Rozproszona kolekcja Gustawa Adolfa von Ingenheima
W Jeleniej Górze przed dziesiątkami lat istniało zapewne wiele prywatnych kolekcji dzieł sztuki. Prawie wszyscy wiedzą, że Schaffgotschowie z Cieplic posiadali pokaźny zbiór, zgromadzony w pałacach w Cieplicach i Sobieszowie oraz w zespole pocysterskim w Cieplicach, gdzie znajdowała się jedna z najcenniejszych bibliotek na Śląsku…
Nie wszyscy jednak wiedzą, że w niewielkiej willi w Jeleniej Górze, stojącej u zbiegu ul. Mickiewicza i Alei Wojska Polskiego, do lat 20-tych XX w. znajdowała się oprócz innych zbiorów także wspaniała kolekcja europejskiego malarstwa. O losach tych dzieł sztuki i ich właścicielach opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Willa nazywana „Willą Ingenheima” i była własnością Elizabeth Mikusch von Buchberg z domu von Ingenheim. Hrabina urodziła się w Poczdamie, była córką Juliusa von Ingenheima i wnuczką hrabiego Gustawa Adolfa von Ingenheima. Właściwie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bowiem w Prusach i innych krajach niemieckich baronów i hrabiów było pod dostatkiem, gdyby nie fakt, że Adolf von Ingenheim był synem króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II.
Dziadek Elizabeth Mikusch von Buchberg urodził się w 1789 roku ze związku morganatycznego (związek osoby z rodu panującego z osobą niższego stanu, gdzie potomstwo tej drugiej nie dziedziczy ani tytułów, ani praw pierwszej osoby) króla pruskiego z Amalią Elisabeth von Voss (prawdopodobnie Elizabeth Mikusch von Buchberg oddziedziczyła imię po swojej babce). Ojciec Gustawa Adolfa von Ingenheima zadbał o jego wykształcenie i sprawy materialne. Młody hrabia brał udział w wojnie z Napoleonem, a po jej zakończeniu zapalił się do gromadzenia dzieł sztuki. Pomagały mu w tym związki rodzinne, a przez to znajomości z wieloma wybitnymi osobami związanymi z dworem królewskim w Poczdamie, m.in. Karolem Friedrichem Schinklem, nadwornym architektem.
Adolf von Ingenheim, w latach 1824 -1833, przebywał we Włoszech, gdzie poznał m.in. dzieła mistrzów renesansu. Dokonał wówczas kilku udanych zakupów. Kiedy zmarł w 1855 roku w Berlinie, jego kolekcje odziedziczyły dzieci: Julias, Marianna, Eugen i Franz, które rozdzieliły je między sobą. Najmłodszy Franz, w drugiej połowie XIX wieku kupił pałac w Rysiowicach koło Nysy i tam przeniósł swoją część zbiorów, a także prochy ojca Adolfa. Z czasem trafiły tam też obrazy, które odziedziczył Eugen i Marianna. Najstarszy syn Ingenheima Julius mieszkał nadal w Poczdamie. Tam też przyszła na świat jego córka Elisabeth, która po śmierci ojca w 1903 roku odziedziczyła, m.in. 30 obrazów z części kolekcji dziadka, Gustawa Adolfa. W 1894 roku wyszła za mąż za oficera pruskiego Friedricha Mikuscha von Buchberg, który służbowo trafił do Jeleniej Góry. Zamieszkał w nowo budowanej, wspomnianej już willi, u zbiegu ul. Mickiewicza i Alei Wojska Polskiego. Na dwóch frontowych elewacjach (od ulic) zostały umieszczone herby Ingenheimów i Jeleniej Góry oraz inicjał „E” = Elisabeth.
W tym to właśnie budynku Elizabeth Mikusch von Buchberg umieściła wśród wielu innych dzieł sztuki, także obrazy odziedziczone po ojcu. A nie były to tylko portrety przodków: Fryderyka Wilhelma II czy Fryderyka Wielkiego oraz członków rodziny Ingenheim i Mikusch von Buchberg, ale przede wszystkim arcydzieła, m.in. „Madonna tronująca” ze szkoły Bernardo Daddiego, „Historia Amora i Psyche” mistrza Tablic Argonautów, prace Botticelego, Fra Angelico, Taddeo Gaddiego, Giovanniego Belliniego, Masolono da Panicale, Fra Fillipo Lippi, Breughela i Johanna Erdmanna Humella. Ta wspaniała kolekcja została podzielona przez samą właścicielkę, w ciężkich czasach pierwszej wojny światowej. W latach 1915 – 1916 Elizabeth Mikusch von Buchberg zaoferowała wiele dzieł różnym największym muzeum i galeriom niemieckim. Stopniowo obrazy wywędrowały z Jeleniej Góry. Przetrwały też drugą wojnę światową i dzisiaj zdobią renomowane kolekcje i galerie muzeów niemieckich (Berlin, Monachium) i amerykańskich (Nowy Jork).
- Dzisiejsi mieszkańcy „Willi Ingenheim”(ul. Mickiewicza 10), nawet nie zdają sobie sprawy, że w pomieszczeniach, które zajmują, kiedyś znajdowały się światowej rangi dzieła sztuki – podsumowuje Stanisław Firszt.