Hotelowy zawrót głowy

TEJO

Nie mieli żadnego kłopotu ze znalezieniem noclegu goście, którzy na przełomie XIX i XX wieku przybywali do Jeleniej Góry. W centrum było kilka hoteli, w tym dwa – konkurencyjne – niemal przy samym dworcu kolejowym. Pokoje i wyżywienie proponowały placówki umieszczone przy śródmiejskim trakcie, a nawet przy Markcie, czyli dzisiejszym placu Ratuszowym. Nasi zrobili swoje i w latach PRL uczynili miasto mniej gościnnnym hotelarsko.

Gasthofy, czyli zajazdy, w których można było coś zjeść i przenocować, istniały niemal na każdej większej ulicy Hirschbergu. Swój standard zaczęły polepszać wraz z uruchomieniem linii kolejowej, która w 1866 roku połączyła stolicę Karkonoszy z resztą regionu.

Konkurencja za torami
Nie przez przypadek, zatem, dwa spore hotele powstały bardzo blisko zbudowanego wówczas dworca. Pierwszy to Hotel Strauss, usytuowany przy Banhofstrasse (ulica Kolejowa, a później 1 Maja). Drugi – Hotel zum Schwan, postawiony w 1890 roku niemal naprzeciwko, za torami, przy Bolkenheinerstrasse, dzisiejszej ulicy Wincentego Pola.

Pewnie dziełem przypadku jest fakt, na co zapewne zwrócą uwagę znający język niemiecki, że obydwie placówki miały „ptasie” nazwy. Strauss to po niemiecku struś, zaś Schwan – łabędź. Nazwa pierwszego pochodzi od nazwiska właściciela. Rodowód miana Hotelu pod Łabędziem trudno dziś ustalić. Właściciel nazywał się Fritz Thiel.

Obydwa hotele oferowały średnie wygody. Pokoje najczęściej bez łazienek, czasami z umywalkami. Wspólne toalety i natryski. Hotel pod Łabędziem, mieszczący się w eklektycznej kamienicy, zapewniał o ciepłej wodzie, ogrzewaniu, garażach dla – rzadkich wówczas – samochodów, oraz o godziwych cenach. Łazienki i toalety były wyłożone kaflami przez rzemieślinika z Cunnersdorfu, Adolfa Pelknera. Po sobie pozostawił ceramiczne reklamówki wmurowane w ściany. Przetrwały aż do początku lat 90-tych ubiegłego wieku.

Hotel Strauss zbudowany na wzór wielu niemieckich pensjonatów i hoteli, inny architektonicznie od swojego konkurenta, widocznego niemal naprzeciw, oferował gościom jeleniogórskim w zasadzie to samo. Turyści nie wymagali wówczas „numerów” – jak by się w XIX wieku powiedziało o hotelowych pokojach – ze wszelkimi udogodnieniami. Umywalkę zastępowała miska z uzupełnianym przez hotelową służbę dzbanem z zimną wodą. Łazienki i toalety były wspólne.
Hotel wyróżniał się jedynie obszerną i oszkloną salą restauracyjną oraz balkonami, skąd goście mogli podziwiać ze wzniesienia panoramę Gór Kaczawskich z Szybowcową w głównej roli.

Przemysłowy górą
Oba budynki przetrwały do dzisiaj, choć bez perypetii się nie obeszło. Hotel Strauss po 1945 roku, zgodnie z duchem socrealistycznego czasu i bez sensu, nazwano Przemysłowym. Usiłowano nawet reklamować go na przedrukowanych niemieckich pocztówkach, gdzie tylko wklejono nazwę miasta Jelenia Góra i nowe miano hotelu.

Później przejęło go Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze na długie lata czyniąc z przybytku tak zwany Dom Turysty, zapewne pamiętany przez wszystkie wycieczki, które do Jeleniej Góry przybywały.
Ciekawym epizodem w dziejach placówki był stan wojenny. Od 13 grudnia 1981 przez kilka miesięcy Dom Turysty stał się – jak mawiano – domem zomowca. To właśnie tam zakwaterowano Zmotoryzowane Obwody Milicji Obywatelskiej służące do pacyfikacji ewentualnych solidarnościowych manistestacji. Jako że takich w Jeleniej Górze nie było, zomowcy – jak wieść niesie za kołnierz nie wylewali – a po wypiciu zajęli się pałowaniem wnętrz swojego „hotelu”.

Dom Turysty w beznadziejnym stanie przetrwał do początku lat 90-tych, już po upadku PRL. Z sal restauracyjnych uczyniono już wcześniej obskurne knajpy, w których wieczorami dopijali się menele. Z powodu beznadziejnego stanu technicznego został zamknięty.

PTTK – mimo kilku przymiarek – nie udało się placówki wyremontować z braku pieniędzy. Dopiero prywatny inwestor sprawił, że „Feniks” (jak nazwano nowy hotel) odrodził się z popiołów po solidnej modernizacji.

Z kolei Hotel zum Schwan za polskich czasów nie odnalazł się w swojej roli. Najpierw został przeznaczony na mieszkania dla osadników, później – przejęty przez Polskie Koleje Państwowe na potrzeby administracji i służby zdrowia kolejnictwa. Dotrwał spełniając te funkcje niemal do końca lat 90-tych minionego wieku.
Pomimo sporych nakładów na remont wnętrz, za który zapłaciło PKP, były hotel stoi teraz opustoszały i czeka na lepsze czasy.

Piękne widoki
Idąc w kierunku centrum miasta dawni turyści mogli także zatrzymać się w Hotelu Bellevue (z francuskiego – „Piękny widok”). Budynek stał na rogu Banhoffstrasse i Wilhelmstrasse (dzisiejszych 1 Maja i Wojska Polskiego). Jak widać na starych zdjęciach stanowił ważne miejsce w życiu towarzyskim ówczesnej Jeleniej Góry. Blisko był przystanek tramwajowy, a pod samym hotelem – postój dorożek. I tłumek bywalców przed budynkiem. Placówka oferowała także wyszynk.

Po 1945 roku przemianowano ją na Hotel Warszawski. Jeśli wierzyć relacjom świadków tamtych czasów, przybytek miał fatalną renomę. Ivo Łaborewicz, prezes Towarzystwa Przyjaciół Jeleniej Góry, wspomniał, że w Warszawskim łatwo można było dostać po pysku.
Czy do plotek zaliczyć informację, że istniał tam dom publiczny, trudno dziś ocenić.

W każdym razie hotel zamknięto. Utworzono tam mieszkania dla uchodźców z Grecji, później miało tam siedzibę Towarzystwo Greków w Polsce i inne organizacje. Dziś po Bellevue jest pustka: budynek wyburzono na początku naszego stulecia: jego remont okazał się nieopłacalny.

Brązowy jeleń zaprasza
Jadąc tramwajem przystanek dalej, turysta z początku XX wieku wysiada przed pięknym budykiem Hotelu Zum Brauen Hirschen („Pod brązowym jeleniem”). Uroku dodają mu drewniana nadbudówka i artystycznie rzeźbione przez najlepszych ówczesnych cieśli deski poddasza.

Szczytu luksusu gość raczej tam nie znajdzie, bo jakością oferowanych usług przybytek od innych nie odbiegał. Do dyspozycji gości, którym udało się zamieszkać na trzecim piętrze, są balkony. Z nich rozciąga się widok na sąsiedni kościół garnizonowy, Dom Pastora i wzniesienia Gór Kaczawskich. Niewątpliwy plus to bliskość śródmieścia i rozsądne ceny zakwaterowania. W hotelu działa także restauracja z dodatkową salą przeznaczoną na okazyjne uroczystości.

Za polskich czasów jest to już Hotel Francuski. Ale nie robi długiej kariery. Dzieli los Hotelu Warszawskiego, choć ma znacznie lepszą reputację. W jego wnętrzach urządzane są biura i siedziby instytucji. Tak jest do dziś: budynkiem gospodaruje Jeleniogórskie Centrum Kultury. O dawnej nazwie przypomina jedynie galeria. Uchowała się także restauracja raczej o stołówkowym standardzie jakości potraw.

Imperium Trzech Gór
Hotelarskim kompleksem w dobrym tego słowa znaczeniu można za to określić Hotel Drei Berge („Trzy góry”). Placówka powstała na przełomie wieków XIX i XX, ale była stopniowo i systematycznie rozwijana i rozbudowywana. To niewątpliwie największy i najbardziej okazały oraz pachnący ówczesną elegancją hotel przedwojennej Jeleniej Góry.

Zajmuje trzy potężne kamienice przy Banhofstrasse (dziś 1 Maja) oraz oficyny sięgające aż do Horst-Wesselstrasse (Armii Krajowej). Jest w nim potężna restauracja ze stałą orkiestrą i okresowym programem kabaretowym. Są sklepy różnej branży, kawiarnie, kasyno gry oraz przede wszystkim rzecz niebywała: ogrody dachowe z muszlą koncertową, tarasami, stolikami i leżakami dla chętnych na słoneczną kąpiel w samym sercu Hirschbergu.
– Najpiękniejsze ogrody dachowe we wschodnich Niemczech – jak głosił ówczesny slogan reklamowy.

Wszystko z niemiecką dokładnością połączone przejściami prowadzącymi do pokojów, schodami wiodącymi na tarasy, zejściami prosto do kawiarnianych ogródków tuż przy ulicy. Prawdziwe hotelowe imperium należące od lat 30-tych minionego wieku do Waltera Benke.
Standard pokojów różny: od najbardziej skromnych z samą tylko umywalką do apartamentów z łazienkami.

To jedyny hotel w jeleniogórskim śródmieściu, który od niemieckich czasów istnieje do dziś, choć w znacznie okrojonej formie i pod nazwą „Europa”.
W latach PRL został upaństwowiony i przez długi okres wciąż pozostawał hotelową wizytówką Jeleniej Góry, choć już bez dachowych tarasów i kasyna gry.

Pokój na wielkim rynku
Turysta, który przyjechał do Hirschbergu w dawnych latach, mógł – jak w większości miast słynących z zabudowanego rynku – zamówić sobie pokój tuż w sąsiedztwie ratusza, przy Markcie, dziś zwanym placem Ratuszowym.
Większość kamieniczek miała tam charakter usługowy – mniejszość: mieszkalny.

W jednym z hoteli (Boss lub Deutsches Haus) można było poczuć atmosferę ścisłego śródmieścia. Choć rynek nie był wówczas miejscem tylko reprezentacyjnym, ale i zwykłym rynkiem, gdzie handlowano, czym się dało.

Niestety, po przebudowie placu Ratuszowego w latach 60-tych, na hotele na piętrach kamienic miejsca zabrakło. Może dlatego, że wnętrza zbudowano kierując się ascetycznymi gomułkowskimi wyznacznikami metrażu?

Noclegi na peryferiach
W dawnej Jeleniej Górze miejsce do spania przybysz mógł znaleźć nie tylko w centrum, lecz także na obrzeżach. Zapraszał Longes Hause („Długi dom”) przy Hirschgraben (ulica Jelenia). Do dziś pozostały tam niewykorzystane, a bardzo obszerne piwnice.

Od zajazdów z możliwością noclegu roiło się na trasie z Hirschbergu do Warmbrunn (Jelenia Góra – Cieplice). Uchował się folder reklamujący Gasthof zur Schneekope (Zajazd pod Śnieżką) przy Warmbrunnerstrasse (dziś Wolności). Warunki noclegu były raczej siermiężne, ale chętnych nie brakowało. Ówcześni turyści byli mniej wybredni niż dziś. Zachętą były także piękne widoki Karkonoszy i okolic.

Wspomniany zajazd, czy też gościniec, jako ruina przetrwał do końca lat 90-tych XX wieku. W jego sąsiedztwie, w latach 70-tych ubiegłego wieku, zbudowano klockowatą siedzibę urzędu skarbowego. Dawny gasthof zburzono, a w jego miejscu powstał parking dla podatników korzystających z „usług” fiskusa.

W wolnej Polsce
pod górkę

Jeleniogórski hotelowy boom zaczął się już po upadku PRL. Austriacy zbudowali na „placu defilad” przy ulicy Sudeckiej orbisowski (i bardzo drogi) Hotel Jelenia Góra (dziś Mercure). Powstał także Hotel Fan na drodze do Karpacza.
Na ulicy Grodzkiej, w cudem uratowanych przed zniszczeniem kamienicach, otwarto Hotel Baron, jedyny dziś tak bliski ścisłemu centrum miasta. Wielu znanym jest ze strzelaniny, do której doszło tam w 1997 roku pomiędzy gangsterami z jeleniogórskiego półświatka.

Zaznaczył się także przerost ambicji nad możliwościami: rozpoczęta i niezakończona budowa Hotelu pod Złotym Lwem przy ulicy Kopernika to dziś klasyczny szkieletor, który straszy bardzo blisko ratusza.

A w mieście i okolicach wciąż brakuje niedrogich, dwugwiazdkowych hoteli, które są podstawą bazy turystycznej w wielu krajach Europy. Jeleniogórski Hotel Europa to na pewno za mało.

Taką rolę miał podobno spełnić hotel Sudety, o dość śmiałej architektonicznie formie, zbudowany u schyłku PRL przy ulicy Krakowskiej, także blisko dworca PKP, ale w zupełnie odwrotnym od centrum kierunku.
Planiści zapomnieli o modernizacji drogi, która do tej efektownej architektonicznie placówki miała prowadzić. Można było dotrzeć tam po wybojach, po kolana w błocie i łamiąc resory samochodów i autokarów. Nic dziwnego, że hotel splajtował i od kilku miesięcy czeka na „jelenia”, który go kupi.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO