Niemiecka klątwa nad starówką
Stara zabudowa Podwala znacznie została przerzedzona podczas wyburzeń w latach PRL. To samo stało się z kamienicami przy ulicy Kopernika i wieloma innymi zarówno na starym mieście, jak i jego obrzeżach. Do wyjątków należy fakt, aby w miejscu obróconych w perzynę domów powstało coś sensownego.
<b> Klimaty spod
Zamkowej bramy </b>
Podwale. Trakt położony był pierwotnie, od XVIII wieku, poza murami miasta, jak wskazywała niemiecka nazwa Aussere Burgstrasse (Na zewnątrz ulicy Zamkowej). Później ulicę nazwano nieco bardziej adekwatnie: Vor dem Burg Thore (Naprzeciw Bramy Zamkowej), a obejmowała ona – poza współczesnym Podwalem – także ulice Sobieskiego oraz Obrońców Pokoju.
Na zdjęciu, które przedstawiamy, czas zatrzymał się gdzieś na przełomie lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku. Wówczas jeszcze istniała większość starej zabudowy Podwala, zwanego w ten sposób od roku 1948. Wcześniej, przez niemal trzy lata po przejęciu miasta przez Polaków – w nawiązaniu do niemieckiego nazewnictwa – trakt miał miano ulicy Zamkowej.
Ktoś zostawił rower przy bramie. Pani z psem wraca z zakupów. Niesie ciężkawą torbę, kto wie, czy nie z pobliskiego targowiska miejskiego, które przez długie lata znajdowało się przy ul. Obrońców Pokoju. Na tym samym placu, z którego dziś odjeżdżają autobusy PKS.
Kobieta zdaje się mówić „dzień dobry” sąsiadce (obie panie są do siebie odwrócone). W głębi – panowie podążający gdzieś z teczkami. Inna jeleniogórzanka idzie chodnikiem po drugiej stronie.
Całość przypomina raczej sielski obrazek z prowincjonalnego miasteczka niż jedną z najbardziej ruchliwych dziś ulic (na zdjęcie nie załapał się żaden pojazd, nawet konny). Warto wiedzieć, że przed 1945 rokiem Podwale stanowiło przedłużenie starego miasta i w randze niewiele mu ustępowało.
<b> Epizod z tramwajem
przed Czarnym Orłem </b>
Jeszcze do 1914 (według innych źródeł – do 1917 roku) jeździł tamtędy tramwaj jednej z pierwszych jeleniogórskich linii z dworca głównego do koszar Pułku Strzelców. Jak już wspominaliśmy – znajdowały się przy pobliskiej Hospitalstrasse (Szpitalnej, Daszyńskiego, Obrońców Pokoju – kolejne polskie nazwy).
Linię zlikwidowano – skąd my to znamy – kiedy przestała przynosić zyski. Później po I Wojnie Światowej przestał istnieć batalion strzelców, którego defilady były częścią krajobrazu Podwala przez kilka dziesięcioleci istnienia tej formacji.
Eksluzywności traktowi nadawał w tamtych czasach hotel nie bez powodu zwany „Schwarzer Adler” (Czarny Orzeł). Było to nawiązanie do symbolu herbu królestwa pruskiego i państwa niemieckiego.
Mieściła się tam słynna w okolicy piwiarnia oferująca złocisty napitek z bawarskiego browaru Kulmbacher, który spożywano w skromnym, acz gustownie urządzonym wnętrzu, obitym boazerią inkrustowaną scenami myśliwskimi.
Dla mniej wymagających klientów był bufet. Konsumenci mogli też usiąść przy stołach nakrytych lnianymi obrusami i tam zamówić coś do jedzenia. Przy hotelu, który mienił się jednym z lepszych w Jeleniej Górze początku wieku XX, działało także Buergerlisches Haus fuer Reisende und Turisten – Miejski Dom dla Podróżnych i Turystów. Na zapleczu postawiono jeden z pierwszych w mieście parkingów dla zmotoryzowanych gości, co świadczy o fakcie, że byle kto się tam nie zatrzymywał.
Bywalcy chwalili sobie także werandę, z której można było podziwiać widoki ówczesnej starówki. Ostatnim właścicielem Czarnego Orła był niejaki Brueckner.
<b> Zamach na Podwale
i „zemsta” PRL </b>
Kamienica, która pochodzi z połowy wieku XIX wieku, ostała się do dziś. Przetrwała wyburzeniową burzę w latach PRL, pod której – w latach 1972 – 74 naporem runęła większość dawnej zabudowy Podwala, w tym jego strona wschodnia rozebrana została niemal w całości.
W zapomnienie poszły kamieniczki ze sklepikami na parterze. Na rogu Grodzkiej wyroby z rodzinnej wytwórni, mięsa i wędliny sprzedawał rzeźnik Flade. Miał w sąsiedztwie konkurencję w postaci sklepu masarniczego Wolfa. Był salon tytoniowy z papierosami różnych gatunków prowadzony przez Weinricha. Była restauracja „Zur guten Quelle” (Pod dobrym źródłem)…
To wszystko w dwupiętrowych kamieniczkach, w których miejscu jest dziś trawnik i szpetna tablica upstrzona rozmaitymi reklamami. Przez kilka lat istniał tam przystanek autobusowy, przeniesiony niżej, pod nieudolnie zrekonstruowane mury obronne.
Z dawnego elementu Podwala zachowały się tylko schodki prowadzące ku rynkowi i ulicy Jasnej z wymienionymi kamiennymi stopniami.
Podwale współczesnym, nieco starszym jeleniogórzanom, kojarzy się z blaszanym pawilonem Pewexu (dla nieświadomych – był to sklep, w którym za PRL można było kupić za dewizy lub bony towary luksusowe). Tymczasem w miejscu blaszaka stał niegdyś szpital, przytułek Bożego Ciała, a od połowy XIX wieku – jadłodajnia dla ubogich i bezdomnych zwana Kuchnią Ludową. I ten obiekt został zniszczony. Z tej części ulicy uchowała się tylko dawna rezydencja bogatej rodziny jeleniogórzan niejakich Gleyfelów, w której w dziewiętnastym stuleciu uruchomiono wytwórnię soków i win owocowych.
Budynek kojarzy się obecnie z Archiwum Państwowym (instytucję ulokowali tam jeszcze Niemcy w 1927 roku), obecnie przeniesionym na ulicę Podchorążych.
W dawnym hotelu Czarny Orzeł, w przyziemiu urządzono sklepy, wyżej – mieszkania. Rozsypujący się dom użytkowano jeszcze w latach 80-tych ubiegłego wieku, a potem – z powodu fatalnego stanu – budowlę zamknięto.
Ożyła kilka lat później, zakupiona przez inwestora, który – nawiązując do tradycji – chciał, by w tym miejscu odrodził się hotel. Dom wyremontowano, zmieniając jego bryłę o dobudówkę, która budzi mieszane wrażenia (na parterze powstały jarmarczne sklepy z mniej lub bardziej potrzebnymi towarami różnej jakości).
Jednak hotel nie powstał, a kamienica dość długi czas po remoncie stała pusta z powodu licznych usterek budowlanych. Dziś handlowy charakter zachował parter tego budynku.
<b> Kominy zamiast
różanych ogrodów </b>
Inspirujące jest zdjęcie pochodzące z przełomu XIX i XX wieku, a przedstawiające miejsce z niemiecka zwane Rosenau, czyli Różane Błonia. W średniowieczu były tam podobno ogrody różane, które ostały się dziś tylko w nazwie ulicy Różanej (Rosenstrasse – dokładnie przetłumaczono ją na polski w 1945 roku).
Ale sfotografowany z oddali krajobraz w niczym pachnącego różą uroczyska nie przypomina, ale stanowi cenny dokument zatrzymanego w kadrze ówczesnego krajobrazu.
Centralnym punktem fotograficznej sceny wydaje się zakład przemysłowy z kominami i halami produkcyjnymi Fabryki Armatury Heine Seiferta działające w pobliżu dworca zachodniego od 1891 roku przy alte Warmbrunnerstrasse (starej Cieplickiej – dziś Karola Miarki). Tam powstawały metalowe urządzenia głównie do aparatów grzewczych w przemyśle chemicznym, papierniczym, cukierniczym oraz browarnictwie.
Budowa zakładu w tym miejscu stanowiła o nowym przemysłowym przeznaczeniu tej części dawnej Jeleniej Góry, a w okolicy w latach następnych powstawały kolejne zakłady.
<b> Epizod u Preiserów </b>
Jednak to nie industrializm miasta jest tematem zdjęcia. W pewnym sensie zaznaczyła go niejaka Marta, która 1 sierpnia 1904 roku kartkę wypisała trudnym do rozszyfrowania, ale pięknym kaligraficznym pismem gotyckim, oznaczając gwiazdką Willę Preiser, górującą nad miejską okolicą, stanowiąc tło dla sąsiednich pagórków zwanych Szańcami.
Była to jedna z bardziej imponujących przedmiejskich rezydencji w Jeleniej Górze, zbudowana pośród ogrodów, z uroczą panoramą na starówkę i Kotlinę Jeleniogórską.
Wnętrza miała bardzo bogato zdobione: ornamentowe sufity w pokojach, w salonie strop z rzeźbionych desek modrzewiowych.
Po 1945 roku podzieliła los większości tego typu budowli: została rozparcelowana pomiędzy polskich najemców, którzy – mówiąc oględnie – o dawną posiadłość Preiserów nie dbali.
Willa była jednak zbudowana na tyle solidnie, że w całkiem niezłym stanie przetrwała do początku XXI wieku.
Wówczas, z powodu poszerzenia jezdni w kierunku Zgorzelca i budowy obwodnicy miejskiej, zabytkowy obiekt rozebrano, podobnie jak większość tamtejszej uboższej zabudowy, głównie przy ulicy Różanej (Rosenstrasse).
Tak oto obiekt wskazany przez nieznaną Martę pozostaje dziś tylko na nielicznych pocztówkach sprzed 1945 roku oraz uchował się w pamięci tych, którzy wąską jeszcze ulicą Sobieskiego przemierzali odcinek obok Aniluxu ku dawnym wiaduktom kolejowym.
<b> Elektrotechnika na Kapłańskiej </b>
Na koniec naszej wędrówki po znanych, ale nie do końca, miejscach starego miasta i przedmieść jeleniogórskich, spójrzmy jeszcze na ulicę Kopernika (do 1945 roku nazywaną Priesterstrasse, czyli ulicą Kapłańską).
Tym razem w kadrze zatrzymano chwilę bodajże z początku lat sześćdziesiątych. Pustawa ulica z niemal wymarłymi kamienicami. Niektóre jeszcze zamieszkałe – w oknach widać kwiaty, w innych opuszczone okna biją bezmiarem pustki, jakby czekając na wyrok, jaki mniej więcej dziesięć lat później bez skrupułów wykonają obsługujący buldożery.
Już po wykwaterowaniu lokatorów z sypiących się budynków, niczym na wspomnienie lat dawnych, na parterach niektórych z nich mieściły się zakłady rzemieślnicze. Aż i one padły.
Trudno zapewne uwierzyć, ale nie mająca dziś dobrej sławy ulica Kopernika, którą w 1974 roku zabudowano tylko po jednej stronie brzydkimi podobnymi do bloków dwoma rzędami kamienic, za niemieckich czasów była pełna miejskiego życia.
W szeregu domów na parterach swoją pracownię miał, między innymi, konstruktor organów Ernsrt Haertel, warsztat elektrotechniczny prowadził Artur Knoll. To tam otwarto jeden z pierwszych w mieście sklepów z radioodbiornikami i częściami do nich (w latach 20-tych i 30-tych modne było samodzielne zestawianie odbiorników radiowych z gotowych elementów oraz słuchanie audycji przez specjalne słuchawki).
Oprócz zakupów można było przy Prieststrasse coś przekąsić w restauracji Kristal Grotte (Kryształowa Grota), która działała aż do 1945 roku prowadzona przez Alfreda Feige. Była też piwiarnia z zajazdem, bardzo w mieście znane i nazywane Gastaette zur Ruebezahlklause – Zajazd Pustelnia Liczyrzepy. A niemal naprzeciw mieściła się synagoga, zdemolowana przez bojówki nazistowskie w latach 30-tych ubiegłego wieku. W ruinie przetrwała aż do czasu wyburzenia we wspomnianym początku lat 70-tych minionego stulecia. Formalnie teren wciąż należy do Gminy Żydowskiej.
<b> Prorocza wizja? </b>
Tak oto okazuje się, że nazwa Pustelnia Liczyrzepy okazała się prorocza dla opisywanych fragmentów dawnej Jeleniej Góry, które bezpowrotnie znikły z powierzchni miasta. Na niewiele zdały się próby rewitalizacji niektórych zakątków, choćby postawienie hotelu „Złoty lew” przy wspomnianej właśnie ulicy Kopernika. Niedokończona inwestycja z początku XXI wieku, niczym ohydny szkielet, straszy dziś zarówno mieszkańców, jak i turystów.
Złośliwi mówią, że nad okolicą wisi klątwa dawnych mieszkańców. Niemal w sąsiedztwie przy ulicy Pijarskiej pustką zieje nowoczesny, ale zamknięty parking wielopoziomowy. Nigdy (póki co) nie powstało obok zapowiadane multikino. Zaś blaszaki, którymi usiłowano zapełnić pustkę po wyburzonych kamienicach na Podwalu, architektonicznie przynoszą miastu raczej wstyd niż chlubę.
<i> Spójrzmy jeszcze na inne zdjęcia z różnych okresów dziejów miasta. Niektóre do rozszyfrowania są banalnie proste. Inne – niekoniecznie. Czekamy na Państwa sugestie. </i>
Literatura: Janc Zbigniew, Łaborewicz Ivo, Jelenia Góra na dawnych widokwókach - historia obrazem pisana, Filatelistyka i kolekcjonerstwo, 2006