(Nie)tajne fakty z okolic zamczyska
Gospoda z wyszynkiem, schronisko, romantyczny klimat ruin i wspaniałe widoki Rudaw Janowickich – to wszystko czekało na dawnych jeleniogórzan, którzy zapuszczali się na wycieczkę do zamku Bolczów. Bolzenschloss, po Chojniku (Kynast), był jednym z najpopularniejszych, częściowo zagospodarowanych dawnych warowni. Ze śladów ucywilizowania ruiny do dziś nic nie pozostało. Okoliczna miejscowość Miedzianka niemal zniknęła z powierzchni ziemi.
<b> Bolzenschloss w Dolnym Szlązku </b>
– Ruiny tego dawnego okazałego zamku wznoszą się wśród lasów świerkowych, na górze 1199 stóp wysokiej, o trzy kwadranse drogi od Starego Janowca, stacyi kolei szlązkiej. Przed głównym wejściem do zamku rozpościera się duży zielony plac, wokoło wysokiemi obsadzony drzewami. Południowa brama wchodowa dość dobrze jest zachowaną. Mury składają się w większej części z wyrąbanych kawałków skał granitowych.
Wnętrze ruiny przedstawia obraz zupełnego zniszczenia, choć i dziś widoczne, że niegdyś mieściły się tutaj znaczne budowle. Wieża zamkowa w swym stanie ruiny jest dziś jeszcze mniej więcej na 60 stóp wysoką.
Wiadomości z ubiegłych czasów skąpo mamy o tym zamku. Jedni, do których Naso w swym dziele "Phoenix redivivus" należy, twierdzą, że zamek ten pobudował książę szlązki Bolesław Wysoki, drudzy, że jest dziełem jednego z rodziny Bolców, którzy w czasie rządów księżny Agnieszki w Dolnym Szlązku, około roku 1374, przewoźny wpływ na losy swego kraju wywierali – tak Bolzenschloss został opisany w 1822 roku na początku artykułu „Ruiny Zamku Sołeckiego Bolzenschloss w Dolnym Szlązku” na łamach Tygodnika Ilustrowanego (pisownia oryginalna).
<b> Mieszczanie pobili zbójców </b>
Zamek jest niemym świadkiem przebogatej historii okolic Jeleniej Góry. Najstarsze jego fragmenty pochodzą sprzed 1386 roku. Jak podają źródła, forteca została ufundowana przez Clericusa Boltza (z polska zwanego Bolcze), rycerza i ochmistrza książęcego.
Warowny zamek postawiono, aby pilnować wiodących w pobliżu traktów handlowych, którymi do Jeleniej Góry i w odwrotnym kierunku tamtędy przewożono.
W 1433 roku budowla zostaje częściowo zniszczona przez świdniczan, podobno nasłanych przez biskupa wrocławskiego, którzy najechali na zamek w akcie zemsty za postawę właścicieli grodziska. Ci – zamiast strzec kupców przejeżdżających w pobliżu Janowic – sami na nich bandycko napadali i rabowali. W tle tych wydarzeń była wojna z husytami, którym posiadacze Bolzenschloss sprzyjali.
Bolczów rychło powstaje z ruin i jest powiększony o kolejne skrzydło i drugi dziedziniec.
Warownia staje się własnością Justusa Decjusa (Jobst Ludwig Dietz – tak jego nazwisko zanotowali kronikarze), krakowianina i sekretarza króla Zygmunta Starego. Wówczas przybywa zamkowi kolejny element w postaci barbakanu, bastei i suchej fosy. Do fortecy wjeżdża się przez bramę pod wieżą. Do jej budowy częściowo przystosowano ścianę skalną.
<b> Potop ze Skandynawii
i romantyczna świetność </b>
Kres świetności Bolzenschloss kładzie wojna trzydziestoletnia i najazd Szwedów na ówczesny Dolny Śląsk. Zamek najpierw służy jako schron dla ludności, która chowała się przed agresorami.
Trafia tam też załoga wojsk cesarskich, która nie wytrzymuje naporu Szwedów i w 1641 roku traci zamek. Skandynawowie rujnują go cztery lata później. Historycy podają, że nastąpiło to wskutek zdrady jednego z obrońców. Piątego grudnia 1645 roku forteca płonie: ogień trawi wszystkie drewniane konstrukcje Bolczowa. Od tamtego dnia nikomu zamku nie udało się odbudować.
Zrujnowana forteca przeżywa renesans w XIX wieku. Wówczas romantyczna moda na zwiedzanie takich zakątków tchnie ducha życia w nieco zapomniane dziedzińce Bolzenchloss.
Sam zamek, dzięki przedsiębiorczym janowiczanom, staje się jedną z największych atrakcji turystycznych okolic Jeleniej Góry.
Król pruski Fryderyk Wilhelm III wraz z małżonką hrabiną Augustą von Harrach, cesarzowa rosyjska Aleksandra, książę Wilhelm I (przyszły cesarz Niemiec) – to tylko niektóre z nazwisk dziewiętnastowiecznych VIP-ów, którzy podziwiają romantyczne piękno murów osadzonych na wzgórzu Rudaw Janowickich. Zapewne, choć źródła historyczne danych nie podają, do Bolczowa przybywali też zwykli wędrowcy.
Kolejną przełomową dla Bolzenschloss datą jest rok 1848. Hrabia Wilhelm Stolberg-Wernigerode, radca okręgowy z Jeleniej Góry, mieszkaniec Jannowitz, kupuje zamek. Odkopuje studnię, buduje gospodę. Stawia na turystów, którzy coraz liczniej odwiedzają ruinę.
Interes czują też wydawcy pocztówek, którzy wypuszczają na rynek sporo widokówek z wizerunkiem zamczyska i okolic. Można je kupić w zajeździe, a zmęczeni wędrówką turyści piszą w cieniu jego tarasu pozdrowienia, pięknym, kaligraficznym pismem, dla uzupełnienia uroku widoków, które przesyłają z Bolzenschloss swoim bliskim i znajomym.
Turystyczne atrakcje w ruinie utrzymują się niecałe sto lat. Po 1945 roku Polacy nie zagospodarowują zamku Bolczów. Gospoda i zajazd popadają w zapomnienie. Dziś po nich nie ma śladu.
W latach 60-tych na zamku przeprowadza się prace konserwatorskie, aby się całkowicie nie rozsypał.
Zarośnięty roślinnością latem Bolczów jest niemal niewidoczny i mało reklamowany. Podczas wakacji bywa siedliskiem młodzieży, która chce na dziko wypocząć.
<b> Kolejowy napęd regionu </b>
Wracamy do roku 1867. Wówczas, od 8 maja, pierwsi turyści przyjeżdżają do Janowic koleją żelazną. Powstaje linia Kolei Śląskich z Wrocławia do Goerlitz, biegnąca właśnie przez miejscowość w Rudawach Janowickich i Jelenią Górę.
Warto wspomnieć, że jednym z inicjatorów budowy tego szynowego traktu był wspomniany hrabia Wilhelm zu Stolberg-Wernigerode, właściciel Bolzenschloss.
Malowniczy przebieg linii można podziwiać do dziś. Mosty nad wijącym się w pobliżu Bobrem, w tym jeden o dość imponujących rozmiarach. Tunel wykuty w skale między Trzcińskiem i Janowicami. I budynek dworca, w którym z czasem powstała także restauracja.
Sympatycznym akcentem w latach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i nieco później był fakt, że w rzeczonym dworcowym lokalu – chyba jedynym w Kotlinie Jeleniogórskiej – podawano zimne piwo z beczki. Zapewne nie to samo, co za niemieckich czasów, ale na pewno zgodnie z regionalną tradycją umilania życia podróżnym, spragnionym i wyczekującym na pociąg.
Linia kolejowa, zelektryfikowana w 1920 roku, umocniła znaczenie Janowic, przez które – jeszcze do lat 90-tych wieku XX – przejeżdżało kilkadziesiąt pociągów na dobę. Wiele woziło właśnie turystów, wybierających się nie tylko do zamku Bolczów, lecz także na pobliskie wzgórza w Górach Sokolich: Sokolik i Krzyżną Górę, skąd można podziwiać panoramę Kotliny Jeleniogórskiej i Niziny Śląskiej.
Za niemieckich czasów szczytu Sokolika (Falkenberg) strzegły dwie granitowe rzeźby sokołów, które w nieznanych okolicznościach po roku 1945 ze szczytu „odleciały”.
Podobnie jak słupy i sieć trakcyjna wywieziona do ZSRR przez wojska sowieckie jako łupy wojenne.
<b> (Nie)zapomniana wizytówka </b>
Wędrowiec, który wysiadał z pociągu, po przejściu kilkuset metrów, mógł podziwiać inną budowlę, która była wizytówką Janowic. To pałac ówczesnych magnatów, którego początki sięgają XIV wieku. Wówczas to pierwszy dwór zbudował w Janowicach rycerz von Beier.
Dwór, podobnie jak zamek Bolczów, był przebudowywany, niszczony i odbudowywany. Jego włodarzem na początku wieku XVII zostaje hrabia Daniel von Schaffgotsch, ze znanej magnackiej rodziny właścicieli ziemskich rezydujących w Warmbrunnie (Cieplice).
Jednak, o ile tam Schaffgotschowie uchowali się do 1945 roku, janowickie włościa stracili dużo wcześniej, bo po roku 1669, kiedy to Jannowitz stają się własnością rodziny hrabiego Erdmanna von Promnitz.
Dopiero jego spadkobiercy przekazują miejscowość wspomnianej już familii Christiana Friedricha zu Stolberg-Wernigerode, którego potomek Wilhelm, rajca jeleniogórski, kupił w XIX wieku zamek Bolczów.
Stolbergowie rezydują i rządzą Janowicami do 1945 roku. W 1917 roku część dworu płonie, ale zostaje odbudowana. Włodarze miejscowości urządzają w niej schronisko młodzieżowe nazwane Wandervogel.
Christian Friedrich Stolberg, po wejściu do Janowic wojsk armii sowieckiej i polskiej, zostaje z pałacu wyrzucony i wysiedlony do Niemiec.
W pałacu powstaje najpierw Dom Seniora, później – ośrodek pomocy społecznej. Przebywały tam osoby z upośledzeniem umysłowym.
Miłym uczynkiem rodziny dawnych właścicieli obiektu jest wsparcie, którego udzielał janowickiej placówce syn Christiana Friedricha – Eberhard Stolberg.
<b> Miasteczko starte z mapy </b>
Janowicka historia i rozkwit miejscowości i okolic są także związane ze złożami miedzi, które w pobliżu odkryto. Górnicy założyli miejscowość Miedzianka (Kupferberg) kilka kilometrów od Janowic Wielkich.
W 1519 król czeski Władysław Jagiellończyk nadał Miedziance prawa miasta górniczego.
Życie kwitło tam aż do lat 70-tych ubiegłego wieku. Było to urocze miasteczko, atmosferą przypominające nieco Lubomierz. Za czasów niemieckich założono tam browar, który uchował się do PRL.
Za Polski Ludowej, na przełomie lat 40 i 50 szukano w okolicach rud uranowych, podobno potrzebnych do celów strategicznych sojuszniczego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. W nieznanych okolicznościach poszukiwań i ekspolaracji zaniechano, a całą miejscowość skazano na zagładę. Podobno z powodu wyczerpania się złóż miedzi.
13 maja 1972 roku Wojewódzka Rada Narodowa we Wrocławiu podejmuje decyzję o przesiedleniu ludności Miedzianki na nowopowstające osiedle Zabobrze w Jeleniej Górze. Zakładano też wyburzenie wszystkich zabudowań.
Domy popadły w ruinę. Zniszczony został folwark, rynek i kościół ewangelicki. Przetrwała tylko świątynia katolicka i resztki fundamentów dawnych kamieniczek i rynku. Tam, gdzie kiedyś przebiegała główna ulica Kupfenberg, dziś rozciągają się łąki. Postawiono też obelisk, na którym po polsku i niemiecku wyryto świadectwo o tym, że Kupfenberg (Miedzianka) kiedyś tam istniała.
Dziś kierowcom, którzy przejeżdżają przez pobliską drogę, przypominają o tym przerdzewiałe tablice informujące z napisem Miedzianka.
Coraz mniej turystów odwiedza zrujnowany zamek Bolczów. Chyba nie ma nawet pocztówek z jego ujęciami. Miedzianka – starta z mapy urzędniczym palcem – dziś jest niemal zapomniana. Rozkład jazdy w janowickim dworcu kurczy się z roku na rok. Na szczęście pozostaje historia: jej oczywistości i zagadki, które pokazują, że wciąż warto ten region odwiedzić.
Literatura: Zieliński Andrzej, Zamki dolnośląskie na dawnej rycinie, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, Warszawa, Kraków, 1991