każde miasto mogło sobie pozwolić na takiego pracownika wymiaru sprawiedliwości. Biedniejsze miasta, często na „specjalne okazje” wypożyczały kata z innego miasta. Egzekucja, jeśli połączona była z dodatkowymi karami np.: obcięciem ręki, przypalaniem, rwaniem ciała kleszczami, była swego rodzaju „makabrycznym teatrem”, na który zbiegały się tłumy ludzi żądnych mocnych wrażeń.
Na początku XVIII wieku, w 1701 roku w Jeleniej Górze mianowano nowego kata (jeśli ten był nowy, to musieli przed nim być inni, przynajmniej jeden). Był nim Hans Heinrich Kühn. Przejął on wszystkie obowiązki poprzednika, a wśród nich były też: sporządzanie i dawanie co roku burmistrzowi i każdemu członkowi rady miejskiej po parze rękawiczek z psiej skóry (psia skóra jest nadzwyczaj delikatna). Oprócz szubienicy i przyrządów do wykonywania tortur, kat miał do dyspozycji dyby, kajdany kamienny pręgierz stojący na jeleniogórskim Rynku. Do pręgierza przywiązywano lub przykuwano przestępców, którym publicznie wymierzano karę chłosty i wystawiano ich na widok publiczny. Każdy mógł z nich lżyć, opluwać i oblewać pomyjami. Ten stary, murowany pręgierz został zniszczony w 1739 roku podczas zawalenia się ratusza.
W czasie wojen śląskich, kiedy na Śląsk wkroczyły wojska pruskie, nastał prawdziwy „pruski rygor”. Już w 1742 roku wprowadzono nowe prawa policyjne. Nie znaczy to, że ustały przestępstwa. W 1748 roku nad ranem po Bożym Narodzeniu u stóp Wzgórza Krzywoustego znaleziono zwłoki ubogiego perukarza Reymana z raną ciętą głowy i lampką w ręce. Wieczorem poprzedniego dnia wyruszył on na to wniesienie w poszukiwaniu legendarnego skarbu (wejście do podziemi miało się otworzyć tylko w Pasterkę). Zamiast skarbów znalazł tam śmierć. W dniu 24 kwietnia 1754 roku kat otrzymał nowy pręgierz na Rynku, bowiem była potrzeba ukarania zbrodniarza.
Efektem działań wojennych (wojna o Śląsk) było zwiększenie się liczby ludzi biednych i żebraków, którzy stali się uciążliwi nie tylko dla mieszkańców miasta. Budowano dla nich, co prawda, przytułki, ale nie wszyscy z nich korzystali. Ci co nie chcieli porzucać swojego procederu byli karani więzieniem (za włóczęgostwo i żebractwo).
Istniejąca na Wzgórzu Kościuszki szubienica, dla Prusaków i ewangelików była symbolem zniewolenia przez dawne władze cesarskie. Między innymi z tego powodu, na żądanie podpułkownika von Ferata, zburzono ją w 1778 roku. Było to działanie przedwczesne bowiem urządzenie to nadal było potrzebne, toteż parę lat później zbudowano nową szubienicę, tym razem na sąsiednim Wzgórzu Zamkowym (dzisiaj Paulinum).
W XIX wieku głównymi przestępstwami, za które karano śmiercią w Jeleniej Górze były w kolejności: dzieciobójstwo, morderstwo, kradzież i fałszerstwo. Karą śmierci nie było już ścięcie mieczem, jak dawniej, ale powieszenie.
Na początku tego wieku miały miejsce dwa wydarzenia, które zbulwersowały społeczeństwo. W dniu 4 kwietnia 1802 roku z domu wyszedł Schönau, twórca parków i tras turystycznych w Jeleniej Górze. Kiedy nie powrócił rozpoczęto poszukiwania. Najpierw w nurcie Bobru, wśród kamieni znaleziono jego laskę, a dopiero po kilku tygodniach jego ciało w okolicach młyna we Wrzeszczynie. Nigdy nie ustalono, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy do śmierci dawnego dyrektora miejskiego przyczyniły się osoby trzecie.
W październiku 1804 roku chłopi ze Strupic i Jeżowa Sudeckiego zbuntowali się i wypowiedzieli powinności swoim panom. Bunt stłumili żołnierze kapitana Gneisenaua (późniejszy generał, jeden z najlepszych dowódców pruskich doby wojen napoleońskich). Schwytano przywódców burd i przewieziono ich do Lwówka Śląskiego, gdzie po przesłuchaniu zostali publicznie wychłostani.
Już w czasach napoleońskich w Kotlinie Jeleniogórskiej dochodziło do różnego rodzaju kryminalnych incydentów. W dniu 14 grudnia 1807 roku inspektor policji Rieger i królewski urzędnik celny Lorenz, podczas rutynowego kontrolowania obiektów użyteczności publicznej odwiedzili karczmę na podzamczu koło Podgórzyna. W szynku zastali pięć podejrzanych osób. Chcieli ich aresztować, ale tamci stawili opór, a na pomoc zatrzymywanym do karczmy weszli też inni. Inspektora i Lorenza obezwładniono. Temu ostatniemu zadano cios szablą w głowę, czego urzędnik nie przeżył. Związanego Riegera pobito i ograbiono, a myśląc, że nie żyje porzucono. Inspektor przeżył, uwolnił się z więzów i dostał się do Podgórzyna. Sprawców zajścia nie odnaleziono, a Lorenza pochowano na cmentarzu w Sobieszowie.
W dniu 21 marca 1813 roku pod wieczór Reinhard Opitz z Grabarowa, skupujący przędzę od chłopów, wracając przez Czarne do domu wstąpił po drodze do tamtejszej karczmy. Po jej opuszczeniu został napadnięty na drodze. Otrzymał uderzenie kijem w głowę i stracił przytomność. Kiedy ją odzyskał nie było już sprawcy, ani przędzy za 20 talarów. Dowlókł się jakoś z powrotem do karczmy. Syn karczmarza, który mu pomógł, udał się na miejsce napadu, lecz znalazł tam tylko czapkę i kij. O tych wydarzeniach donosiła już miejscowa prasa, która uformowała się pod koniec XVIII i na początku XIX wieku. Z niej to możemy dowiedzieć się też, że np. z 12 na 13 stycznia 1817 roku, z Huty szkła na Orlu skradziono z magazynu różnej wielkości tafle szkła okiennego. Niestety sprawców nie schwytano.
Przestępstwa miały miejsce przez cały XIX i początek XX wieku i popełniane są do dzisiaj. Kara za ich popełnienie ogranicza się do uwięzienia sprawcy. Nikt już za kradzież, cudzołóstwo i dzieciobójstwo nie skazuje winnych na tortury, ścięcie lub powieszenie. Ślady dawnego, „srogiego” wymiaru sprawiedliwości pozostały w kronikach i dokumentach przechowywanych, m.in. w Archiwum Państwowym we Wrocławiu, oddziale w Jeleniej Górze. Jeleniogórskie miecze katowskie przechowywane są w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze, a ślady dawnych szubienic i szczątki złoczyńców odkrywane są przez działających na tych stanowiskach archeologów.