Muzealnictwo w Jeleniej Górze na rozdrożu
Muzealnictwo w Kotlinie Jeleniogórskiej, Karkonoszach i Górach Izerskich to jeden z podstawowych filarów tożsamości lokalnej a także skarbiec najcenniejszych elementów dziedzictwa naszej lokalnej kultury (poza kościołami, archiwum i bibliotekami).
Muzea są miejscami przyciągającymi tysiące turystów, są czynne bez względu na pogodę i pory roku (nie mają przerw wakacyjnych jakie mają filharmonie, teatry i domy kultury). Muzea są depozytariuszami i strażnikami naszych wspólnych skarbów, którymi możemy się chwalić nie tylko w Polsce. Prezentują atrakcyjne wystawy stałe, które budzą zachwyt gości przyjeżdżających do danej miejscowości. Są też „dyżurnymi wizytówkami” regionu i miast w których się znajdują. Każda delegacja oficjalna i inni goście bez specjalnego przygotowania mogą być w każdej chwili przyjęci w muzeum. O randze muzeów świadczy to, że działają one na podstawie osobnej ustawy o muzeach z 1996 roku. Są pod szczególną opieką Państwa i samorządów lokalnych, które dla wielu z nich są organizatorami.
Ustawa o muzeach wyraźnie mówi o randze muzeum, o jego działalności (w tym naukowej) także na niwie upowszechniania wiedzy o regionie lub jednego zagadnienia dla którego zostały powołane. Muzeum nie powstaje z niczego. Aby taka instytucja zaistniała niezbędne są zbiory, odpowiednia siedziba i kadra merytoryczna. Muzealnicy bowiem jak pracownicy instytucji naukowych posiadają własne stopnie naukowe: asystent, starszy asystent, adiunkt, kustosz, starszy kustosz i kustosz dyplomowany. Droga tej kariery nie jest usłana różami. Aby się stać dobrym specjalistą w jakiejś dziedzinie muzealnej potrzeba przynajmniej 5. lat praktyki (po zakończeniu studiów wyższych), identycznie jak na uczelni wyższej od asystenta (magistra) do profesora zwyczajnego droga jest długa i trudna. Głównym zadaniem muzeów jest gromadzenie, opracowywanie, konserwacja i upowszechnianie a muzealników pogłębianie wiedzy na temat, którym się zajmują, opracowywanie zbiorów i upowszechnianie (lekcje, prelekcje, wykłady, wystawy czasowe, wystawy stałe, wydawnictwa naukowe i popularnonaukowe). Muzea to nie domy kultury i galerie wystawiennicze, to coś więcej. Tak jak w przypadku archiwów i dużych bibliotek, muzea opierają się o czym była mowa, o własne ustawy (o archiwach, o bibliotekach i o muzeach).
Rolą organizatorów tego typu instytucji jest ich utrzymanie, chodzi o prawdziwe instytucje tzn. takie które funkcjonują zgodnie z zapisami ustaw, a nie takie, które istnieją tylko z nazwy. Zbiór książek nazwiemy biblioteką np. prywatną, zbiór dokumentów nazwiemy archiwum np. domowym, a zbiory przedmiotów można nazwać muzeum, ale przecież wiemy, że nie są to biblioteki, archiwa i muzea z prawdziwego zdarzenia.
Organizator prawdziwego archiwum, biblioteki i muzeum ma obowiązek do łożenia odpowiednich kwot na ich utrzymanie i rozwój (płace, koszty energii, wody, ogrzewania, środków czystości, zakupy nowych obiektów do zbiorów). Żadna z wymienionych wyżej instytucji zgodnie z ustawami nie jest nastawiona na zysk bowiem nie służy sama sobie, ale społeczeństwu.
Każda z tych instytucji stara się jednak pozyskiwać dodatkowe środki, przede wszystkim składając wnioski o dofinansowanie ze źródeł zewnętrznych, sprzedając bilety wstępu do muzeum i prowadząc np. kiosk z pamiątkami. Środki te mogą one wykorzystywać wyłącznie na działalność merytoryczną (organizacja wystaw, zakup eksponatów, przygotowanie druków). Te wszystkie dodatkowe pieniądze nie mogą być użyte na to do czego zobowiązany jest organizator, tj.: podstawowe wynagrodzenia pracowników i inne koszty bieżące (utrzymanie i rozwój instytucji).
Muzea różnią się od archiwów i bibliotek tym, że niektóre z nich posiadają pod swoją opieką dobra i obiekty o znacznej wartości materialnej, niejednokrotnie ze srebra i złota, są więc swego rodzaju skarbcami. Wszystkie obiekty wpisane do ksiąg muzealnych (księgi te mają charakter ksiąg wieczystych) stają się własnością nas wszystkich i są naszym wspólnym majątkiem i dziedzictwem i są chronione przez Państwo. Wzbogacanie zbiorów przez zakupy, darowizny, przekazy, wykonywanie preparatów (w przypadku np. muzeów przyrodniczych) jest zatem wzbogacaniem majątku narodowego. Jak dotychczas żaden polski rząd nie sięgnął po te zasoby nawet w najtrudniejszych chwilach.
Muzea z pięknymi wystawami stałymi ,cennymi zbiorami, z bogatą historią i tożsamością, którą budują one czasem wiekami ,są chlubą miast i regionów. Są ich klejnotami w koronie. Liczba muzeów mówi wiele o zamożności i bogactwie danego kraju. Wystarczy porównać np. Niemcy z Polską. Nasi sąsiedzi mają ponad 10.000 takich placówek, a my mamy ich nieco ponad 1.000. Wielkie miasta na świecie mają bardzo liczne muzea. W Polsce jest o wiele skromniej. Nie ważne komu dane muzeum podlega, czy samorządowi, czy państwu, czy resortowi, czy uczelni, ważne, że funkcjonuje w danej miejscowości. Po kilkadziesiąt muzeów mają Warszawa i Kraków, a ich ilość cały czas wzrasta. Wrocław kilkanaście lat temu poprzez błędną decyzję spadł w tym rankingu na dalsze miejsce. Dodatkowo w stolicy Dolnego Śląska po przyłączeniu do Muzeum Miasta Wrocławia jako oddziały, m.in. Muzeum Archeologiczne i Muzeum Medalierstwa zniszczono ich dorobek i dawne znaczenie. Muzeum Archeologiczne było przedtem centralnym muzeum tego typu na Dolnym Śląsku i wówczas tę rangę straciło bezpowrotnie. Muzeum Medalierstwa było jedynym i wyjątkowym tego typu muzeum w Polsce i jednym z nielicznych na świecie, a teraz kto o nim wie i pamięta (jest to tylko jakiś oddział).
Pozbawienie muzeum jego tożsamości to zbrodnia nie tylko na nim, ale przede wszystkim na społeczności lokalnej, która była dumna ze swojej placówki. Większe muzea posiadają działy tematyczne i mogą mieć też oddziały zewnętrzne. Oddziały to mniejsze placówki (często wcześniej były one typowymi izbami pamięci), tj. np. wystawa broni w Cieplicach, którą później włączono do Muzeum Karkonoskiego jako oddział. Takie zabiegi pozwalały przy pomocy muzealników z instytucji macierzystej przekształcić nieopracowany naukowo zbiór w prawdziwe muzeum. Często takie placówki po nabraniu charakteru prawdziwego muzeum, wzbogaceniu zbiorów i zatrudnieniu specjalistów, stawały się osobnymi muzeami.
Bardzo rzadko, w wyjątkowych sytuacjach, łączone są ze sobą muzea. Przeważnie jeśli są jednolite tematycznie np. dwa muzea przyrodnicze, dwa muzea militariów, dwa muzea archeologiczne itp. Na naszym terenie spokojnie mogłoby się połączyć np. Muzeum Carla i Gerharta Hauptmannów w Szklarskiej Porębie( prawidłowo formalnie to nie muzeum tylko oddział Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze) i Muzeum Miejskie „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze-Jagniątkowie bowiem obie placówki zajmują się Gerhartem Hauptmannem, czyli tym samym tematem. Połączenie muzeów zajmujących się różną tematyką jest skrajną nieodpowiedzialnością, to tak jakby chciało się skrzyżować człowieka z motylem i z tego związku uzyskać potomstwo. Przyłączenie do muzeum drugiego jako oddziału jest możliwe, ale dziwaczne w tym przypadku ,bowiem, np. Muzeum Przyrodnicze miałoby oddział w postaci Muzeum Hauptmanna lub odwrotnie Muzeum Hauptmanna miałoby oddział Muzeum Przyrodnicze. Przy łączeniu dwóch muzeów jednorodnych oba znikają i otrzymują jedną nazwę lub po połączeniu przyjmują nazwę jednego z nich. Połączenie muzeów skrajnie różnych w jedno to proces karkołomny i praktycznie niewykonalny. Trzeba rozróżnić pojęcia: „połączenie” od „przyłączenia”! To zupełnie inne działania.
Praca muzealników jest bardzo żmudna, wymagająca cierpliwości i ogromnej wiedzy i dlatego wydawałoby się, że mają oni bardzo dobre lub dobre wynagrodzenie. Tymczasem tak nie jest. Pracownicy obsługi (dozorcy, opiekunowie ekspozycji, montażyści wystaw) zarabiają wg najniższej stawki wynagrodzenia określonego przez Ustawodawcę, a specjaliści po studiach, często o ogromnej wiedzy i umiejętnościach przewyższających niekiedy pracowników naukowych wyższych uczelni i instytucji naukowych, zarabiają niewiele więcej. Toteż praca w muzeum to raczej hobby i pasja, a nie tak jak widzą to laicy i ignoranci zarabianie dużych pieniędzy za nic.
W tym roku władze Jeleniej Góry opracowały plan reorganizacji instytucji kultury, bo ponoć w mieście jest ich za dużo. Z jednej strony chcą, aby Jelenia Góra była drugim miastem po Wrocławiu pod względem znaczenia w kulturze na Dolnym Śląsku, a z drugiej strony cały czas mówi się, że instytucji kultury jest za dużo. Nie wiadomo z jakich względów wybrano do eksperymentu połączenia najtrudniejszy wariant ,tak jak w przypadku teatrów, połączenie skrajnie różnych muzeów.
O liczbie instytucji kultury naszego miasta decyduje głównie jego położenie i budowa (najdłuższe miasto w Polsce), a jednocześnie jego historia. Jelenia Góra to przecież zlepek trzech miast, a wśród nich są Cieplice, które jako kurort były zawsze specyficzne tak pod względem ilości jak i jakości instytucji kultury. Był czas kiedy przewyższały w tym nawet Jelenią Górę. Chcąc mieć atrakcyjne uzdrowisko należy utrzymywać w nim różne atrakcje turystyczne, inaczej będzie to szary i nudny ośrodek.
W dniu 15 września władze miasta oznajmiły, że zamierzają połączyć (rzekomo ze względów oszczędnościowych i usprawniających ich pracę merytoryczną ) skrajnie różne instytucje: Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze (z siedzibą w Cieplicach), Muzeum Miejskie „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze (z siedzibą w Jagniątkowie) i Biuro Wystaw Artystycznych w Jeleniej Górze (z siedzibą na placu Ratuszowym w Jeleniej Górze). Wg wyjaśnień Wydziału Kultury te trzy instytucje łączyło to, że wszystkie one prowadzą działalność wystawienniczą (sic!). Po paru dniach do połączenia pozostały już tylko dwie dotychczas niedoinwestowane przez lata (zagłodzone) instytucje, dwa skrajnie różne muzea ponieważ gromadzą zbiory (nie ważne jakie) i organizują wystawy (nie ważne jakie). Po połączeniu miałyby one stworzyć Muzeum Miejskie Jeleniej Góry (bez siedziby, bez zbiorów na temat miasta i bez możliwości zorganizowania wystaw na ten temat). Wg pomysłodawczyni z Wydziału Kultury Urzędu Miasta i Przewodniczącej Komisji Kultury Rady Miejskiej byłyby to równorzędne , autonomiczne oddziały tworzące jakąś instytucję (aby powstała potrzebna by była dla niej siedziba). Dotychczas muzeami tymi zarządzają dyrektorzy, a przy połączeniu byliby to kierownicy lub zastępcy „super dyrektora”. A przecież główne uzasadnienie łączenia to „oszczędności”.
Połączenie instytucji, ma je uzdrowić i rozpocząć nowe ich dzieje pod nowym nieznanym nikomu szyldem. Do połączenia tych dwóch muzeów nie ma żadnych podstaw merytorycznych (zniszczone zostaną ich tożsamości), ani finansowych (nie uzyska się żadnych oszczędności wbrew twierdzeniom pomysłodawców, bowiem oba muzea będą działały tak jak działają dzisiaj). Stworzy się dodatkowe koszty administracyjne(siedziba główna, „super dyrektor”, sekretarka itp.. Wydaje się, że podstawą chęci połączenia muzeów jest jakiś cel polityczny niekoniecznie związany z interesem Jeleniej Góry, być może prywatny (może chodzi o stanowisko „superdyrektora” ).
Przy tym zabiegu zadowalającego jedną lub kilka osób ucierpią oba muzea, kultura, wizerunek miasta i regionu. Budowane od lat z wielkim wysiłkiem muzea utracą wszystko i nie odbuduje się tego przez lata lub w ogóle.
Na przykład Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze od początku polskiej historii swojego istnienia doznało wielu upokorzeń, tragedii, zawirowań i było nawet na skraju całkowitego zniknięcia z naszego regionu. O tym wszystkim pisałem w wielu artykułach (część z nich jest dostępna na stronie internetowej muzeum). Ogromne zbiory Schaffgotschów w Cieplicach, dzięki Bogu i wspaniałym ludziom tj. Kazimierz Pawelski, nie zostały w 1945 roku rozkradzione przez szabrowników i sowietów. Nie udało się ich uchronić jednak przed podziałem i wywiezieniem z Cieplic w latach 1949-1952. Resztki zbiorów (przyroda i broń) nadal „przeszkadzały” ówczesnym władzom Uzdrowiska.. Mimo tych kłopotów udało się na ich bazie (po pozbyciu się broni zabytkowej) w 1954 roku utworzyć Muzeum Przyrodnicze w Cieplicach Śląskich Zdrój.
Ludziom niechętnym dla muzealnictwa i muzeum udało się tą instytucję wyrugować w 1967 roku z Długiego Domu do nieprzystosowanego Pawilonu Norweskiego. W tamtym obiekcie muzeum przetrwało do początku XXI wieku. Mimo licznych problemów udało mu się zdobyć wysoką pozycję na Dolnym Śląsku.
Roczna frekwencja przekroczyła 100.000 osób. Krach nastąpił po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, który był zabójczy dla muzealnictwa. Z czasem stan techniczny drewnianego obiektu, oraz 40. letnich wystaw stałych zrobił się fatalny. To, oraz ciągłe niedofinansowanie Muzeum stworzyły dla tej instytucji równię pochyłą w dół. W grę mogły wchodzić trzy rozwiązania: spróbować przeprowadzić gruntowny remont i całkowitą zmianę aranżacji wystaw (byłoby to tylko działanie doraźne, a problemy powróciłyby zwielokrotnione), przenieść muzeum w inne miejsce lub zbudować nowy budynek, albo w ostateczności dla dobra zbiorów całkowicie zlikwidować tę placówkę, a zbiory przekazać innym muzeom.
W 2009 roku przy przychylności prezydenta Marka Obrębalskiego (dziękujmy Mu za to!) wybrano opcję przeniesienia muzeum do wyremontowanego obiektu pocysterskiego w centrum Cieplic, a właściwie powrotu resztek zachowanych zbiorów Schaffgotschów do miejsca gdzie się znajdowały do 1945 roku. Później remontem, adaptacją i wyposażeniem nowego obiektu muzeum zajmowały się służby miejskie pod następnym prezydentem (Wydział Inwestycji i Zamówień Publicznych). Muzeum od tego procesu było odsunięte, a dyrektor otrzymał nawet zakaz wstępu na teren budowy (sic!).
W 2011 roku w projekcie, bez uczestnictwa muzeum nastąpiły liczne zmiany. Przejściowo nawet chciano podzielić obiekt i umieścić w nim „Przystań Twórczą”, ale dzięki interwencji Pani Zofii Czernow (dziękujemy Jej za to!), od tego pomysłu odstąpiono. Przed samym zakończeniem remontu i adaptacji, do nowego obiektu wprowadzono „osobny byt” Wirtualne Muzeum Barokowych Fresków na Dolnym Śląsku, przygotowany w całości przez Miasto Jelenia Góra, bez uczestnictwa Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Pusty obiekt (oprócz ekspozycji wirtualnej) oddano do użytku w 2014 roku (z licznymi usterkami, które stopniowo likwidowano, ale nigdy mimo obietnic nie udało się załatwić sprawy niesprawnej windy). Stan techniczny budynku przejmowały od wykonawcy służby miejskie (wszystko było na gwarancji).
Już wówczas po dwóch-trzech miesiącach pojawiły się ataki na muzeum, że nie prezentuje ono wystaw stałych (sic!), a przecież dopiero się wprowadziło do obiektu. Z wielkimi problemami udało się dzięki dofinansowaniu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu (dziękujemy Mu za to!) rozpocząć budowę wystaw stałych wg koncepcji nie teoretyków i ignorantów, ale własnych opartych na najlepszych wzorcach światowych. Gwarantowali to wysokiej rangi specjaliści, muzealnicy zatrudnieni w muzeum od lat, posiadający ogromną wiedzę i praktykę, oraz preparatorzy, w tym mistrz w preparowaniu i aranżacji prezentacji przyrodniczych Tomasz Sokołowski (dziękujemy Im za to!).
Dzięki nim stopniowo powstały kolejne części wielkiej ekspozycji ornitologicznej (średnio rocznie jedna diorama). Jej ostatni element „Etiopia” (Afryka) zostanie udostępniony w grudniu tego roku. W latach 2014-2020 zbudowano także inne ekspozycje: mykologiczną, entomologiczną i historyczną. Wg odwiedzających muzeum nigdzie w Polsce czegoś takiego nie ma, a porównując je z ekspozycjami europejskimi i światowymi stawiają to nasze na samym szczycie. Tylko w latach 2014-2020 Muzeum pozyskało na ich budowę blisko 1.000.000 zł.
Dzięki dofinansowaniu Miasta Jeleniej Góry powstał projekt największej stałej wystawy przyrodniczej (dziękujemy za to!), przedstawiającej ssaki świata. Kolejne jej części w formie dużych dioram, mogą powstać w ciągu najbliższych lat. Koszt całości tego przedsięwzięcia wyniósłby ok. 4.500.000 zł, o które muzeum zamierza się starać w najbliższych latach (plany te może pokrzyżować epidemia COVID-19, a przede wszystkim połączenie Muzeum z Muzeum w Jagniątkowie i utworzenie Muzeum Miejskiego w Jeleniej Górze). Większość instytucji miejskich wszystko dostaje gotowe i od razu, a Muzeum cierpliwie buduje samodzielnie wszystko wolno, ale dokładnie. Odrzucamy proste, tanie wzorce i rozwiązania, wszystko musi być na najwyższym poziomie, bo jesteśmy biedni i nie stać nas na bylejakość.
Muzeum, dzięki dofinansowaniu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu i pracowników merytorycznych zajmujących się przyrodą, wydaje od kilkunastu lat cenione w Polsce i w Europie wydawnictwo „Przyroda Sudetów” (dziękujemy Im za to!). Było to do niedawna jedyne na naszym regionie czasopismo naukowe.
Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze jest jedynym w Polsce samodzielnym muzeum przyrodniczym (inne podlegają uniwersytetom, instytucjom naukowym lub parkom narodowym) i dlatego jest wyjątkowe.
Dzięki przeniesieniu się do nowego obiektu i wielkiemu wysiłkowi w budowie jednych z najlepszych, nowoczesnych wystaw przyrodniczych w naszym kraju, cieplickie Muzeum znalazło się w czołówce czterech muzeów przyrodniczych naszego kraju (po Warszawie, Wrocławiu i Krakowie). Jest to swego rodzaju wyścig, które z tych muzeów uzyska miano najlepszego w Polsce, a być może uzyska miano Narodowego Muzeum Historii Naturalnej. Po połączeniu z Muzeum Miejskim „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze wszystkie te wieloletnie wysiłki wezmą w łeb i upadną. Muzeum posiada także zbiory i wystawy dotyczące Jeleniej Góry, a właściwie tylko Cieplic (zbiory dotyczące samej Jeleniej Góry gromadzi i prezentuje Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze).
Kiedy w 2008 roku oddawałem do realizacji własny projekt (patrz artykuł na ten temat: Koncepcja rozbudowy i modernizacji siedziby głównej Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze, „Muzealnictwo”, t.48, Warszawa 2007, s.167-175) rozbudowy Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze, obecnej Przewodniczącej Komisji Kultury Urzędu Miasta Jeleniej Góry postanowiłem, że przejmowane wówczas przeze mnie Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze znajdujące się wówczas w Pawilonie Norweskim uczynię przy współpracy i pomocy, zatrudnionych w nim wybitnych specjalistów, wielkim, największym muzeum przyrodniczym w regionie i zrealizuję marzenie, m.in. moich poprzedników: Herberta Koptona, Alfreda Borkowskiego i Andrzeja Paczosa.
Po latach wytężonej i usianej problemami pracy ten cel udało się w większości osiągnąć. Brakuje to dzieło tylko zakończyć. (identycznie było w 2007 roku w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze).Muzeum Przyrodnicze ciągle buduje swoje wystawy stałe. Budowa jeszcze się nie skończyła i ma potrwać jeszcze parę lat.
Dzisiejsze Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze ma taką samą powierzchnię całkowitą jak planowałem w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze, ma też taką samą powierzchnię wystawienniczą. Niestety odstaje od niego ilością osób zatrudnionych (w przypadku Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze chodzi tylko o siedzibę główną). Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze ma o połowę mniejszą administrację, dwukrotnie mniejszą ilość pracowników merytorycznych, dwukrotnie mniejszą ilość pracowników obsługi i dozoru. A jednocześnie ma prawie dwukrotnie większą frekwencję roczną.
Dzisiaj Wydział Kultury i Przewodnicząca Komisji Kultury Rady Miejskiej wskazują, że w Muzeum Przyrodniczym źle się dzieje i że jest w nim przerost zatrudnienia i na tej niedoinwestowanej ciągle placówce ,tak jak na Muzeum Miejskim „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze trzeba „zaoszczędzić” poprzez ich połączenie (czytaj: zlikwidowanie). To jest jakiś absurd, dlatego że połączenie to spowoduje wzrost kosztów ich utrzymania bowiem będzie potrzebny jeszcze jeden obiekt, na siedzibę główną Muzeum Miejskiego w Jeleniej Górze, koszty jego utrzymania oraz zatrudnienie tam dodatkowych osób, w tym „superdyrektora” .
Nigdy nie myślałem, że wszystko przychodzi łatwo, ale zawsze z uporem maniaka dążyłem do zrealizowania postawionego sobie celu. W latach 2005-2007 była to rozbudowa i całkowita przemiana Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze a od 2008 roku jest to transformacja całkowita Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze-Cieplicach, które już jest chlubą i dumą szczególnie mieszkańców Cieplic. Obmyślając i projektując wszystkie te zadania z pewnością nie chciałem cofnąć tych instytucji w XIX wiek, choć w jednym jak i w drugim są takie sale, w Muzeum Karkonoskim to, np. chata karkonoska i tzw. „Patrycjum”, w w Muzeum Przyrodniczym to ekspozycja „Taki był skarbiec Śląska”. Ale przecież nikt nie może powiedzieć, że te wystawy cofnęły muzealnictwo w XIX wiek. „Trzeba iść do źródeł, jak mówił Z. Herbert, często pod prąd, z prądem płyną tylko śmieci i zanieczyszczenia”.
Wiem, że uważa się mnie za uparciucha, trudnego rozmówcę, osobę, która jak sobie coś postanowi to zrealizuje. Przy tym nie zawsze słucham się władz. Ale jaki ma być dyrektor, który nie tylko zarządza ale i kreuje wizję, znaczenie i tożsamość instytucji, którą mu powierzono.
Wygrywając konkurs na stanowisko dyrektora, przedstawiłem władzom miasta „Koncepcję funkcjonowania, rozwoju, organizacyjną i finansową Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze”, którą one bez uwag zaakceptowały 3 sierpnia 2018 roku. Po dwóch latach koncepcja chyba się już nie podoba i powstała jak widać inna opracowana przez specjalistów (jakich?), która wprowadzi Muzeum w nową jakość jako nie znaczące w Polsce muzeum ale jako zwykły oddział!
Muzeum w 2019 roku miało największą frekwencję wśród wszystkich instytucji kultury w mieście i jedną z największych w muzeach na Dolnym Śląsku, wynoszącą ok. 40.000 odwiedzających, to tak jakby zwiedziło go połowę mieszkańców Jeleniej Góry. W 2017 roku Muzeum przywitało też 4.000.000 zwiedzającego. Czy któraś instytucja w mieście może się tym pochwalić?. W samym tylko wrześniu 2020 roku (i to w okresie epidemii) Muzeum odwiedziło ok. 4.300 osób. To świadczy o znaczeniu i randze Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze, a nie oddziału jakim ma być w efemerydzie o małym znaczeniu medialnym jakim może być Muzeum Miejskie w Jeleniej Górze. Muzeum przy odrobinie dobrej woli jest w stanie przetrwać ciężki okres pandemii nawet przy niższej dotacji a łączenie go z inną instytucją pozbawi go tożsamości i samodzielności. Samodzielność to jest coś innego od autonomii ,tj. jak różna była niepodległość i wolność Rzeczpospolitej od autonomii Królestwa Polskiego w ramach Imperium Rosyjskiego. Polska przecież była i miała króla (cara). „Przecież nie było tragedii”. Gospodarczo i organizacyjnie było nawet lepiej. Tylko czy naprawdę?
W Muzeum Miejskim w Jeleniej Górze (bez siedziby i zbiorów) nigdy nie zbuduje się wystawy stałej o mieście, a przecież w Jeleniej Górze funkcjonuje Muzeum ze wspaniałymi zbiorami i wystawami dotyczącymi historii Jeleniej Góry. Jest nim Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze, którym miałem zaszczyt zarządzać w latach 1987-2008. To nowe muzeum ma być jakąś przeciwwagą dla niego. W jakim celu?. A przecież nie ma to znaczenia gdzie dana placówka się znajduje, ale czym się zajmuje. Miasto powinno się cieszyć, że ma tu takie Muzeum i nie musi go utrzymywać. To, że Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze, stało się Instytucją Samorządu Województwa Dolnośląskiego zawdzięczamy Panu Marcinowi Zawile, który mi pomógł w tej sprawie podczas likwidacji województwa jeleniogórskiego (dziękujemy Mu za to!).
Wszyscy powinniśmy działać dla wspólnego dobra i chronić to co zbudowaliśmy wspólnymi siłami nie tylko dla Jeleniej Góry, ale dla całego regionu. Jak widać z powyższego tekstu, przy odrobinie dobrej woli jest to możliwe. Czasowe, miejmy nadzieję problemy, nie powinny powodować likwidacji czegokolwiek. Trzeba szukać innych rozwiązań i uratować co tylko się da. Jak raz coś zlikwidujemy nigdy tego nie odbudujemy.
Ugrywanie własnych partykularnych interesów, przy wykorzystywaniu pandemii i przejściowych, jak wszyscy mamy nadzieję, problemów finansowych jest wysoce szkodliwe, nieetyczne a wręcz naganne.
Miejmy nadzieję, że Pan Prezydent Jerzy Łużniak znajdzie inne rozwiązanie podratowania finansów Miasta przeznaczonych na kulturę i uratuje tożsamość i samodzielność obu podległych Mu muzeów abyśmy wszyscy mogli wykrzyczeć: „Dziękujemy Ci za to Panie Prezydencie!”