Jak traci się tożsamość

Stanisław Firszt

Od XIII wieku obok siebie funkcjonowały dwa ważne ośrodki osadnicze: Jelenia Góra i Cieplice. Jeden z nich - Jelenia Góra dostąpił wówczas zaszczytu zostania miastem. Najciekawsze jest to, że dowiadujemy się o tym niejako przy okazji, z dokumentu dotyczącego dzisiejszej części Cieplic – Malinnika, w którym wspomina się o mieszczanach jeleniogórskich, którzy pismo to podpisali jako świadkowie.

Przez setki lat Jelenia Góra „miała ochotę” na cieplicki zdrój, który przynosił duże zyski, a Cieplice starały się uzyskać prawa miejskie. Za każdym razem coś stawało na przeszkodzie jednej i drugiej osadzie, w osiągnięciu tych celów. Jelenia Góra nie miała szans w starciu z Schaffgotschami, właścicielami uzdrowiska i podobnie Cieplice, należące do tego rodu, nie miały szans na uzyskanie praw miejskich. Taki stan trwał do 1.poł. XX wieku.

Dopiero kiedy rządy w Rzeszy przejęła partia narodowo-socjalistyczna pod wodzą Adolfa Hitlera, po dwóch latach starań, w 1935 roku, Cieplice uzyskały prawa miejskie. Stan ten utrzymano po przejęciu tzw. Ziem Odzyskanych przez Polskę, ale Cieplice Śląskie Zdrój cieszyły się prawami miejskimi niestety tylko 40 lat. Kiedy zmieniono podział administracyjny PRL w 1975 roku, stworzono 49 nowych województw, w tym województwo jeleniogórskie. To wtedy, aby podnieść splendor i rangę Jeleniej Góry, która wówczas była stosunkowo małym miastem (o miano stolicy regionu rywalizował z nią Bolesławiec), zdecydowano o przyłączeniu do niej m.in. samodzielnych miast - Cieplic i Sobieszowa. Samo przyłączenie tych miejscowości odbyło się odgórnie, bez żadnych konsultacji społecznych i analiz jakie skutki spowodują te działania (był to czas głębokiej komuny).

Bez sprzeciwu (w tamtych czasach sprzeciw był nie do pomyślenia!) do Jeleniej Góry przyłączono te mniejsze miejscowości. W wyniku tego działania nowy, powiększony twór zachował nazwę Jelenia Góra (od największej miejscowości składowej), a Cieplice i Sobieszów zniknęły z map Dolnego Śląska, jako samodzielne miasta i zabraniano nawet mówić o nich, jako o dzielnicach tego nowego „wojewódzkiego miasta”. Skutki tego przymusowego przyłączenia widać do dzisiaj, a „starzy” mieszkańcy Cieplic i Sobieszowa mogliby dużo o tym opowiadać.

Kiedy władze przystępowały do realizacji tego nieodwracalnego projektu, nawet przez myśl im nie przeszło połączenie Jeleniej Góry, Cieplic i Sobieszowa, w taki sposób, żeby każde z tych miast zachowało autonomię w ramach nowego bytu miejskiego, który musiałby otrzymać nową nazwę łączącą te trzy środki miejskie, np. „Podśnieżków”. Aż trudno sobie wyobrazić, kto zarządzałby tym tworem, jeśli wszystkie jego części byłyby niezależne od siebie. Byłby to chyba swego rodzaju triumwirat tak, jak w starożytnym Rzymie. Wszyscy wiemy czym takie twory się kończyły – wielką rzezią między poszczególnymi jego częściami.

W 2020 roku, na wzór chyba takiego triumwiratu, władze Jeleniej Góry przy podpowiedzi jednego z członków Komisji ds. reorganizacji instytucji kultury chciały najpierw zafundować miejskim instytucjom kultury podobne rozwiązanie. Zaczęło się od zamiaru połączenia trzech zupełnie odrębnych placówek: Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze, Muzeum Miejskiego „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze i Biura Wystaw Artystycznych, które jako odrębne i suwerenne byty stworzyłyby Muzeum Miejskie Jeleniej Góry. Wchodziłyby w jego skład zachowując całkowitą samodzielność i autonomię na każdym szczeblu zarządzania i działalności (sic !). Szybko, za podpowiedzią ludzi mądrzejszych i światlejszych, odstąpiono od tego „ciekawego” pomysłu i na „placu boju” pozostały do połączenia „tylko” dwa muzea, które pasują do siebie jak przysłowiowa „pięść do nosa”.

Połączenie obu tych instytucji, po pierwsze nie uczyniło by żadnych usprawnień w ich działalności jak twierdzą pomysłodawcy takiej reorganizacji, a wręcz przeciwnie – by je skomplikowało i utrudniło. Po drugie i najważniejsze, nie przyniosło by to też żadnych oszczędności dla Miasta Jeleniej Góry, które jest ich Organizatorem. Spowodowało by to raczej wzrost kosztów ich utrzymania, duży uszczerbek w wykonywaniu dotychczasowych zadań obu Muzeów oraz zniszczyło by ich budowaną przez wiele lat, tożsamość. Nowy twór o nazwie Muzeum Miejskie w Jeleniej Górze, miałoby być takim „Podśnieżkowem” jak byłoby w przypadku podobnie przeprowadzenia połączenia Jeleniej Góry, Cieplic i Sobieszowa.

Stracą na tym oba muzea i nasza lokalna kultura. Połączenie wiąże się zawsze z likwidacją części składowych (z dwóch tworzy się trzecie, ale jako jedno – nowe). Natomiast muzealnictwo rozwija się zawsze, mówiąc potocznie przez „pączkowanie” lub wchłanianie . W pierwszym przypadku najpierw powstaje muzeum, które rozbudowuje się gromadząc eksponaty. Z czasem, z uwagi na wzrost muzealiów i ich różnorodność tworzy się w nim działy. Po pewnym czasie niektóre działy mocno się rozbudowują i niezbędny jest dla nich osobny obiekt (budynek), który staje się oddziałem zamiejscowym muzeum. Oddział może także rozwijać się i tworzyć działy wewnętrzne. Z czasem oddziały uzyskują samodzielność i stają się osobnymi muzeami, itd. Proces odwrotny prowadzi do likwidacji instytucji. W drugim przypadku przyłącza się do istniejącego muzeum inną placówkę o podobnym profilu działalności. W tym wypadku przyłączane muzeum praktycznie przestaje istnieć, traci samodzielność i staje się częścią tego pierwszego do którego zostało przyłączone.

Połączenie Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze z Muzeum Miejskim „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze to absurdalny pomysł nie rozwiązujący żadnych problemów, a wręcz przeciwnie – przynoszący więcej strat merytorycznych i finansowych, od jakichś niedoszacowanych i mizernych oszczędności.

Ani „połączenie”, ani „przyłączenie” nie spowodują „efektywniejszego wykonywania zadań gminy w zaspokajaniu potrzeb wspólnoty samorządowej w zakresie kultury, dziedzictwa i rozwoju muzealnictwa” (bo w jaki sposób ?!), a także „uproszczenia struktur zarządzania” (wręcz odwrotnie - zarządzanie się skomplikuje!). Szczególnie „połączenie” muzeów spowoduje znaczny uszczerbek w wykonywaniu dotychczasowych zadań obu zupełnie różnych placówek.

„Połączenia” tych konkretnych muzeów, jak się można domyślać jest tylko utworzenie dodatkowego szczebla w drabinie zarządzania, co będzie musiało się wiązać ze zwiększeniem etatów administracyjnych! Ale w jakim celu? Przecież to ani nie usprawni, ani nie zintensyfikuje działalności obu muzeów, a o oszczędnościach lepiej przy tym rozwiązaniu nawet nie mówić.

Radni Miasta Jeleniej Góry powinni spojrzeć na całą sprawę ze zrozumieniem i decydować tak, aby nie było strat wizerunkowych i merytorycznych dla Miasta, oraz pogłębiania jego problemów finansowych. Każdy Radny powinien odwiedzić oba muzea i osobiście się z nimi zapoznać, oraz porozmawiać z ich dyrektorami i pracownikami, a nie tylko słuchać i opierać się na podpowiedziach osób zaangażowanych z jakichś bliżej nieokreślonych powodów, w to nikomu nieprzydatne połączenie.

Z całej sprawy nie powinno się robić problemu politycznego, tylko przemyśleć wszystko i podjąć właściwą decyzję, godną Radnego, a nie zwolennika jakiejś partii politycznej, zwolennika jednej lub drugiej strony, w Radzie Miasta. Przecież tu nie chodzi o walkę polityczną, ale o nasze wspólne dobro - instytucje kultury. Głosowanie upolitycznione, przy zastosowaniu „liczenia szabel” i uruchomienia „maszynki do głosowania” nie powinno w tym wypadku mieć zastosowania, ponieważ muzea te są własnością i chlubą całej społeczności lokalnej, która wybiera swoich przedstawicieli, a nie trybiki wspomnianej już i odpowiednio nakręconej ślepej i bezdusznej „maszynki do głosowania”.

Muzeum Przyrodnicze w Jeleniej Górze i Muzeum Miejskie „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze to jedne z najlepszych „produktów marketingowych” stolicy Karkonoszy. Takim „produktem” nigdy nie będzie Muzeum Miejskie Jeleniej Góry.

Czytaj również

Najnowsze artykuły

Wykonanie serwisu: ABENGO