To miejsce mogłoby być piękne

Karolina Matusewicz, Stanisław Firszt

Szkoda, że tak nie jest. Chodzi o jeden z najbardziej malowniczych, a zarazem najbardziej zaniedbanych terenów Jeleniej Góry. Wcale nie gdzieś tam na peryferiach, daleko od centrum, ale oddalony w niewielkiej odległości od geograficznego środka miasta, 200 metrów od Rynku i głównego deptaka, tj. od ul. 1 Maja.

Chodzi o teren zawarty między ulicami Osiedle Robotnicze, J. Kilińskiego i Pijarską. Dzisiaj jest tu „dziki las”, prawdziwa miejska dżungla. Znajdują się tutaj nieliczne budynki, jakieś fundamenty i podmurówki, które wyglądają jak zarośnięte miasta Majów lub pochłonięte przez tropikalny las miasta dawnych Khmerów. - Przez te zarośla prowadzą znane tylko miejscowym bywalcom tajemnicze ścieżki, wzdłuż których można natknąć się na resztki kanap i foteli, rozbite telewizory, fragmenty papy, butelki, szkło i plastikowe naczynia. Co kilka metrów można się tutaj natknąć na wydzielone „dobrze zagospodarowane” przestrzenie. Ustawione tam, a właściwie sklecone z cegieł, betonu lub fragmentów starych mebli siedziska, tworzące „zamknięte kręgi”, na których zasiadają „wtajemniczeni miejscowi”. Odbywają się tutaj żywe dysputy i spory, o czym świadczą licznie pozostawione tutaj niedopałki papierosów i puste naczynia szklane i plastikowe. W części tych zarośli, z wjazdem od ul. Kilińskiego, funkcjonują „ekologiczne”, położone wśród zieleni i na naturalnym podłożu parkingi – opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.

- Z uwagi na wykorzystywanie całego terenu przez wielu użytkowników i przez wiele godzin (parkujący, dyskutujący, konsumujący i wyprowadzający psy) oraz brak w tym miejscu prawdziwych toalet, wśród chaszczy można z łatwością dostrzec miejsca odosobnione, których lokalizację znaczą kawałki papierów i szmat oraz zapachy. Podobnie wyglądają tereny po drugiej stronie ul. Kilińskiego. Gdybyśmy chcieli udać się stąd najkrótszą drogą na ul. 1 Maja (odległość ok. 100 m). Część terenów jest tu w miarę zadbana, ale większość (szczególnie teren byłego targowiska) to istny koszmar i szczyt bałaganu. Walące się płoty, murale, płyty, betonowe ogrodzenie z resztkami drutów kolczastych, zarośla, śmieci, wszędobylskie szkło, szmaty, plastiki i kapsle. A w górze majaczą zaplecza budynków przy ul. 1 Maja. Niektóre mają odnowione, ładne elewacje. Do głównego deptaka miasta można się dostać schodami w górę tzw. kamiennymi schodkami. Wszystko tu jest zaniedbane i zniszczone. Na rozbitych murkach siedzą amatorzy mocnych trunków. Tu też wyrzucają swoje śmieci i załatwiają naturalne potrzeby. Tu jest ich „naturalna arteria” – mówi S. Firszt.

Z „kilińskiej dżungli” kamiennymi schodkami wychodzą wprost na ul. 1 Maja, na ławki pod absydą cerkwi. Tu można zdobyć parę złotych, obok są sklepy i po zaopatrzeniu zasiąść na ławeczce lub, jeśli klimat temu nie sprzyja, zejść schodkami w dół do bezpiecznej „miejskiej dżungli”. Przyjezdni idąc od Rynku ul. 1 Maja nie zdają sobie sprawy, że za budynkami po lewej stronie jest inny świat, chociaż w jednym miejscu przy ul. Pocztowej, za resztkami ogrodzenia mogą dostrzec stworzony tam „raj na ziemi” dla części jeleniogórzan. Każde miasto ma swoje slumsy, ale są to tylko dzielnice biedy. Obszar, o którym mowa jest właściwie słabo zamieszkały, nie licząc tych, którzy z różnych przyczyn w ciepłych okresach roku przebywają tam stale, dniem i nocą.

- Kiedyś był to teren przemysłowy i targowy. Nietrafione decyzje sprzed lat co do jego losów sprawiły, że popadł w zapomnienie. Cały czas zarasta (może i dobrze?). Między Młynówką a ul. Kilińskiego rozrosły się okazałe drzewa i krzewy. Miało tu coś powstać, ale nie powstało. Większość, a właściwie cały ten obszar dostał się w ręce prywatne. Nie ma na niego pomysłu. Inne były i są plany zagospodarowania tego terenu. Budowanie kolejnych galerii, garaży czy bloków mieszkalnych jest skazane na niepowodzenie. Gdyby cały ten teren należał do Miasta można by tutaj za nieduże pieniądze urządzić park z alejkami spacerowymi, trasami dla rowerzystów, placami zabaw dla dzieci i innymi atrakcjami. Można by wykorzystać istniejący już drzewostan i część krzewów. Płynąca tutaj Młynówka dodałaby temu miejscu uroku. Odkrzaczone i uporządkowane tereny zielone mogłyby się stać parkiem centralnym miasta, z którego z pewnością korzystaliby mieszkańcy centrum Jeleniej Góry. Dzisiaj do najbliższego parku mają ok. 700 metrów. Dla kobiet z dziećmi i wózkami to cała wyprawa. Posiadacze psów też mają problemy – opowiada Stanisław Firszt.

- Połączenia między ul. Kilińskiego a ul. 1 Maja ożywiłyby się i ucywilizowały. Bardziej uczęszczane trakty i tereny stałyby się bardziej atrakcyjne dla gastronomii i usług. Teren wstydliwy miasta stałby się jego jedną z głównych atrakcji. Odsłoniłyby się malownicze perspektywy w kierunku Kościoła Garnizonowego, dawnej szkoły ewangelickiej, kościoła św. Erazma i Pankracego i zabudowy ul. 1 Maja. W końcu cmentarz poewangelicki przy Kościele Podwyższenia Krzyża Pańskiego przestałby udawać park (tam chodzi się po grobach, także podczas uroczystości). Tak jednak nigdy nie będzie, bo to co się kiedyś stało skutecznie będzie blokować wszelkie działania mające na celu zagospodarowanie i upiększenie tej części miasta i udostępnienie jej wszystkim mieszkańcom, a nie tylko „wybranej” grupce szczęśliwców mających tam swój „raj na ziemi”. W „Moralności Pani Dulskiej”, na pytanie skierowane do tytułowej bohaterki, czy nie przeszkadza jej bałagan w bramie kamienicy, która była jej własnością, który był uciążliwy dla wynajmujących tam mieszkania, ta odpowiedziała krótko: „Mi to nie przeszkadza, ja tamtędy nie chodzę”. Tak też jest w Jeleniej Górze. Większości mieszkańców ten bałagan nie przeszkadza, bo po prostu tamtędy nie chodzą. A ci, którzy tam chodzą, bo chcą, mają nie lada frajdę i „dziki park” tylko dla siebie – podsumowuje S. Firszt.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO