Uroki przechadzki po Cunnersdorfie
Rycerz Fryczko, który w 1309 roku dostał od książąt świdnicko-jaworskich ziemię w Herischdorfie, zwanym dziś Malinnikiem, nie miał zapewne chęci na przejęcie położonego w sąsiedztwie Cunnersdorfu. Łowczy książąt świdnicko-jaworskich wolał lasy położone bliżej Karkonoszy. Dostał je w nagrodę za dobrą służbę władcom.
<b> Jak rycerz z prezydentem </b>
Przez Cunnersdorf Fryczko przejeżdżał konno tym samym szlakiem, którym na początku wieku XIX podążał w John Quincy Adams, przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Adams jechał w karecie przytulony do swojej oblubienicy Ludwiki Katarzyny.
Fryczko, dumny, że jako pierwszy podpisał się na najstarszym zachowanym dokumencie w Jeleniej Górze, pewnie oniemiałby z wrażenia, że tak wysoko postawieni Amerykanie kilka wieków później podążą jego śladem.
Takich gości nie spodziewaliby się jeleniogórzanie, którzy dziś przy tak zwanej Małej Poczcie czekają na autobus komunikacji miejskiej
Cała ta historia działa się w Cunnersdorfie. Nazwa tej miejscowości wprowadza dziś w kłopot historyków, bo nie wiedzą, skąd się ten twór wziął. W dokumentach wzmianek nie ma o kimś, kto by się podobnie nazywał. Źródła wspominają jedynie, że do roku 1922 była to samodzielna wieś, która powstała w połowie wieku XIII i należała do kilku rodów rycerskich, w tym – posiadaczy większość terenów w Kotlinie Jeleniogórskiej – Schaffgotschów.
Tuż po roku 1945 Cunnersdorf nazwano Kunicami, a Herischdorf – Henrykowem. Ale te nazwy nie wytrzymały próby czasu: żadna nie przetrwała do dziś.
<b> Magnesem przemysł </b>
Pazerny Hirschberg zaczął Cunnersdorf wchłaniać, ale nie bez powodów. Jego przedsiębiorczy mieszkańcy tworzyli coraz więcej fabryk, z których korzyści czerpali inni mieszkańcy, w tym i ci zamieszkali w stolicy Karkonoszy.
Właśnie w tej części miasta powstała destylatornia i wytwórnia likieru Stonsdorfer. Później papiernia, i w pobliżu wytwórnia sztucznych włókien zachowana w pamięci wielu mieszkańców jako Zakłady Włókien Chemicznych „Chemitex Celwiskoza” (Zellwolle Aktiengesellschaft Hirschberg).
W Cunnersdorfie swoją bazę znalazły jeleniogórskie tramwaje.
Aneksja gminy Cunnersdorf była początkiem jeleniogórskiej ekspansji na sąsiadów. W 1976 roku w granice Jeleniej Góry weszły zarówno Cieplice Śląskie Zdrój jak i Sobieszów. O Malinniku jako osobnej miejscowości nikt już wówczas nie pamiętał.
Przypomnieli sobie radni dopiero w 1993 roku, którzy nazwą dawnej wioski ochrzcili jedną z ulic przygranicza Cieplic. Aby upamiętnić, że tam właśnie był Malinnik.
Wcześniej, oczywiście za czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, patronował jej Aleksander Zawadzki, były przewodniczący Rady Państwa. Później zaś Jurij Gagarin, pierwszy radziecki kosmonauta.
<b> Blaski i cienie </b>
Udając się na wycieczkę po dawnym Cunnersdorfie wstąpmy najpierw do restauracji przy Warmbrunnerstrasse. Jej właściciel zapewne nie przypuszczał, że w późniejszych latach powstanie tam ośrodek szkolenia kierowców i siedziba Polskiego Związku Motorowego. Lokal znajdował się niemal na rogu Warmbrunnstrasse (ulicy Cieplickiej) oraz Uhlandstrasse (ulicy Morcinka). Twórca „Łyska z pokładu Idy” zastąpił w powojennych latach Johanna Friedricha Uhlanda, poetę i badacza literatury niemieckiej.
Po 1945 roku działał tam klub bokserski i rozgrywano regularne mecze.
Idziemy dalej w kierunku centrum Jeleniej Góry. Mijamy aptekę, która na parterze, na rogu sąsiedniej kamienicy, działa od chwili jej powstania. I niewiele się zmieniła. Secesyjny wystrój farmacji „Pod Lwem” ostał się do dziś.
Dalej – kilka zakładów rzemieślniczych, w tym salon fryzjerski. Pachnie wodą kolońską, zapewne jak za niemieckich czasów.
Jeleniogórzanin z lat 30-tych wieku XX przetarłby oczy na widok tego, co teraz znajduje się na skrzyżowaniu ulicy Wojska Polskiego (Wilhelmstrasse) oraz wspomnianej Warmbrunnstrasse.
W miejscu, gdzie rozciągały się ogrody okolicznej posiadłości, w latach 70-tych minionego stulecia zbudowano marmurowy wodotrysk, a później szkaradny lokal gastronomiczny w kształcie bunkrów.
Nazwano ten wyszynk baniakami. I tak zostało. Choć właściciele osłonili to nieudane dzieło parknem. A w miejscu, gdzie dawni jeleniogórscy magnaci wąchali róże, przy dzisiejszej fontannie mało kto szuka ochłody w upalne dni. Miejsce to stało się jednym z ulubionych siedlisk amatorów jazdy na rolkach i deskorolkach.
Wszystkim towarzyszy smród Pijawnika, niegdyś uroczego potoku, który wił się pomiędzy willami sąsiednich ulic. Niemcy nazywali ten ciek Schwarzbachem, czyli Czarnym Źródłem. Swój początek rzeczka brała na osiedlu Czarne. Obecnie wielu jeleniogórzan nazywa to „smródką”. Kiedy woda była czystsza, roiło się tam od pijawek i ryb. Tamte czasy zapisały się tylko w nazwie.
<b> Pejzaż z „trzynastką” </b>
Kiedy przejdziemy na drugą stronę ulicy, wąskiej Warmbrunnstrasse, zobaczymy wieżę willi, posiadłości zbudowanej na skarpie. Przed nią rozciągają się ogrody i łąki. W tle widać kamienice przy Girnthstrasse. Jej patron, Joachim Girnth – jak wieść niesie – był szewcem, który z Jeleniej Góry wyjechał do Holandii i stamtąd w 1570 roku przywiózł modele krosień tkackich, z których powstały cienkie, lniane woale, zwane płótnami jaworskimi.
Tam też powstały mieszczańskie kamienice, które dziś znajdują się przy ulicy ks. Piotra Skargi. Ta część Cunnersdorfu podupadła, zwłaszcza po 1945 roku, kiedy do opuszczonych przez Niemców mieszkań, trafiali ludzie z tak zwanego marginesu społecznego.
Krajobraz uzupełniła w latach 60-tych szkoła podstawowa w numeracji placówek oświaty zarejestrowana jako „trzynastka”. Obły budynek podstawówki zupełnie nie pasuje do okolicznych kamienic, ale w pejzaż miejski wpisał się na trwale.
Elewację „trzynastki” jeszcze do niedawna zdobiły niezbyt wymyślne malunki, powstałe u schyłku Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a wyobrażające pojęcie pokoju w kilku językach.
Samo boisko szkolne przez jakiś czas służyło uczniom okolicznych podstawówek jako teren ćwiczebny przed pochodami pierwszomajowymi. W latach 70-tych ubiegłego wieku stamtąd właśnie wyruszały uczniowskie parady z czerwonymi i biało-czerwonymi szturmówkami, kierując się ku trybunie z oficjelami. Ta stała wówczas przy sąsiedniej ulicy Wolności (Warmbrunnerstrasse) na przeciwko pawilonu, jednego z pierwszych tak zwanych supersamów w Jeleniej Górze.
W pałacyku, gdzie kiedyś mieszkali bogaci Niemcy, urządzono po wojnie pierwszy dworzec autobusowy Państwowej Komunikacji Samochodowej. Stawały tam odziedziczone po Niemcach leciwe fordy.
Później zadomowił się tam wydział oświaty i szkoła specjalna. W miejsce tych instytucji trafiły wydziały Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych wcielone przez Kolegium Karkonoskie.
<b> Pamiątki po szewcach </b>
Wspomniany już Ginthr był szewcem, ale to nie dla niego pobliską ulicę Szewską w ten sposób nazwano. Wcześniej patronował jej Gebhart von Bluecher, pruski feldmarszałek, który walczył i pomógł w pokonaniu wojsk Napoleona w bitwach pod Lipskiem, Kaczawą i Waterloo na początku XIX wieku.
Dziś mieszkańcy Szewskiej o dawnym patronie traktu nie pamiętają. A kamienice, które się przy niej znajdują, to niemal perełki sztuki secesji, choć mocno zaniedbane. Ornamenty ukazują rozmaite sceny z natury. Na jednym z budynków można zobaczyć pelikana, na innym – drzewo życia.
A w pobliżu działały jeszcze do niedawna klasyczne szewskie zakłady rzemieślnicze, w których zatrzymał się czas. Niemieckie maszyny do szycia, dratwa, zapach kleju i miłe wrażenie pozornego niechlujstwa…
<b> Na śledzika do „Myśliwskiej” </b>
Cunnersdorf rozbudowano także na wschodniej stronie Warmbrunnerstrasse. Głównie na początku wieku XX, kiedy to nastąpił rozkwit budownictwa mieszkalnego w tej części miasta.
Najwięcej kamienic powstało przy Jaegerstrasse, którą nazwano w ten sposób, aby upamiętnić stacjonowanie w Jeleniej Górze śląskiego batalionu strzelców Jaegerbatalion von Neumann, który miał koszary w dzisiejszym Zespole Szkół Technicznych „Mechanik”.
Traktowi po 1945 roku patronuje Leon Wyczółkowski, malarz i grafik z przełomu XIX i XX wieku. Z dawnej nazwy uchowało się aż do lat 80-tych minionego stulecia miano restauracji „Myśliwskiej” (Jaeger to po niemiecku myśliwy). „Myśliwską”, pieszczotliwie przez bywalców zwaną „redakcją” pamiętają zapewne miłośnicy taniego piwa i niezbyt wyszukanego menu. Lokal pod koniec swojej egzystencji miał fatalną opinię. A za Niemców mieściła się tam na początku elegancka kawiarnia i cukiernia.
Starsi jeleniogórzanie pamiętają, że po roku 1945 był tam jeszcze całkiem przyzwoity wyszynk. Podobno w „Myśliwskiej” wypadało bywać. O świetności świadczą pozostałości neonu.
W przybytku była już restauracja włoska, a ostatnio gości kuchnia koreańska.
<b> Sielskie przedmieście </b>
Oddalając się nieco od najważniejszej Warmbrunnerstrasse (Wolności) wkraczamy niemal w świat podmiejskiej sielanki. Zieleń, pachnące świeżością mury kamienic, ogrody… Takie widoki rozciągały się Jaegerstrasse i sąsiednich traktach. Miejskość urywała się w okolicach ówczesnych łąk i pastwisk, na których okoliczni chłopi wypasali bydło. Były tam także glinianki oraz cegielnie. Stawy istnieją do dziś.
W latach 60. ubiegłego wieku na Wyczółkowskiego i sąsiedniej ulicy Morcinka powstało osiedle budynków przeznaczonych dla pracowników Zakładów Chemicznych „Chemitex – Celwiskoza”. Wówczas także zbudowano tam szkołę podstawową, obecną „dziesiątkę” oraz hotel robotniczy.
W ogródkach dawnych rezydencji mieszczan postały trzy niezbyt ładne bloki, w których są mieszkania i akademiki jeleniogórskich uczelni.
Dawną przedmiejską zabudowę, która przez dziesiątki lat zmieniła się niewiele, oglądamy przy ulicy Władysława Orkana, pisarza, który pisał o nędzy podgórskich wsi.
Chyba trafnie został obrany za patrona tej ulicy, którą Niemcy nazywali Grillparzersrastree, na cześć austriackiego poety i dramaturga Franza Grillparzerna. Jedno z jego dzieł przystosował do potrzeb scenicznych Gerhart Hauptmann, laureat nagrody Nobla, który mieszkał w wilii Wiesenstein w Agnetendorfie (Agnieszkowie), dzisiejszym Jagniątkowie.
<b> Cegielniana dzielnica </b>
Całą okolicę można by określić ceglanym zagłębiem. Na glinianych gruntach powstawały cegielnie i wyrobiska. Jedna z nich mieściła się na skraju ówczesnego Cunnersdorfu przy Abruzzenstrasse – Ziegelei (Głowackiego). Wyrabiano tam cegły na przełomie XIX i XX wieku, a ruiny cegielni zachowały się do lat 60-tych ubiegłego wieku, kiedy wyburzono komin i dawne zabudowania.
Uważny obserwator dziś jeszcze dojrzy resztki fundamentów. Znajdują się one w pobliżu dawnego ośrodka kolonijnego dla dzieci żydowskich, do którego po wojnie na wypoczynek przyjeżdżały dzieci polskich osadników na Ziemiach Odzyskanych.
Śladem świadczącym o dawnej cegielni jest właśnie glinianka, czyli staw zwany popularnie „hyclem” z racji faktu, że po 1945 roku w pobliżu mieszkał rakarz. Później, w miejscu, gdzie przetrzymywano wyłapane w mieście psy, powstał hodowla lisów, uprzykrzająca zapachem życie okolicznym mieszkańcom.
Dawnych wyrobisk pocegielnianych jest w rejonie więcej. Nie wszystkie się zachowały. Na jednym ze stawów, po jego osuszeniu w latach 80-tych wieku minionego, na rogu ulic Głowackiego i Morcinka zbudowano osiedle wojskowych kamienic.
Inne akweny do dziś służą wędkarzom i mieszkańcom jako miejsce odpoczynku. Stawy zwane szpitalnym, okrąglakiem, jankiewką czy sofalem wpisały się w krajobraz dawnych rogatek Cunnersdorfu. Z cegielni najdłużej działała właśnie ta, gdzie u schyłku PRL powstała kaflarnia „Sofal”, funkcjonująca do początku lat 90-tych XX wieku.
Nieopodal znajdował się chyba najbardziej śmierdzący element dzielnicy, czyli miejskie wysypisko śmieci. O jego obecności świadczył fetor zalewający okolicę, gdy tylko powiał południowo-zachodni wiatr. Na szczęście „wysypy” zlikwidowano, a teren został zrekultywowany.
Obrzeża dzielnic to dziś świadectwo epoki odwilży dla budownictwa jednorodzinnego w czasach Edwarda Gierka. Część gruntów zabudowano klockowatymi, niepasującymi do krajobrazu, domkami zaprojektowanymi bez architektonicznego polotu. Tego właśnie twórcom niemieckich rezydencji można pozazdrościć.
<b> Tramwajem do dworca </b>
Wracamy do ulicy Wolności. W pobliżu jest szpital Marcina Lutra, dzisiejszy dom opieki Caritasu Diecezji Legnickiej.
W pobliżu widzimy osiedle kamienic w obrębie ulic Panieńskiej i Tkackiej. Za czasów niemieckich Panieńska nazywała się Triftweg, czyli drogą do przepędzania bydła na pobliskie łąki. A Tkacka – Leinweberweg – droga tkaczy lnu. Wspomniane osiedle – jako całkiem zgrabny kompleks urbanistyczny – wybudowano na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Powstał tam także kościół ewangelicki, który dziś służy baptystom.
Wędrówkę po Cunnersdorfie kończymy w sąsiednim Herischdorfie, czyli w Malinniku, przy zajezdni tramwajów jeleniogórskich. Tam właśnie postanowiono zbudować nową remizę – jak do dziś starsi mieszkańcy miasta określają to miejsce. 9 lutego 1900 roku otwarto pierwszą linię elektryczną z zajezdni w Malinniku do dworca głównego przy Banhofstrasse (1 Maja).
Czekamy na tramwaj, który wspina się po wzniesieniu. Pięć kilometrów dzielące zajezdnię od stacji kolejowej pokona w 20 minut. Dzisiejszym autobusom zajmie to mniej więcej tyle samo.