Co kryje jeleniogórska ziemia?

Red, Stanisław Firszt

Chodząc po ulicach i placach Jeleniej Góry nie zastanawiamy się po czym stąpamy i co kryje ziemia pod kostką brukową, płytami chodnikowymi lub asfaltem. Aby się tego dowiedzieć, należałoby wszystko przekopać, bo ani georadary, ani wykrywacze metali nie pokażą nam, co „w ziemi piszczy”...(na dowód „złoty pociąg pod Wałbrzychem”).

A są miejsca, gdzie nagromadzenie różnych artefaktów (śladów dawnej zabudowy, funkcjonowania warsztatów czy pracowni i przede wszystkim zwykłych śmieci) jest szczególnie duże. Dotyczy to w przypadku ośrodków miejskich (także Jeleniej Góry), samych centrów w obrębie dawnych murów miejskich, czyli obszarów wyznaczonych przed wiekami w czasie lokacji jako teren danego miasta.

Jedynymi okazjami spojrzenia na kolejno układające się warstwy kulturowe (warstwy związane z użytkowaniem terenu przez grupy ludzi w ciągu określonego czasu) są wszelkiego rodzaju prace ziemne. Pozwalają one odsłonić to, co przed wiekami funkcjonowało i działo się w tym określonym miejscu. Każdy taki wykop ziemny jest bardzo interesujący. Na jego ścianach można odczytać historię danego miejsca. Kolejne warstwy, układające się poziomo, zróżnicowane kolorystycznie przypominają nieco popularne ciastko – napoleonkę. Są to tzw. warstwy użytkowe (kulturowe) zawierające różnego rodzaju śmieci, destrukty i przedmioty zagubione przed wielu, wielu laty. W zależności od składu chemicznego warstwy, mogą zachować się w niej przedmioty organiczne, typu skóra czy drewno, Przeważnie jednak w warstwach tych można znaleźć skorupy naczyń glinianych, wyroby z kamieni, a także metali (najlepiej zachowują się obiekty ze złota, bo nie korodują i są bardzo odporne na złe warunki, w których przyszło im przeleżeć nawet kilkaset lat).

Każda warstwa użytkowa (kulturowa) odpowiada określonemu czasowi, w którym została utworzona. Te warstwy, które znajdują się najwyżej, tzn. są najpłycej pod ziemią, są najmłodsze, a czym niżej i głębiej, tym warstwy są starsze. Dotyczy to tzw. warstw niezakłóconych i ułożonych poziomo jedna nad drugą. Nie wolno jednak zapominać, że często warstwy starsze są przecięte przez wkopy z warstw młodszych i wówczas wszystko ulega zaburzeniu. Zabytek odkryty głębiej może być młodszy od tego, który został znaleziony płytko.

- Odczytywanie takich profili, a także określanie funkcji znalezionych obiektów i przedmiotów oraz ich chronologii należy do archeologów. Przed wojną nieliczni archeolodzy niemieccy pracowali we Wrocławiu. Tymczasem we wszystkich miastach Dolnego Śląska prowadzone były liczne budowy, w trakcie których kopano głębokie wykopy i niejednokrotnie trafiano na ślady wcześniejszej zabudowy i resztki z działalności dawnych mieszkańców. Archeolodzy nie mogli być wszędzie. Pojawiali się tam, gdzie i zaproszono. Dzięki nim wiele odkopanych zabytków trafiło do muzeów, a oni sami wykonali dokumentacje fotograficzne, rysunkowe i opisowe. Sporoz tego zachowało się do dzisiaj, ale dużo zostało zniszczone podczas działań wojennych.
Po II wojnie światowej wiele miast legło w gruzach i trzeba było je odbudować. Była to doskonała i jedyna okazja do przeprowadzenia badań archeologicznych w wykopach budowlanych. Niestety, nie było odpowiedniej liczby archeologów, którzy mogliby obsłużyć wszystkie budowy na Dolnym Śląsku. I znowu ogromna ilość zabytków i śladów dawnej zabudowy miast została po prostu zniszczona i z gruzem wywieziona na śmietniska (przykład złotego skarbu ze Środy Śląskiej) - opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze..

W Jeleniej Górze zaistniała inna sytuacja. Miasto prawie nie ucierpiało podczas działań wojennych, ale stan techniczny wielu zabytkowych budynków w centrum był fatalny (stwierdzali to już Niemcy w okresie międzywojennym) . Część kamienic groziła zawaleniem. Tuż przed wybuchem wojny rozważano możliwość wyburzenia zabudowy centrum i postawienia na tym miejscu nowych domów. Stan tych budowli stawał się coraz gorszy, co z czasem zmusiło polskie władze do podjęcia decyzji o wyburzeniu wielu obiektów. Na ich miejscu postawiono nowe, m.in. zabudowa wokół Rynku ( w Jeleniej Górze zwanego Placem Ratuszowym, bowiem po wojnie Rynek kojarzono z rynkiem, czyli targowiskiem, ale tak przecież było w istocie). Kiedy odbudowywano kamieniczki, powstało wiele wykopów budowlanych, ale znowu nie było archeologów i nikt nie zabezpieczał ani zabytków, ani nie wykonywał niezbędnych dokumentacji. Sytuacja poprawiła się dopiero na początku lat 70. XX wieku, kiedy to w Jeleniej Górze zaczęli na stałe pracować archeolodzy. Pierwszym był Stefan Skibiński (pomysłodawca utworzenia Muzeum Sportu w Karpaczu). Trzeba również wiedzieć i pamiętać, że badania archeologiczne (tzw. inwazyjne) są wyjątkowe i specyficzne. Jeśli raz coś się wykopie, to tego drugi raz zrobić nie można. Dlatego bardzo ważne jest wykonywanie dokumentacji. To ona sprawia, że możemy odtwarzać przeszłość danego miejsca, kiedy właściwie nic już nie ma, bo wykop budowlany zniszczył wszystko.

- Od II połowy lat 80. XX wieku sytuacja znacznie się polepszyła. Jelenia Góra „dorobiła” się własnych archeologów, którzy zaczęli prowadzić na każdej budowie tzw. „nadzory archeologiczne”. Od tego momentu żaden zabytek nie został zniszczony, a archiwum archeologiczne wypełniło się teczkami z dokumentacjami. W ciągu tylko lat 1971-2001 przeprowadzono w Jeleniej Górze 65 nadzorów archeologicznych, a do dzisiaj ponad 100 - informuje Stanisław Firszt.

- Luki w zabudowie centrum Jeleniej Góry stopniowo się wypełniają. Terenów pod budowę jest coraz mniej i dlatego nadzorów archeologicznych jest coraz mniej. Każda budowa w centrum to sama w sobie jedyna okazja, aby odkryć, zabezpieczyć i udokumentować prawdziwą nie pisaną historię naszego miasta.
W 2016 roku okazją taką był wykop pod budynek mieszkalno-usługowy u zbiegu ulic Drucianej i Wyszyńskiego - mówi dyrektor.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO